Młoda moda na czytanie

Coraz więcej nastolatków znów sięga po książki, ich ulubioną autorką jest Weronika Marczak. Rośnie głód opowieści o życiu, które dorastający ludzie potrzebują ułożyć sobie po swojemu. Na przekór gustom krytyków.

12.06.2023

Czyta się kilka minut

Kolejka po „Rodzinę Monet” Weroniki Marczak, Targi Książki Empiku w Warszawie, 27 maja 2023 r. / EMPIK / MATERIAŁY PRASOWE
Kolejka po „Rodzinę Monet” Weroniki Marczak, Targi Książki Empiku w Warszawie, 27 maja 2023 r. / EMPIK / MATERIAŁY PRASOWE

Od pewnego czasu każde z nas może zamieszkać w Hogwarcie. Bilet w jedną stronę kosztuje ok. 300 złotych, w cenie jest zakwaterowanie z wyżywieniem, miotła, nauka przygotowywania eliksirów i przysposobienie do walki na zaklęcia.

Co prawda nie poznamy osobiście Harry’ego Pottera ani Hermiony Granger, ale to niezła okazja na podróż w czasie – akcja „Dziedzictwa Hogwartu” rozgrywa się w XIX-wiecznych przestrzeniach Szkoły Magii i Czarodziejstwa. Otwarty świat gry przyciąga przed konsole i ekrany komputerów zarówno trzydziestolatków, którzy dorastali z przygodami młodego czarodzieja, jak i nastolatków, którzy zetknęli się z nim najpierw za sprawą fanfików (krótkich amatorskich opowiadań zamieszczanych w sieci) czy trendów na TikToku. Ale właściwie z Potterem było tak od początku – bo czy była to opowieść wyłącznie dla dzieci?

Nawet Mróz zostaje w tyle

Kiedy pojawiały się polskie tłumaczenia kolejnych tomów autorstwa J.K. Rowling, przygotowywałam się do matury. Jednocześnie z zainteresowaniem zerkałam na młodszą siostrę, która całymi dniami, mimo słonecznej pogody, chowała głowę w zadrukowanych drobnym fontem grubych księgach. W końcu porzuciłam powtórki z lektur, by sprawdzić, o co gimnazjaliści robią tyle szumu. „Kamień filozoficzny” pochłonęłam jeszcze tego samego wieczoru, na dobre zostawiając za sobą Hogwart dopiero w połowie trzeciej części przygód.

Ale przecież nie tylko książki Rowling miały taki efekt. Podobnie było z sagą „Zmierzch” Stephenie Meyer, a potem z serialami takimi jak „Stranger Things” czy „Euforia”. Oglądaliśmy wszyscy, choć bohaterami są dzieciaki.

Dziś tomy „Zmierzchu” leżą w empikach lekko przykurzone obok wciąż poszerzającej się serii książek Rafała Kosika o Feliksie, Necie i Nice (ostatnio ukazała się jej 17. część) oraz kolejnych wydań lektur – wszystkie one muszą ustąpić miejsca nowym tytułom. Sieć ma w ofercie ponad tysiąc powieści dla młodzieży. W ciągu ostatniego roku ich sprzedaż wzrosła dwukrotnie, co skłoniło Empik do wyodrębnienia w salonach kategorii „Young Adult” (YA to – najprościej rzecz ujmując – literatura dedykowana osobom wkraczającym w dorosłość). Wchodząc do księgarni można odnieść wrażenie, że pozycje dla nastolatków zajmują niemal połowę wszystkich ­regałów. Każde duże wydawnictwo ma swój młodzieżowy imprint albo osobną serię, a publikowaniem dla młodych czytelników zajmują się nawet ci, którzy dotąd specjalizowali się wyłącznie w literaturze fachowej.

Choć wydawcy niechętnie dzielą się liczbami, wiadomo, że nakład pierwszej części popularnej serii „Rodzina Monet” Weroniki Marczak wyniósł ponad 100 tys. egzemplarzy. Dziś na półkach jest już pięć książek o przygodach Hailie i jej braci. Równie poczytna Katarzyna Barlińska wydała w 2022 r. trzy powieści, sprzedając łącznie – wedle rankingu „Wprost” – ponad 145 tys. egzemplarzy. To mniej więcej tyle, ile egzemplarzy swojej ostatniej książki sprzedała Olga Tokarczuk.

Zarówno wśród bestsellerów Empiku, jak i na liście dwudziestu najchętniej kupowanych książek Nielsen Bookscan Polska (zawierającej dane z księgarni internetowych i marketów) czy w tzw. topce księgarni wysyłkowej TaniaKsiazka.pl, co najmniej połowa to pozycje z kategorii „dla młodzieży”. Wygrywają one w rankingach popularności z autobiografią księcia Harry’ego, kryminałami Remigiusza Mroza czy poradnikami Natalii de Barbaro. O poczytności nowej prozy świadczą także ilości wypożyczeń w bibliotekach.

Kolejka po autograf

– Gdy tylko pojawiły się książki z gatunku YA, zyskały ogromne powodzenie u naszych czytelników, zwłaszcza starszej młodzieży – mówi „Tygodnikowi” Urszula Moskal z Miejskiej Biblioteki Publicznej w Tarnowie. Wśród najpopularniejszych wymienia m.in. powieści Weroniki Marczak czy Edyty Prusinowskiej, ale też Colleen Hoover (Amerykanki, która pierwsze książki wydała dekadę temu własnym sumptem). O podobnych tendencjach mówi także m.in. bibliotekarka ze śląskich Żorów (zob. ramka).

Z opublikowanego pod koniec kwietnia raportu Biblioteki Narodowej wynika, że ponad 70 proc. nastolatków czyta książki (w 2021 r. czytanie deklarowało 60 proc.). W tej grupie przybyło czytelników i czytelniczek (albo – jak mówią o sobie te ostatnie – „książkar”) przyswajających sobie więcej niż siedem tytułów rocznie (wzrost z 5 do 18 proc.). To najbardziej aktywni, oddani swojej pasji młodzi ludzie, których widać nie tylko w księgarniach i bibliotekach, ale też na festiwalach, kiermaszach i spotkaniach autorskich. Pół roku temu na Targach Książki w Krakowie po autograf ulubionych autorek młodzi czytelnicy, zapobiegliwie wyposażeni w prowiant i termosy z herbatą, czekali nawet po kilka godzin dziennie. I nie był to wcale obciach, o czym świadczyły liczne tweety i tiktoki udostępniane rówieśnikom.

Obserwując ten trend, Poznań z literatury dla młodzieży uczynił główny punkt odbywającej się na początku marca tego roku imprezy – autorzy kategorii YA mieli na targach książki specjalnie przygotowaną „Strefę Podpisów” do spotkań z wielbicielami. Była też „Strefa Book­Tooka” dla nastoletnich recenzentów. Podobną strategię przyjęły majowe Targi Książek i Mediów Vivelo, wydzielając osobne pasmo dla spotkań z twórcami związanymi z YA. Pod koniec maja Empik przeniósł świat powieści Weroniki Marczak w przestrzeń miejską, tworząc w centrum Warszawy pop-up store (tzw. sklep tymczasowy), urządzony tak, by przypominał pokój głównej bohaterki „Rodziny Monet”. W środku na swoje czytelniczki i czytelników czekała podpisująca egzemplarze autorka. Kolejka – w której dzielnie stali także rodzice książkar – zaczęła się ustawiać już o 5 rano, a organizatorzy szacują, że przez pokój Hailie tylko jednego dnia przewinęło się ok. 1700 osób.

– Także wejściówki na zwiedzanie Young Power House rozeszły się szybko – opowiada „Tygodnikowi” menadżerka kategorii YA Empiku, Julia Kasicka. Była to przestrzeń ze specjalnie zaaranżowanymi wnętrzami poświęconymi twórczości Katarzyny Barlińskiej, Natalii Fromuth, Moniki Rutki, Marty Łabędzkiej i Moniki Marszałek. – Czytelniczki wchodziły w dziesięcioosobowych grupach, mogąc spędzić z ulubioną pisarką kilka chwil w kameralnej atmosferze.

Wszystko wskazuje na to, że kupowanie i czytanie książek stało się ostatnio bardzo modne.

Co łączy Sanah, fandom i Netfliksa

Kiedy razem z siostrą śledziłyśmy przygody Harry’ego Pottera, a potem z rodzicami oglądałyśmy filmowe adaptacje kolejnych powieści Rowling, całą rodziną mimowolnie stawaliśmy się częścią zjawiska, które opisał amerykański filozof i medioznawca Neil Postman w książce „Disappearance of Childhood”. Postawił on tezę o rozpraszaniu się granicy między tradycyjnie rozumianym dzieciństwem a dorosłością. Tendencja zacierania różnic w stylu życia rodziców i ich dzieci polega na tym, że w wolnym czasie gramy w te same gry, oglądamy te same filmy i seriale oraz – no właśnie – czytamy podobne książki.

To tzw. crossover phenomenon – wyjaśnia prof. Maciej Wróblewski, kierownik Katedry Antropologii Literatury i Nowych Mediów na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu.

– Obserwuję to na fandomach: Pyrkonie czy naszym toruńskim Coperniconie. Na tego typu imprezy przychodzą rodzice z dziećmi albo dziadkowie z wnukami. Proszę się także przyjrzeć publiczności koncertów muzyki popularnej – mówi Wróblewski, a ja widzę międzypokoleniową grupę słuchaczek piosenkarki Sanah czy łączące pokolenia przedsięwzięcia Jimka (Radzimira Dębskiego) z cyklu „Historia hip-hopu”. – Nastolatkowie chodzą na nie z rodzicami. Muzykę popularną, fandom i literaturę YA łączy to, że znosi granicę między dorosłym a nastolatkiem.

Oczywiście to wszystko nie wydarzyło się wczoraj. – Jedną z pierwszych książek z gatunku YA była „Alicja w Krainie Czarów” Lewisa Carrolla wydana w 1865 r. oraz „Królewna i goblin” George’a MacDonalda z roku 1872 – mówi Wróblewski. – MacDonald był z kolei mentorem twórcy kolejnego dzieła z tej kategorii, czyli J.R.R. Tolkiena, autora „Władcy Pierścieni” (1954-55). Wszystkie trzy utwory nie były kierowane do dziecięcego czytelnika, raczej do kogoś, kto wchodzi w fazę dorastania, formowania, poszukuje własnej tożsamości.

Do tego rodzaju powieści, kierowanych do osób dorastających, zaliczyć można m.in. „Buszującego w zbożu” J.D. Salingera (1951), który do dziś pojawia się jako punkt odniesienia wielu utworów z gatunku Young Adult czy New Adult (to z kolei proza dedykowana osobom w wieku 18–25 lat), ulegając przemianom wraz z przeobrażeniami kulturowymi. Zmieniają się także sami czytelnicy.

Moda na czytanie młodzieżówek – jak pokazują słupki sprzedaży Empiku – rozpoczęła się niedługo po wybuchu pandemii. Co ciekawe, najpierw nastąpił powrót do „lektury obowiązkowej milenialsów, czyli serii o Harrym Potterze. Niedługo później zaobserwowaliśmy, że młodzi czytelnicy szukają kolejnych tytułów” – pisała w zeszłym roku w jednym z raportów nt. literatury młodzieżowej Joanna Marczuk, menadżerka działu Online Books. Jakich? Prześledźmy najpopularniejsze trendy.

Tak pachnie Ameryka

Wystarczy spojrzeć na okładki, by przekonać się, że większość hitów tego rynku – mimo widniejących na nich polskich nazwisk autorek i autorów – ma anglojęzyczne tytuły, a ich akcja rozgrywa się daleko od Warszawy. „For Sure Not You” Weroniki Ancerowicz, „Flaw(less). Opowiedz mi nasze historie” Marty Łabędzkiej, „Winter Flower” Julii Brylewskiej, „Let me in” Natalii Fromuth, „He’s Dangerous” Sylwii Kubali, „Spark. The Chain” Moniki Rutki – są ich dziesiątki. Dla nastolatków angielski to język ulubionej muzyki i seriali, jego znajomość niezbędna jest do tego, by grać online i kontaktować się ze znajomymi poznanymi na Twitterze czy TikToku. Wielu młodych czytelników sięga po książki w oryginale, zanim pojawią się na rynku polskie przekłady.

Prof. Małgorzata Chrobak, kierowniczka Centrum Badań nad Literaturą dla Dzieci i Młodzieży z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie potwierdza, że młodzi czytelnicy robią rozeznanie m.in. na portalach takich jak amerykański Goodreads. – Dowiadują się, co jest na czele listy bestsellerów i czytają, a potem dzielą się informacjami o nowych autorach i tytułach w mediach społecznościowych. Komentowane książki przyciągają uwagę polskich wydawców, często decydujących się pod ich wpływem na podjęcie współpracy z zagranicznym autorem. W sieci pojawiają się także nieoficjalne, amatorskie tłumaczenia fragmentów popularnych za granicą książek, które stają się podstawą do lobbowania przez czytelniczki i czytelników na rzecz wprowadzenia jakiegoś tytułu na nasz rynek. Osiąga on potem gigantyczne nakłady – tłumaczy prof. Chrobak.

Bohaterka Weroniki Marczak już na pierwszych stronach powieści przeprowadza się do Stanów. „Ameryka pachniała inaczej, wyraziściej” – myśli Hailie z „Rodziny Monet” zaraz po wyjściu z samolotu na płytę lotniska.

– Z jednej strony to miejsce wciąż owiane tajemnicą – mówi Marczak w rozmowie z „Tygodnikiem”. – A z drugiej: organizuje uniwersalny świat przedstawiony. Wszyscy oglądamy dziś seriale i czytamy książki, których akcja rozgrywa się w Stanach.

Nawet jeśli pisana z myślą o młodych odbiorcach historia toczy się nad polskim morzem – jak w serialu HBO Max „#BringBackAlice” (reż. Dawid Nickel) – podkręcona wizualnie Gdynia przypomina Miami Beach, a gdańskie liceum amerykańską szkołę średnią z charakterystycznymi szafkami na książki i drużyną cheerleaderek. Seriale w serwisach streamingowych to produkty dla międzynarodowej publiczności, muszą przemawiać do wyobraźni widza w każdym zakątku świata – są więc skazane na pewnego rodzaju homogeniczność.

Także Marczak nie ukrywa pragmatycznego podejścia dla osadzenia swojej historii w USA przyznając, że opisując perypetie Hailie od razu tłumaczyła je na angielski. Choć modelowanie świata przedstawionego w taki sposób, by przypominał niedookreślone miejsce naszych marzeń wydaje się typowe dla współczesnych produkcji, to kiedy wracam do serialu „Szaleństwa Majki Skowron” z 1976 r. (na podstawie powieści i wedle scenariusza Aleksandra Minkowskiego) jestem pewna, że pływające po mazurskich jeziorach motorówki i jachty robiły na widzach podobne wrażenie. Zdjęcia Wiesława Zdorta nie próbowały wcale uchwycić codzienności PRL-u.

Popularność anglojęzycznych tytułów i światów przedstawionych Małgorzata Chrobak wiąże też z brakiem zainteresowania młodych czytelników rodzimą literaturą młodzieżową, która przez lata była traktowana po macoszemu. Wydawnictwa rzadko publikowały książki debiutantów, niechętnie inwestowały w promocję wartościowych tytułów, o szkolnych lekturach nie wspominając. W serii „Plus Minus 16” łódzkiego Wydawnictwa Literatura ukazują się cenione przez krytyków książki Pawła Beręsewicza, Barbary Kosmowskiej i Katarzyny Ryrych. Dobrze napisane, dojrzałe, poruszające temat utraty i żałoby, niepełnosprawności, pierwszych miłości – wskazują sposoby i kierunki rozwiązywania nastoletnich problemów. Kiedy jednak czytam zbiór opowiadań „Sezon na zielone kasztany” Kosmowskiej, staje się jasne, że poza językiem i estetyką, ważnym kryterium jest autentyczność, której może tu młodym czytelniczkom i czytelnikom brakować – wystarczy wspomnieć, że bohaterowie zamiast robić rolki i tiktoki zaczepiają się na Gadu-Gadu.

Dlaczego w odcinkach

Książkary przeczesują więc amerykańskie serwisy w poszukiwaniu ciekawych tytułów i mogą wpływać na kolejność tłumaczeń zagranicznych pozycji na język polski. To jednak nie wszystko – od kilkunastu lat działają platformy i aplikacje, które pozwalają twórczyniom i twórcom publikować amatorskie powieści, także w odcinkach. Omijając niechętnych im dotąd wydawców i sprawiając, że czytanie opowieści stało się atrakcyjne i dostępne dla każdego – wystarczy smartfon.

– Tylko w ciągu ostatnich pięciu lat liczba tytułów wydanych samodzielnie przez autorów wzrosła na świecie trzycyfrowo – mówi „Tygodnikowi” Agnieszka Zienkowicz, odpowiedzialna za aplikację Empik Go.

Jedną z popularniejszych aplikacji jest założony w 2006 r. Wattpad – to na nim Weronika Marczak zdobyła pierwszych wielbicieli „Rodziny Monet”. Tam odnalazło ją także wydawnictwo Muza, które dla młodszych czytelniczek i czytelników utworzyło imprint You&YA. Na Wattpadzie – wbrew opiniom, że jest to miejsce dla grafomanów czy gwiazd jednego sezonu – publikowała rozdział po rozdziale jedną ze swoich książek autorka „Opowieści podręcznej” Margaret Atwood.

Jak to działa? Zakładamy konto, wybieramy gatunek, którego będziemy się trzymać („Duchowe”, „Fanfiction”, „O wilkołakach”, „Przygodowe” itd.) i wrzucamy albo wyszukujemy tekst (Atwood, z autorką dystopijnej powieści „Siła” Naomi Alderman, pisały na cztery ręce historię o zombie). Każdy może tu zostawić komentarz – nie tylko pod tekstem, bo Watt­pad pozwala skomentować także pojedyncze zdania czy akapity. Bywa, że na temat zwrotów akcji albo nowych bohaterów cyklu wypowiada się jednocześnie kilkaset osób, niejednokrotnie wpływając na kierunek, w którym rozwija się fabuła. To po prostu świetna i – co równie istotne – budująca społeczność zabawa.

Wattpad to także bezpieczna przestrzeń do snucia fantazji, miejsce do tworzenia fanfików z gatunku „fluff” (taki tytuł ma jedna z powieści dla młodzieży Natalii Osińskiej) – czyli takich, w którym bohaterom nie przydarzy się nic złego (ma to szczególne znaczenie np. dla osób LGBTQ+, a queerowe młodzieżówki to jeden z popularniejszych trendów).

Warto o tym pamiętać, zanim „pochylimy się z troską” nad jakością tego typu twórczości, skądinąd traktowanej przez same czytelniczki i czytelników z dystansem i humorem. Dla osób, z którymi rozmawiam, pisząc ten tekst, jasne są mankamenty czy niedociągnięcia w budowie postaci, także w prozie ulubionej Weroniki Marczak, co nie przeszkadza im cieszyć się wartką, baśniową akcją serii. Poza tym, świat przedstawiony to świetny punkt wyjścia do tworzenia fanfików (rozwijających losy bohaterów wedle własnej fantazji) oraz gier RP (role play) organizowanych spontanicznie na Discordzie albo Messengerze.

Nic dziwnego, że na początku maja, chcąc dogonić trend, Empik otworzył platformę, która umożliwia amatorom publikację i sprzedaż książek w formie ebooków, bez pośrednictwa wydawców. Self-publishing odwołuje się nie tylko do marzenia o powtórzeniu sukcesów legendarnych już debiutantek, jakimi są Marczak, Barlińska, Hoover czy Alice ­Oseman, której komiks dla młodzieży „Heartstopper” (opowiadający o zauroczeniu między chłopcami) został sfilmowany przez Netfliksa. Wpisuje się on w szerszy trend o spełnieniu nowego amerykańskiego snu, w którym wystarczy założyć konto w jednej z aplikacji i robić swoje, by w końcu zdobyć oszałamiające zasięgi i zacząć porządnie zarabiać na swoim hobby.

Jak się masz, kochanie

Fanfiki, wilkołaki oraz magia i miecz to nie jedyne popularne tematy opowieści dla młodych czytelniczek i czytelników. Badacze i bibliotekarze wymieniają też historie obyczajowe zawierające wątki związane ze zdrowiem psychicznym, zaburzeniami odżywiania, wątpliwościami dotyczącymi własnej seksualności. Wedle prof. Chrobak pewna „emocjonalna nadwyżka” to „najlepszy przepis” na książkę z gatunku YA:

– Im bardziej skrajne są emocje, tym lepiej. Największym zainteresowaniem cieszą się fabuły, które przedstawiają bohaterów w jakimś dramatycznym momencie towarzyszącym wkraczaniu w dorosłość. Schemat ten jest skądinąd bliski tradycyjnej literaturze młodzieżowej w duchu Bahdaja, Siesickiej czy Minkowskiego – mówi badaczka.

Co jest zatem nowego we współczesnych młodzieżówkach? Zdecydowanie nadmiar traumatyzujących przeżyć, z którymi musi sobie poradzić nastoletni bohater, wyjaśnia prof. Chrobak: – Skala problemów zebranych na kartach jednej powieści – od śmiertelnej choroby, samobójstwa w rodzinie, poprzez zakazaną miłość po doświadczenie molestowania seksualnego – sprawia, że literatura YA przypomina bardziej melodramatyczne historie dla dorosłych niż typowe książki dla nastolatków. Ich walor polega na dostarczaniu odbiorcy silnych wzruszeń, bo tego przede wszystkim poszukują w literaturze młodzi ludzie, którzy na etapie dorastania sami przeżywają ciągłą huśtawkę nastrojów, łatwo przechodząc od łez do radości. Problemy z własną emocjonalnością oraz tożsamością chętnie konfrontują z bohaterkami pokroju Tośka z „Fanfika” Natalii Osińskiej.

Jak zauważa badaczka, popularny w nurcie YA motyw gwałtownej miłości nawiązuje do literatury romantycznej spod znaku Waltera Scotta i Emily Brontë: on to łotr, bad boy, na którego bohaterka (albo bohater) chcąc nie chcąc musi zwrócić uwagę (taki wątek pojawia się zarówno w powieściach Katarzyny Barlińskiej, jak i serialu „#BringBackAlice”). Uczucie, które się rodzi między bohaterami, będzie balansować między wzajemną niechęcią czy wrogością a fascynacją i pożądaniem.

Czasem nurt YA testuje jeszcze trudniejsze, choć równie romantyczne scenariusze: oto grupa śmiertelnie chorych nastolatków, cierpiących na różne odmiany nieuleczalnych chorób, mieszka w dość elitarnym hospicjum, wyglądającym jak drogie, prywatne liceum (negatyw ­Hogwartu). Młodzi zaprzyjaźniają się i co noc po kryjomu spotykają w bibliotece, by opowiadać sobie straszne historie. Muszę zdradzić zakończenie: wszyscy bohaterowie netfliksowego serialu „Klub Północny” ostatecznie umierają, czyli zostają tak naprawdę... wiecznymi nastolatkami. Dlaczego?

Spytana o ten trend prof. Chrobak szybko łączy „Klub...” z popularnym gatunkiem sick-lit, czyli literaturą YA opowiadającą o śmiertelnie chorych młodych ludziach. Najsłynniejszą przedstawicielką gatunku jest zekranizowana kilka lat temu powieść Johna Greena „Gwiazd naszych wina”, ale mamy już całkiem poczytne polskie realizacje tego gatunku – na początku czerwca wśród najpopularniejszych na liście Empiku znajdziemy m.in. „Co wyszeptał nam deszcz” Joanny Balickiej.

– O ile bohaterowie powieści dla młodzieży z lat 70., 80. czy jeszcze nawet 90. byli energiczni, buntujący się, o tyle dzisiejsza literatura YA często prezentuje bohatera, który nie chce albo nie potrafi być szczęśliwy. To nie jest ktoś idący w kierunku dojrzałości, raczej autodestrukcji.

Dlaczego bohaterowie powieści YA są często wycofani, chorzy i słabi, zmęczeni? A może wszyscy dziś tacy jesteśmy? Albo inaczej – może taki jest człowiek naszych czasów?

Co dalej, czyli happy end

Zmęczenie, czyli de facto starzenie się zachodnich społeczeństw – obecne od lat w poważnej debacie socjologów i filozofów, będące też zmartwieniem europejskich rządów – wywołuje swoisty odruch obronny w postaci rozrastającej się twórczości skierowanej do młodych czytelników, przekonuje prof. Wróblewski. Można wręcz zaryzykować twierdzenie, że właśnie „na polu literatury dla dzieci i młodzieży pojawiają się pierwsze »kuracje«, które odmładzają nasze wzorce behawioralne” – pisze w książce „Doświadczanie dzieciństwa. Studium z antropologii literatury” nasz rozmówca. Rozpatruje on w swoich badaniach fenomen popularności nurtu YA właśnie jako antidotum na „kryzys”, „upadek” i „zmierzch”, odmieniane przez wszystkie przypadki przez intelektualistów.

– Sukces Tolkiena, Rowling czy Sapkowskiego brał się z potrzeby poszukiwania przez czytelników różnych generacji wspólnych wartości, które mimo przeżytych kryzysów wciąż jeszcze pulsują, wabią nowym, odświeżającym sposobem pojmowania sensu świata – mówi Wróblewski. – Dzisiejsze wzmożone doświadczanie dzieciństwa może odznaczać się różnymi formami – mniej lub bardziej intelektualnie ambitnymi i artystycznie dopracowanymi – ale bierze swój początek z jednego pragnienia: mentalnego powrotu do własnego początku. Ma to, według mnie, siłę ocalającą.

Być może dlatego to właśnie w czasie pandemii zrodził się głód nowych, intensywnych opowieści, które dorastający dziś ludzie potrzebują ułożyć sobie po swojemu, na przekór gustom dorosłych krytyków. Być może także dlatego uwodzą one również starszych odbiorców – i dobrze. Czytelniczkom i czytelnikom, którzy wolą dowody od hipotez, pozwolę sobie przypomnieć, że w drugiej połowie lat 50. to amatorska działalność gdańskich studentów, o różnym profilu i różnej jakości, przyspieszyła krystalizowanie się nowych prądów w polskiej kulturze. Prawdziwy amator nic nie musi. Jeśli coś robi, to dlatego, że chce, albo dlatego, że – jak mówił tytuł jednego ze spektakli Teatru Bim-Bom – „coś by trzeba”. Book’s not dead! ©℗


WERONIKA MARCZAK, autorka cyklu o Rodzinie Monet:

Gdy zaczynałam pisać historię Hailie, zależało mi na tym, by pokazać przemianę głównej bohaterki z nieśmiałej dziewczynki w pewną siebie kobietę. Wbrew pozorom mierzy się ona z problemami, które na co dzień ma wiele nastolatek – musi ciągle decydować o tym, co jest dobre, a co złe. Uczy się dbać o siebie i swoje potrzeby, bo starsi bracia bardzo ją na początku ograniczają. Wchodząc w dorosłość symbolicznie zderza się z męskim, patriarchalnym światem i stara się w nim odnaleźć. „Rodzina Monet” to także opowieść o samotności oraz umiejętności cieszenia się z małych rzeczy.

Czy czytanie stało się modne? Jeśli tak, to jest to świetna wiadomość. Jest coś niesamowitego w tym, jak młodzież przeżywa obecność w świecie przedstawionym. To bardzo wdzięczna grupa czytelników, zaangażowana, potrafiąca zmotywować autora do pracy.

Dostaję bardzo dużo wiadomości od czytelniczek, które piszą, że wcześniej nie czytały książek i zaczęły od „Rodziny Monet”. Jeśli sprawiłam, że młodzi ludzie zaczynają czytać i odkrywają w tym przyjemność, a nie tylko szkolny obowiązek – bardzo się z tego cieszę. A krytyki jest więcej, im popularniejsza jest moja książka. Nie mam z tym żadnego problemu, nie czuję się też osobiście atakowana, zachowuję wobec tego wszystkiego dystans. Cieszę się, że rozmawiamy o książkach. ©


MAGDALENA SMYCZEK, bibliotekarka Strefy Młodych Miejskiej Biblioteki Publicznej w Żorach:

– Od pewnego czasu znacząco wzrosło zainteresowanie młodzieży książkami z kategorii Young i New Adult. Dotychczas młodzież głównie sięgała po fantasy (sporadycznie SF) oraz komiksy (zwłaszcza mangi). Coraz częściej wypożyczana jest jednak literatura obyczajowa, również polska, która w ostatnich latach nie należała do najpopularniejszych. Młodzi poszukują książek poświęconych trudnym tematom: toksycznej miłości, przemocy, tematyce LGBTQ+ oraz depresji i innym problemom psychicznym. Chętnie sięgają po nie również młodsze nastolatki (poniżej docelowej kategorii wiekowej), często za przyzwoleniem rodziców. Z naszych rozmów wynika, że w swoich wyborach kierują się rekomendacjami z mediów społecznościowych (TikTok i Instagram), również zagranicznych (często pytają o książki, które nie miały jeszcze premiery w Polsce), a także popularnymi i pierwotnie umieszczonymi w serwisie Wattpad.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Od 2018 r. związana z „Tygodnikiem Powszechnym”, dziennikarka i redaktorka Działu Kultury, wydawczyni strony TygodnikPowszechny.pl. W 2019 r. nominowana do nagrody Polskiej Izby Książki za najciekawszą prezentację książek i czytania w mediach drukowanych. Od… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 25/2023