Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Początkowo w nakładzie kilku, czasem kilkunastu egzemplarzy, przepisanych na maszynie (potem, bywało, drukowano ją na powielaczu w ilości np. stu sztuk).
Nakład był niewielki nie tylko z powodów technicznych, ale także - a od pewnego momentu przede wszystkim - ze względów bezpieczeństwa. Nieliczne egzemplarze szły między ludzi, pracowicie przepisywane na maszynie przez kolejnych czytelników i w postaci kolejnych kopii wędrowały dalej, zataczając coraz szersze kręgi. Redakcji nie zależało nawet na tym, co dziś jest oczywistością w każdej gazecie, czyli na zwiększaniu nakładu - bo za przepisywanie i kolportowanie "Kroniki" można było trafić do łagru. Tymczasem, od kiedy udało się stworzyć "kanały", którymi mikrofilmy z zapisem kolejnych wydań "Kroniki" trafiały na Zachód, jej treść zaczęło regularnie podawać Radio Watykańskie, nadające także w języku litewskim i odbierane na Litwie (choć, rzecz jasna, Sowieci próbowali je zagłuszać).
W ten sposób skromna "Kronika" stała się z biegiem lat liczącą się siłą: opublikowana w niej, a następnie podana w eter przez Radio Watykańskie informacja o tym, że gorliwy dyrektor szkoły w jakimś miasteczku na Żmudzi znęca się nad dziećmi, które chodzą do kościoła, przynosiła efekt - dyrektor nagle stwierdzał ze zdumieniem, że jest tu, na miejscu ktoś, kto patrzy mu na ręce, a ludzie ze żmudzkiego miasteczka dostrzegali, że nie są samotni. Podobny efekt narastał z biegiem lat w samym Kościele: ulegli dotąd wobec władzy i KGB duchowni, w tym biskupi i administratorzy diecezji
(tj. księża zarządzający diecezjami, ale niemający godności biskupa), nabierali z czasem odwagi. Dziś historycy nie mają wątpliwości, że "Kronika Kościoła Katolickiego na Litwie" jest dowodem na to, iż jednostka może wpływać na bieg dziejów. "Bez »Kroniki« nie można w pełni zrozumieć litewskiego przebudzenia religijnego czy narodowego lat 80. i 90. ubiegłego wieku" - piszą Paweł Wołowski i Katarzyna Korzeniewska.
W "Bibliotece Przeglądu Powszechnego", nakładem wydawnictwa "Rhetos", ukazuje się właśnie niewielka książka Wołowskiego i Korzeniewskiej: "Jak służąc Panu Bogu przechytrzyć KGB. Rozmowy z twórcami »Kroniki Kościoła Katolickiego na Litwie«". Z niej pochodzi wywiad z twórcą "Kroniki", a obecnie arcybiskupem Kowna Sigitasem Tamkevičiusem, który publikujemy obok
w skróconej wersji.
Książka, mająca postać sześciu rozmów - obok abp. Tamkevičiusa występują czterej Litwini związani z "Kroniką" (w tym siostra zakonna, legendarna Nijole Sadunaite) i Rosjanin Siergiej Kowaliow, który z nimi współpracował - jest fascynującą i dramatyczną opowieścią nie tylko o tym, jak "Kronika" powstała i funkcjonowała przez tyle lat w warunkach sowieckiej Litwy, gdzie Kościół - formalnie legalny, ale poddany ścisłej kontroli - doświadczał prześladowań o wiele gorszych niż w Polsce. Jest to też opowieść o duchownych i świeckich, którzy chcieli służyć Bogu i ludziom, i zarazem żyć godnie, nie godząc się na podległość Kościoła wobec władzy. Jest to wreszcie opowieść o cenie, jaką płacili. Założyciele "Kroniki" trafili bowiem w końcu na wiele lat do sowieckich łagrów. Na szczęście, ich dzieło miał kto podjąć i kontynuować, aż do roku 1989.
Gdy Litwa uzyskała niepodległość i Kościół litewski stanął wobec problemu odbudowania swoich struktur, papież Jan Paweł II posłał jasny sygnał, w jakim kierunku powinna iść ta odbudowa: dwaj kolejni redaktorzy naczelni "Kroniki" - księża Sigitas Tamkevičius i Jonas Boruta - zostali mianowani biskupami; pierwszy jest od wielu lat przewodniczącym Konferencji Episkopatu Litwy.