Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Ostatniej nocy nie było choćby 10 minut bez huku przelatującego samolotu czy rozbłysku na niebie – mówił 4 grudnia rzecznik UNICEF-u w wiadomości głosowej opublikowanej na platformie X. Po przedłużonym o kilka dni zawieszeniu broni – podczas którego Hamas uwolnił ponad stu zakładników, a z izraelskich więzień wypuszczono ok. 240 Palestyńczyków – wojna wróciła na całego. W Izraelu specjalna komisja medyczna porównuje filmy z rajdu Hamasu 7 października z zeznaniami zwolnionych. Po to, aby już teraz uznać niektórych zakładników za zmarłych i skrócić udręki rodzin, od dwóch miesięcy niepewnych co do ich losu. Nic nie wskazuje na to, aby wojnę ponownie wstrzymano.
Ministerstwo Zdrowia w Strefie Gazy podało, że w izraelskiej ofensywie zginęło już 15,5 tys. ludzi, a kolejne 6,8 tys. uznaje się za zaginionych (ministerstwo jest kontrolowane przez Hamas, ale podawane dotąd przez nie statystyki ofiar były przez WHO uznawane za wiarygodne). Według ONZ trzy czwarte mieszkańców Strefy musiało uciekać z domów. Większość kierowała się z gęsto zaludnionej północnej części Strefy do największego na południu – ćwierćmilionowego w czasie pokoju – miasta Chan Junus. Dla Izraela jest ono teraz głównym celem ofensywy, dla cywilów miejscem schronienia, a dla Hamasu – gniazdem obrony.
Izrael informuje, że od wznowienia walk wziął na cel ok. 200 miejsc służących Hamasowi; są wśród nich szkoły i inne budynki użyteczności publicznej. Rzecznik izraelskiej armii zaprzeczył, by zamierzała ona całkowicie wygnać Palestyńczyków z Gazy (takie sugestie pojawiały się wcześniej ze strony niektórych polityków). Ale im więcej terytorium kontroluje Izrael, pod większą presją znajduje się też wojsko – w Chan Junus już nie będzie mogło usprawiedliwiać śmierci cywilów twierdzeniem, że wcześniej mieli oni możliwość ewakuacji. Stąd już nie ma dokąd uciekać.