Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Dzieło Barańczaka obok wierszy, przekładów, prac o Białoszewskim i Herbercie, krytyki literackiej, szkiców o teorii i praktyce przekładu czy felietonów obejmuje także „poezję niepoważną”: żart poetycki oparty na grze językowej, czarnym humorze, paradoksie. Barańczak jest pilnym uczniem i zarazem tłumaczem anglosaskich mistrzów poetyki absurdu i nonsensu, jak Lewis Carroll, Edward Lear czy Ogden Nash, nawiązuje też do tradycji rodzimej, reprezentowanej m.in. przez Tuwima i Słonimskiego, a współcześnie przez Szymborską jako autorkę limeryków czy „odwódek”. Wydana właśnie książka gromadzi kilka cykli publikowanych wcześniej osobno i dawno już nieosiągalnych. Akrobatycznym ćwiczeniom językowym, karkołomnym eksperymentom z metrum, rytmem i rymem, szaleństwu skojarzeń towarzyszy delikatna i precyzyjna kreska Wojciecha Wołyńskiego.
Tytułowa „Zwierzęca zajadłość” („Z zapisków zniechęconego zoologa”) ma ciąg dalszy w „Zupełnym zezwierzęceniu”. Dalej idą „Biografioły”, czyli „Poczet 56 jednostek sławnych, sławetnych i osławionych”, uzupełniony appendixem – czterowierszami „streszczającymi” siedem dramatów Szekspira, które Barańczak skądinąd przetłumaczył, i opatrzony „Indeksem poruszonych zagadnień moralnych i praktycznych”. I na koniec „Geografioły. Z notatek globtrotera-amatora”, też z indeksem (w nim na przykład hasło „amputacja, jako niezapomniane przeżycie turysty w Iranie”). Lektura pięknie wydanego tomu to przede wszystkim zabawa, sposób na odreagowanie absurdów rzeczywistości, terapia śmiechem. Szkicując portreciki zwierząt („Trzeba doprawdy wielu lat treningu, / Aby nie dostać Mdłości przy Flamingu. / Ktoś tak nieznośnie Giętki i Różowy / Przyprawia nas o Rozstrój Żołądkowy”) czy pisząc epitafia – jak to zaczynające się wiekopomnym dwuwierszem „Nad Marszałkiem Greczko / Zapadło już wieczko” – także i autor musiał mieć nielichą frajdę. Czasem jednak, jak przy wierszyku o Liechtensteinie (niechże mieszkańcy tego demokratycznie rządzonego księstewka Barańczakowi wybaczą), śmiech zamiera na ustach. „Wszystko w Liechtensteinie / Odbywa się tajnie: / Działają surowe / Sądy kapturowe (...) Życie w Liechtensteinie / Przypomina stajnię / Co najmniej Augiasza: / Nic się nie ogłasza, / Obywatel w domu / Słucha po kryjomu / Audycji z Monako (...) Gdzie zakazów krata, / Tam się demokrata / Nie może czuć fajnie: / Źle mu w Liechtensteinie”. Hm, w Liechtensteinie? Mam nadzieję, że zmarły przed kilkunastoma miesiącami poeta nie okaże się prorokiem... ©℗
Stanisław Barańczak „Zwierzęca Zajadłość i inne wiersze”, Ilustrował Wojciech Wołyński. Wydawnictwo a5, Kraków 2016, ss. 192.