Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Umarł mi przyjaciel. I co powiedzieć? Wspomnienia może i są słodkim pokarmem, ale na razie bolą. Ktoś drogi był i go nie ma. Śmiał się, a teraz się nie śmieje. Chciał gadać długo w noc, a teraz żal, że się powiedziało: „śpijmy” – bo śpi i się nie budzi.
Poznaliśmy się na pierwszym roku polonistyki. W grupie, prócz nas, było szesnaście koleżanek. „Skąd jesteś?”. „Z Oświęcimia”. „O, a ja się w Oświęcimiu urodziłem”. „A gdzie mieszkałeś?” „Na Buczka”. „A ja na Piłsudskiego”. „Ja w blokach”. „Ja w przedwojennym ceglanym domu”. Rozmowa jak z podręcznika do nauki języków obcych. Początek przyjaźni.
Z nikim tyle nie rozmawiałem o literaturze, ile z nim. Chodziliśmy wspólnie na zajęcia, dzieliliśmy się lekturami, kto z której zrobi notatki. Obaj byliśmy skrupulatni; przez lata żartowało się, że zrobione przez Jarka Górnickiego streszczenie „Wojny i pokoju” było niemal tak obszerne jak sama książka. Pisaliśmy wiersze, ale na początku nie pokazywaliśmy jeden drugiemu. Dzięki Jarkowi zacząłem słuchać więcej muzyki. Jako pierwszy puścił mi „Historię podwodną” Lecha Janerki. Poza tym lubił reggae, w liceum miał nawet własny zespół, który nazwał Zupa Nic. Ja wcześniej słuchałem dużo punka. Nasze wiersze nie były punkowe, podobał nam się Eliot. A potem to już wszystko nam się podobało, bo przyszedł 1989 rok i na uniwersytecie pojawili się Mrożek, Miłosz, Herling-Grudziński… W trakcie pierwszego spotkania z Miłoszem pilnowaliśmy z Jarkiem porządku. Byliśmy już wtedy po lekturze „nowojorskiego” numeru „Literatury na Świecie” i Dylana Thomasa…
Nie, nie da się tak opowiadać. Zbyt wiele rzeczy ważnych umyka. W jednym z wierszy Jarek sparafrazował znane zdanie Miłosza: „Co niewypowiedziane zmierza do nieistnienia”. A pod spodem dopisał: „Co nie istnieje zmierza w naszą stronę”.
Na pogrzebie jedna z jego siostrzenic powiedziała: „Dziękuję ci, wujku, za wszystkie sekrety, których nie zdradziłeś”. Te słowa uświadomiły mi coś, co powinienem dostrzec wcześniej: Jarek był człowiekiem dyskretnym. Kiedy się spotykaliśmy, rzadko mówił o wspólnych znajomych. I nigdy źle. Jeżeli kogoś krytykował po imieniu, to macherów od oświaty. Tuż po studiach zaczął pracować w Zespole Szkół Ekonomiczno-Gastronomicznych w Oświęcimiu. Przyszłe fryzjerki i kucharzy próbował zarazić miłością do literatury i piosenek Jacka Kaczmarskiego. Martwił się, że kolejne reformy coraz bardziej oddalają nauczyciela od uczniów. Brakuje czasu na najważniejsze w szkole rozmowy – o życiu, o tym, co piękne, o tym, że nie warto tracić czasu. Cieszył się każdą „zarażoną” i „zarażonym”, bolał nad tymi, którym na niczym nie zależało.
Napisał wiersz zatytułowany „Pochwała poezji poza szkołą”. Ropuchy w nim są prawdziwe, bo Jarek mieszkał niedaleko stawów i zakola Soły.
Piękny jest Philip Larkin czytany wieczorem
gdy ropuchy raz jeszcze dają znać o sobie
kiedy zegar nakręcasz przeglądasz zeszyty
myślisz że musisz jutro coś tam komuś wmówić
Piękny jest tom Miłosza i powieść Kundery
fascynująca choć ją czytasz po raz trzeci
tym piękniejsze że forma twoich o nich myśli
pozostanie dla ciebie nie musisz tłumaczyć
poszczególnych linijek i nikt się nie pyta
i nigdy nie ocenisz swoich słów w ich ustach
Płyniesz wreszcie swobodny być może fałszywie
ale Kolumb też przecież chciał tylko do Indii
Thomas cummings rymkiewicz larkin miłosz heaney
egzotyka brzmień obcych przywraca realną
świadomość że w swą podróż zostałeś wysłany
do krain gdzie nikt nigdy nie czyta poezji
Tak właśnie przez lata wyobrażałem sobie Jarka i tak go widzę teraz, kiedy piszę. Jak odrobiwszy całą szkolną robotę, zmęczony, otwiera wino albo zaparza herbatę, wysyła ostatniego esemesa do Kasi, a potem bierze z półki tom wierszy i czyta – czyta zachłannie, wracając do ulubionych utworów jak do starych przyjaciół.©