Pokój potrzebny od zaraz

MERON RAPOPORT, współzałożyciel izraelsko-palestyńskiej organizacji na rzecz rozwiązania jednopaństwowego: Plan Trumpa oddala szanse na porozumienie na Bliskim Wschodzie. Ale może przynajmniej teraz proces pokojowy znów stanie się priorytetem.

03.08.2023

Czyta się kilka minut

Dziewczyna z palestyńską flagą protestuje przeciwko bliskowschodniemu planowi pokojowemu Donalda Trumpa, Bilin, Zachodni Brzeg, luty 2020 r. / MOHAMAD TOROKMAN / REUTERS / FORUM
Dziewczyna z palestyńską flagą protestuje przeciwko bliskowschodniemu planowi pokojowemu Donalda Trumpa, Bilin, Zachodni Brzeg, luty 2020 r. / MOHAMAD TOROKMAN / REUTERS / FORUM

KAROLINA PRZEWROCKA-ADERET: Co pomyślałeś, gdy po raz pierwszy usłyszałeś o ogłoszonym właśnie pokojowym planie Donalda Trumpa?

MERON RAPOPORT: Byłem zaskoczony. Dowiedziałem się o nim z telewizji: izraelski kanał 12 cytował główne punkty tego planu, przedstawiając go w sposób absolutnie biało-czarny, tak jakby chodziło w nim głównie o natychmiastową aneksję osiedli na Zachodnim Brzegu pod silnym patronatem USA. Stwierdzono nawet, że Izrael dostał teraz spory kredyt finansowy, który później przyjdzie mu spłacić. Bardzo mnie to zasmuciło.

Ale przecież ten plan zakłada znacznie więcej. Lektura całości potwierdziła Twoje obawy?

Nie ulega wątpliwości, że plan Trumpa jest okropny. Bardzo powierzchowny – aż wstyd, że to jest rezultat trzech lat pochylania się nad tematem. To, co przeczytałem, w żaden sposób nie oddaje złożonego obrazu sytuacji. Ba, nie podejmuje nawet próby głębszego jej zrozumienia! To po prostu nieprofesjonalne.

Poza tym nigdy nie widziałem tak jednostronnego dokumentu. Wszystko, co się w nim znajduje, przedstawia izraelską perspektywę. Palestyńczycy jako podmiot w ogóle w tym planie nie występują. Nie mają własnej woli, właściwie zupełnie pozbawieni są prawa do istnienia. Są bytem, którego obecność należy znosić, jakoś się z nim pogodzić.

Reasumując – oczywiście, ten plan oddala jakiekolwiek poważne wysiłki na rzecz pokoju na później. Nie tylko dlatego, że nie ma w nim właściwie żadnego punktu, który by temu pokojowi sprzyjał. Również dlatego, że po kolejnym takim rozczarowaniu gotowość Palestyńczyków do rozpoczęcia rozmów znacznie maleje.

Co mówią palestyńscy członkowie Twojej organizacji? Na przykład jej drugi współzałożyciel, Awni Al-Mashni?

Reakcje Palestyńczyków można podzielić na dwa rodzaje. Jeden to sprowadzanie wszystkich rozmów i wysiłków pokojowych do czczego gadania, które nigdy do niczego dobrego nie doprowadzi, niczego nie zmieni w rzeczywistości. Drugi – to przekonanie, że Izrael, przy pełnym wsparciu ze strony USA, pragnie wymazania narodowej palestyńskiej egzystencji na tym terenie. Palestyńczycy wyrażający ten drugi pogląd są również pewni, że izraelskie społeczeństwo – a przynajmniej spora jego część – jest co do słuszności tych zamiarów przekonane. To podejście pokazuje, że szanse jakiegokolwiek pokojowego porozumienia są w tej chwili właściwie niemożliwe. Nie w ramach rozwiązania dwupaństwowego – bo przecież Izrael nie jest gotowy, by zrezygnować ze swoich osiedli na Zachodnim Brzegu. A więc cała idea granic palestyńskiego niepodległego państwa zupełnie tutaj znika.

Twoja organizacja „Dwa kraje, jedna ojczyzna” stara się wypromować zupełnie inną wizję. Powiedziałabym – bardzo utopijną, która do tej pory nie była brana poważnie w myśleniu o negocjacjach pokojowych. Mimo to w nią wierzysz.

Zaczęliśmy się spotykać jakieś siedem lat temu jako mała grupa Izraelczyków i Palestyńczyków, którzy dobrze rozumieli, że obecny sposób myślenia o rozwiązaniu dwupaństwowym – czyli idei z początku lat 90., okresu porozumień z Oslo – jest w kompletnym impasie i nie może się zakończyć żadną pokojową umową, bo ignoruje wiele podstawowych faktów o tym konflikcie.

Od początku twierdzimy np., że pomysł, by odseparować od siebie Izraelczyków od Palestyńczyków, Żydów od Arabów, tak by nie dochodziło między nimi do żadnych tarć, jest zupełnie odrealniony. Bo rzeczywistość jest taka, że i Żydzi, i Arabowie, Palestyńczycy i Izraelczycy są na tej ziemi u siebie w domu. Że mają bardzo emocjonalne do niej podejście: kiedy Żyd i Palestyńczyk mówią „ojczyzna”, odnoszą się do tych samych miast czy obszarów na mapie. Palestyńczyk powie, że „dom” to Ramallah i Jenin, ale też Hajfa. A dla Żyda jego Erec Israel to Tel Awiw i Ramat Haszaron, ale też Hebron. I Jerozolima – w całości. Wyobrażone granice swojego kraju dla obu narodów przebiegają niemal tak samo. I dlatego rozwiązanie zakładające separację w różnych punktach nie ma sensu.

Dobrym przykładem jest tu Jerozolima. Należy znaleźć bardziej całościowe podejście, bazujące na dzieleniu się tą ziemią. Lata mijają, a ja tylko utwierdzam się w przekonaniu, że to myślenie jest słuszne.

Ktoś w Izraelu traktuje Wasz pomysł poważnie?

Po upadkach kolejnych projektów pokojowych okazało się, że mamy rację – a więc teraz gotowość do wysłuchania nas jest większa. Na początku byliśmy zupełnie odrzucani przez resztę izraelskiego stronnictwa pokojowego. Od tego czasu zauważyli już, że ich podejście było błędne, i biorą teraz pod uwagę, że może nie trzeba od razu implementować tego pomysłu, ale warto go chociaż rozważyć.

Nie dostaliśmy się jeszcze z naszym pomysłem bezpośrednio do pokoju negocjacyjnego, ale przecież od około sześciu lat nie było żadnych poważnych negocjacji. Plan Trumpa nie może być nazwany negocjacjami, bo odbył się... bez nich. Przy stole usiedli tylko Izraelczycy i Amerykanie.

Na razie nasza wizja drąży skałę. Mamy nadzieję, że gdy negocjacje zostaną kiedyś wznowione – choć nie wiem, kiedy i jak – będzie to dla nas kluczowy moment. Pracujemy nad tym, by być gotowymi, by móc położyć nasz pomysł na negocjacyjnym stole, gdy to się zacznie.

Ale chyba nie z tym rządem? Palestyńscy politycy również nie wydają się teraz gotowi na jakiekolwiek rozmowy.

Owszem, trudno sobie wyobrazić Netanjahu i ortodoksyjnych członków naszego rządu, jak dobrowolnie zrzekają się supremacji w tym planie. To trudne i raczej nie należy liczyć choćby na to, by zrozumieli nasze argumenty. Nie wiem, co mogłoby sprawić, żeby zrozumieli, że porozumienie pokojowe jest dla Izraela kluczowe. Ale też wiele wymaga.

A jednak nauczyłem się, by nie przekreślać żadnych opcji rozwoju sytuacji. Gdy pod koniec lat 80. pracowałem w gazecie, wszyscy – dziennikarze, badacze, specjaliści – byli przekonani, że nie ma szans, by ZSRR upadł – a jednak tak się stało. Nigdy nie wiadomo, jak potoczy się historia i jak będzie zmieniała się sytuacja w decydujących krajach i w regionie.

Co ważne: nasza propozycja jest dużo łatwiejsza do zrealizowania, bo pozwala uniknąć jakichś dramatycznych zmian w rzeczywistości. Do rozwiązania dwupaństwowego nie tylko trudno jest przekonać ludzi, ale też sama implementacja jest trudna. Bo jak wytyczyć granice? Jak zdemontować osiedla? Jak podzielić Jerozolimę?

Ale czy ludzie są gotowi, by żyć obok siebie? Abstrahując od polityki – przecież tyle w obu narodach wzajemnego strachu i furii...

Odpowiem krótko: tak. Nie jestem ślepy na fakt, że brakuje nam wzajemnego zaufania, zainteresowania i że szerzy się nienawiść. Ale spojrzyjmy na mniejszość palestyńską w Izraelu. To 1,7 mln ludzi, którzy są dyskryminowani od ponad 70 lat: ich ziemia została zabrana, niektóre wioski zniszczone, żyją pod dyktatem wojska, rozdzielono rodziny. Oni postrzegają siebie jako część narodu Palestyńczyków, wobec Żydów zaś czują niechęć. Żydzi z kolei traktują ich jako część krajobrazu. Bo trudno, by było inaczej: idziesz do szpitala – masz 25 proc. szans, że trafisz na palestyńskiego lekarza. Wsiadasz do autobusu – 60 proc. szans, że twój kierowca to Palestyńczyk. Propozycja życia w jednym kraju nie oznacza, że musimy się od razu kochać czy wspólnie zakładać rodziny. Wystarczy, że będziemy w spokoju żyli jeden obok drugiego. Co ciekawe, nawet na Zachodnim Brzegu słychać o w miarę normalnych relacjach między osadnikami i Palestyńczykami – choć oczywiście nie zdarza się to zbyt często.

Jaka jest cena za brak pokoju?

Trudno mi odpowiadać za Palestyńczyków, ale nie ulega wątpliwości, że dla nich koszty okupacji są szalenie wysokie. Z pewnością będzie to brak niepodległości, niemożliwość działania zgodnie z własną wolą. Zagrabienie ziemi. Poczucie poniżenia. To, że są kontrolowani od momentu, gdy się budzą, aż do chwili, gdy zamykają oczy. Przemoc.

Dla Izraela te koszty są również niemałe – choć nie sposób nie zauważyć, że np. zmagając się co dzień z kwestiami bezpieczeństwa, stał się w tej dziedzinie technologicznym światowym liderem, co w jakiś sposób jest pozytywnym skutkiem tej sytuacji. Reszta wygląda już gorzej: Żydzi nie czują się tu, na Bliskim Wschodzie, akceptowani. Widzą, że ich przyszłość nie jest zabezpieczona. Nie mają pewności, czy ich dzieci i wnuki będą tu chciały żyć. Setki tysięcy Izraelczyków proszą dziś o portugalskie paszporty. Czemu? Nie chodzi o to, że chcieliby jutro emigrować, ale nie mają pewności, czy nie trzeba będzie uciekać.

Co teraz? Jak będzie wyglądał proces pokojowy po planie Trumpa?

Mam nieśmiałą nadzieję, że przyniesie on choćby jeden pozytywny skutek: że proces pokojowy – od lat niebędący najwyższym priorytetem w agendach rządów izraelskich, palestyńskich i dla wspólnoty międzynarodowej – wróci na szczyt listy najważniejszych zadań do wykonania. Że zainteresowane strony podejmą refleksję i dojdą jednak do przekonania, że dotychczasowego status quo nie da się utrzymać. Że potrzebny jest pokój zaraz, natychmiast, że trzeba mu nadać nowe znaczenie. ©

MERON RAPOPORT jest telawiwskim dziennikarzem i aktywistą. Współzałożyciel – wraz z Palestyńczykiem Awni Al-Mashnim – organizacji „Dwa kraje, jedna ojczyzna”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Ur. w 1987 r. w Krakowie. Dziennikarka, stała współpracowniczka „Tygodnika Powszechnego” z Izraela, redaktorka naczelna polskojęzycznego kwartalnika społeczno-kulturalnego w Izraelu „Kalejdoskop”. Autorka książki „Polanim. Z Polski do Izraela”, współautorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 7/2020