Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Najciekawsza wydaje mi się ich konfrontacja – listy książek stworzonej przez jurorów, czyli grono 13 osób zawodowo związanych z pisaniem (siedmiu kobiet i sześciu mężczyzn) z rankingiem powstałym na podstawie głosów anonimowych czytelników. Otóż, jeśli deklarowanym celem akcji (poza aspektem promocyjnym sieci Empik) jest zachęta do czytania, to lista czytelników jest ciekawsza. Obie setki obiecują przyjemność lub pożytek, które płyną z lektury, ale lista „ekspercka” ciąży bardziej w stronę kanonu, a więc powinności i pożytku czytania, podczas gdy ranking czytelników eksponuje popędowe przeżywanie lektury (pierwsze miejsce zajmuje cykl o Harrym Potterze, drugie – „Jestem kibolem” Krzysztofa Korsaka). Mimo to nie dominują w nim lektury czystej przyjemności, ale jest tam sporo książek autorów klasycznych (Bułhakow, Dostojewski, Gombrowicz, Prus, Szekspir), które powtarzają się w obu zestawieniach.
Wartością obu list jest ich różnorodność i swoisty bałagan, co lepiej odpowiada historii naszego czytania niż spisy lektur kanonicznych. Kanon jest nieludzki, czyta się go w imię wartości ponadjednostkowych: wspólnoty, narodu, historii, kultury, profesji, salonu. Tymczasem naszemu czytającemu istnieniu szczęśliwie „odmówiono idiotyzmu doskonałości”, o czym obie listy dowodnie zaświadczają, a mam też nadzieję, że spowodują powstawanie list alternatywnych, aby właściwym celem promocji było samo czytanie.
W tle tej pożytecznej zabawy kryją się jednak sprawy poważne. Po pierwsze, troska o stan rodzimego czytelnictwa, którą nazwałbym troską obywatelską. Wyrasta ona z przekonania, że społeczeństwo złożone z jednostek czytających książki jest lepsze od tego, w którym obywatele czytają niewiele lub nic. Wiemy, że sam przymus szkolnej lektury nie wystarczy, aby wykształcić kogoś, dla kogo czytanie książek stanie się praktyką codzienną. Tradycyjne instytucje literatury (szkoła, uniwersytet, krytyka literacka) muszą szukać wsparcia lub wymuszać je z każdej strony: od wielkich portali społecznościowych przez blogosferę, po magazyny „lifestylowe”. Po drugie, w nieprzerwanych dyskusjach o tym, co powinny czytać dzieci i młodzież w polskiej szkole, często pojawia się postulat odwołania się do aktualnych gustów czytelniczych. Gdyby posłuchać głosu zbiorowości, która uczestniczyła w tworzeniu list Empiku, niemal zniknęłaby ze szkolnych spisów lektur literatura polska, a już z pewnością polska poezja. Jeśli jedną z funkcji literatury jest dostarczanie społeczeństwu form samorozumienia, to bez czytania i poznawania literatury polskiej stanie się to niemożliwe.
Książki są także po to, aby opowiedzieć o sobie światu, gdyż na razie wciąż wie o nas niewiele. Na liście „1001 Books You Must Read Before You Die” (2010) mamy jedną polską książkę – „Quo vadis” Henryka Sienkiewicza, zaś wśród 25 autorek, które – według sieci księgarni Powell – musisz przeczytać przed śmiercią, jest Wisława Szymborska. ©