Po młodości

Pierwszy sezon „Yellowjackets” jest narracyjnie bezbłędny, wszystko jest tu na swoim miejscu. Także wtedy, gdy horror i tajemnice leśnych pustkowi nawiedzają współczesną podmiejską rzeczywistość.

08.08.2022

Czyta się kilka minut

Kadr z filmu „Yellowjackets” / MATERIAŁY PRASOWE CANAL+
Kadr z filmu „Yellowjackets” / MATERIAŁY PRASOWE CANAL+

Na początku widzimy czarny ekran i słyszymy przyspieszony oddech, najpewniej kobiety. Gdy pojawia się obraz, widzimy ją biegnącą ile sił przed siebie w zimowy las, jakby uciekała przed czymś, co zagraża jej życiu. Szybko montowane zbliżenia pokazują tajemnicze symbole wyryte na drzewach i zawieszone na nich figury ze szmat i patyków, wyglądające, jakby miały odstraszać złe duchy albo budzić przerażenie wśród obcych próbujących wkroczyć w leśną głuszę.

Dziewczynie nie udaje się uciec: wpada w pułapkę, ląduje w dole, w którego dno wbite zostały zaostrzone patyki. Do pułapki podchodzi inna postać, najpewniej także młoda kobieta. Na głowie ma maskę ze zwierzęcych skór, skóra okrywa też jej plecy, jak peleryna. Pod tym nakryciem widzimy koszulkę szkolnej drużyny piłkarskiej.

Władczynie much z przedmieścia

Tak zaczyna się „Yellowjackets”, w Stanach sensacja serialowej zimy, od lata dostępny w Polsce na Canal+. Opowieść rozgrywa się na trzech planach czasowych, które będą się mieszać na przestrzeni wszystkich odcinków. Pierwszy rozgrywa się w połowie lat 90. w New Jersey. Obserwujemy typowe dla nastolatek perypetie grupy dziewcząt z ogólniaka, grających w szkolnej drużynie piłkarskiej.

Drużyna awansuje do finału ogólnoamerykańskich rozgrywek, dziewczyny wsiadają do samolotu, który ma je zabrać do Seattle. Samolot rozbija się w niedostępnych górach Kanady. Pomoc nie nadchodzi, rozbitkowie będą musieli przeżyć w lesie – ich walka o przetrwanie to druga płaszczyzna narracyjna.

Trzeci plan pokazuje czasy współczesne. Cztery kobiety, które przetrwały w lasach, wróciły do domu, wiodą w miarę normalne życie kobiet w średnim wieku ze średniej klasy społecznej. Choć każda z nich mogłaby sprzedać swoją historię za duże pieniądze, to żadna nie jest gotowa powiedzieć nawet samej sobie, co tak naprawdę się stało na kanadyjskim pustkowiu. W pierwszym odcinku kilka scen sugeruje, że społeczność nastolatek posuwa się do kanibalizmu, a może do rytuałów związanych ze składaniem ofiar z ludzi – mamy jednak poczucie, że jakkolwiek dramatyczne byłyby to wydarzenia, to tajemnica, jaką skrywa czwórka bohaterek, jest jeszcze bardziej przerażająca.

Współtwórczyni „Yellowjackets”, Ashley Lyle, mówiła w rozmowie z „New York Timesem”, że inspiracją był artykuł o planowanej nowej filmowej adaptacji „Władcy much” Williama Goldinga, gdzie chłopców miały zastąpić dziewczyny. A właściwie nie sam artykuł, tylko komentarze wokół niego w internecie typu: „no i co miałoby być ciekawego w tej historii?! To, jak dziewczyny zawspółpracują się na śmierć?”. W odpowiedzi na podobne głosy Lyle wspólnie ze swoim życiowym partnerem, scenarzystą Bartem Nickersonem, wymyśliła serial, w którym katastrofa staje się katalizatorem wyzwalającym tłumioną na co dzień emocjonalną intensywność nastoletnich bohaterek – łącznie z zazdrością, agresją, skłonnością do przemocy, drapieżnymi apetytami seksualnymi.

Najważniejszą narracyjną płaszczyzną, nadającą ton całej produkcji, jest ta współczesna: rzeczywistość podmiejskiej nudy, prozaicznych problemów, małych radości i uporczywych niedogodności, w jakiej tkwią cztery zdecydowanie dorosłe bohaterki.

Zło w sercu lasu

Połączenie trzech linii narracyjnych wymusza też na serialu hybrydową formułę gatunkową. Sceny chronologicznie najwcześniejsze to konwencja serialu dla nastolatków, czy raczej serialu o nastolatkach kręconego tak, jakby kierowany był do widzów dorosłych. Jesteśmy w kraj­obrazie telewizyjnym po „Euforii”, radykalnie przesuwającej to, co można pokazać w telewizyjnych produkcjach o młodych bohaterach. „Yellowjackets” jest mniej ostentacyjne niż produkcja HBO, bardziej wyciszone i dyskretne, ale kolejne retrospekcje pokazują nam, jak mroczny, nieprzyjazny i zimny był świat bohaterek. Widzimy przemoc domową, alkoholizm, biedę, rówieśnicze prześladowania, depresję. Współczesna rama narracyjna i świadomość, że większość bohaterek scen z połowy lat 90. najpewniej nie przeżyła ­katastrofy, że obcujemy poniekąd z widmami, nadają scenom jak z filmu dla młodzieży gorzki, melancholijny posmak.

Zupełnie inne konwencje rządzą fragmentami rozgrywającymi się wśród kanadyjskich pustkowi, gdzie trafiły bohaterki. Na początku są to gatunkowe wzorce widowiska katastroficznego: stawką jest konieczność przetrwania najbliższej godziny, nocy, dnia, zorganizowanie dostępu do świeżej wody, pożywienia, opatrzenie rannych w katastrofie, pochowanie zmarłych. Z czasem jednak konwencja survivalowa ustępuje innej – kina grozy. W bezkresnej głuszy rozbitkowie znajdują opuszczoną chatę w lesie. W środku na bujanym fotelu siedzi szkielet mężczyzny. Nie wiadomo, jak zginął, dlaczego nikt go nie pochował.

Nocami słychać wycie wilków, pod chatę podchodzą niedźwiedzie. W tej atmosferze łatwo się przestraszyć, łatwo ulec panice, podszeptom pobudzonej wyobraźni, wpisującej niezrozumiałe naturalne fenomeny w mitologiczne figury i narracje. Szczególnie podatna na atmosferę pustkowia wydaje się jedna dziewczyna, Lottie. Jak dowiadujemy się z retrospekcji, od dzieciństwa doświadczała tajemniczych wizji. Jej rodzice, bardzo zamożni ludzie – drużyna leciała do Seattle ich prywatnym samolotem – zagłuszali to lekami. Na pustkowiu dziewczyna odstawiona od leków zaczyna halucynować i wieszczyć. Mówi o tajemniczej, złowrogiej sile rządzącej okolicą, przestrzega, że już przeniknęła ona ciała i dusze dziewczyn i nie wypuści ich ze swojej władzy. W New Jersey podobne twierdzenia wywołałyby pukanie się w głowę koleżanek. Tu Lottie zyskuje kolejne wpatrzone w nią jak w religijną przywódczynię zwolenniczki.

W nastolatkach wychowanych na pozornie bezpiecznych, wręcz sterylnych przedmieściach w sytuacji ekstremalnej uruchamia się „popęd mitologiczny”, dziewczyny „cofają się” do najbardziej pierwotnych, mitycznych wyobrażeń na temat natury, śmierci, świata umarłych, ofiary, jakie ludzkość przekazywała sobie przez tysiąclecia przy ogniskach, na długo zanim zaczęliśmy jako gatunek życie osiadłe. Cała kultura nowoczesnej cywilizacji z końca XX wieku okazuje się jedynie fasadą, która kruszeje, gdy pojawia się autentyczna groza.

Pierwszy sezon nie rozstrzyga, czy nadprzyrodzona groza, o której z takim przekonaniem mówi Lottie, jest czymś realnym czy nie. Wiemy za to na pewno, że ukazała się nam tylko część układanki, że świat bohaterek cały czas ma więcej zagadek niż odpowiedzi. Nie wiemy, co znaczy tajemniczy symbol, wyryty na drzewie w miejscu, gdzie rozbił się samolot drużyny – gdy pojawia się on współcześnie w życiu bohaterek, budzi w nich wyraźne przerażenie. Nie wiemy, czy pojawiający się w czołówce tajemniczy mężczyzna bez oczu, którego przez całe życie widzi jedna z dziewczyn, Taissa, jest tylko rodzinną legendą, halucynacją, a może naprawdę istniejącym w świecie serialu duchem, mającym tajemniczy związek z katastrofą. Zaskakujący zwrot akcji w finale sezonu pokazuje nam, jak niewiele się dowiedzieliśmy o tym, co stało się w lasach, w tym także na temat tego, kto faktycznie w nich przetrwał, a kto nie.

Na pustyni wieku średniego

Współczesny wątek utrzymany jest w większości w konwencji dramedy, gorzkiej, przesyconej melancholią i rezygnacją depresyjnej komedii. Poczucie rezygnacji i rozczarowania łączy wszystkie cztery bohaterki. Shauna, która jako ­nastolatka dostała się na prestiżową uczelnię, utknęła w roli gospodyni domowej. Jej małżeństwo przeżywa kryzys, biznes męża – kłopoty. Ich nastoletnia córka uważa swoich rodziców za najbardziej żenujących ludzi na świecie i nie przepuszcza żadnej okazji, by dać im to odczuć. Kolejną bohaterkę, Natalie, poznajemy, gdy wychodzi z odwyku. Nie jest to jej pierwszy raz w podobnej instytucji, Natalie zawsze wraca do nałogu, jakby w ten sposób chciała zagłuszyć dramatyczną przeszłość. Misty nudzi się śmiertelnie pracując jako pielęgniarka w domu opieki dla seniorów. Pacjenci jej nie lubią, ona odpowiada im okrucieństwem i pogardą.

Najbardziej udane życie wydaje się mieć dorosła Taissa. Jest u progu politycznej kariery, startuje w pierwszych w życiu ważnych wyborach. Wcześniej zapewniła sobie i rodzinie finansowe bezpieczeństwo, ma wspierającą żonę, wspólnie wychowują kilkuletniego synka. Szybko okazuje się, że to tylko pozory: Taissa sprawia wrażenie dobrze funkcjonującej osoby tylko dlatego, że systematycznie wypiera swoje traumy z przeszłości – to, co wyparte, wraca jednak w makabrycznej formie.

Wyparcie jest zresztą słowem kluczem, który pasuje do wszystkich bohaterek. Shauna trzyma w sejfie swoje dzienniki z pobytu w leśnym pustkowiu. Gdy nikt nie widzi, czyta ich fragmenty w samotności. Wiele miejsca zajmuje w nich opis relacji z najbliższą przyjaciółką, Jackie, która najpewniej nie przeżyła katastrofy. Nie wiemy, jaką rolę odegrała w tym Shauna, wiemy, że ich pozornie doskonała przyjaźń od początku była pełna kłamstw, zazdrości, resentymentu, że Shauna ma wobec najpewniej zmarłej koleżanki poczucie winy. Gdy Shauna w trakcie halloweenowego przyjęcia spotyka przypadkowo swoją córkę, która dawną piłkarską kurtkę matki założyła jako kostium, ma wrażenie, że widzi ducha Jackie.

Duchy często pojawiają się w kinie jako znak nieprzepracowanej żałoby, widma domagają się tego, by żywi pożegnali się prawidłowo ze swoimi umarłymi, pomagając im przejść na drugą stronę. „Yellowjackets” jest też serialem o problemie z przepracowaniem, a nawet z rozpoczęciem żałoby. Na dwóch ­poziomach. Na dosłownym poziomie żałoby po koleżankach i przyjaciółkach, które nie przetrwały. Shuana, Taissa i pozostałe bohaterki nie mogą ich opłakać, bo nie chcą nawet same przed sobą ­przyznać, co właściwie zdarzyło się ćwierć wieku temu.

Na bardziej metaforycznym poziomie bohaterki nie mogą przepracować żałoby po przerwanej młodości, ­rozumianej jako czas nieskończonych ­możliwości, ­biegunowo odmienny od monotonnego czasu „pustyni wieku średniego”, gdy możliwości zrealizowania własnego potencjału nieubłaganie się zawężają. W rolach dorosłych bohaterek obsadzone zostały zresztą aktorki, które w latach 90. jako bardzo młode osoby doświadczyły eksplozji sławy i później całe zawodowe życie walczyły, by dorównać swoim pierwszym sukcesom. Christinę Ricci (Misty) cały świat poznał, gdy jako jedenastolatka wcieliła się w rolę Wednesday w „Rodzinie Adamsów” (1991), Juliette ­Lewis (Natalie) wypłynęła na fali skandalicznego sukcesu „Urodzonych morderców” (1994) Olivera Stone’a, a Melanie Lynskey (Shauna) po debiucie u boku Kate Winslet w „Niebiańskich istotach” (1994) z nieznanej nikomu dziewczyny z Nowej Zelandii zmieniła się w powszechnie rozpoznawalną aktorkę kina niezależnego. Ricci wprost mówiła, że w pracę nad rolą Misty włożyła własne doświadczenia z „traumą” dziecięcej sławy.

Amerykańska popkultura ma obsesję na punkcie czasów liceum. Filmy o ogólniaku stworzyły własny gatunek i mitologię. Twórcy ciągle wracają do tego okresu, powstają osadzone w realiach współczesnej amerykańskiej szkoły średniej adaptacje literackiej klasyki (od Szekspira przez ­„Niebezpieczne związki” po Jane Austen) i nawet takie gatunki jak horror wampiryczny wracają do szkoły. „Yellowjackets” proponuje odwrotny zabieg. Przedstawia opowieść o nastolatkach z punktu widzenia dorosłych, przefiltrowaną przez ich życiową mądrość i życiowe rozczarowania. Nie przestając przyciągać uwagi widza bogatą, pełną zagadek intrygą, serial pokazuje, jak toksyczne mogą się stać fantazje uczepione desperacko okresu, gdy wydawało się, że cały świat należy do nas. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 33/2022