Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Potem przez kilka miesięcy czynił kroki (nie zawsze konsekwentne), by stworzyć obok Platformy osobny „hub” działań obywatelskich, bazujący na porozumieniu samorządowców. Ten byt mógł, ale nie musiał się zamienić w zalążek nowej partii, gdyby prezydentowi Warszawy opłacał się kiedyś rozwód z PO. Wizerunek wciąż świeżego i nie tak silnie sklejonego z zasiedziałą partią polityka, jaki ma Trzaskowski, plus rozmach organizacyjny pozwalał się spodziewać w Olsztynie czegoś więcej niż rytualny zlot młodzieżówki.
Ale przetasowania w PO po nagłym przejęciu jej sterów ponownie przez Donalda Tuska sprawiły, że medialnie nośna część imprezy, czyli jej inauguracja, stała się jednoosobowym show byłego premiera, któremu prezydent Warszawy mógł sekundować w roli ewentualnie „dbającego o przyszłość”. Tusk użył olsztyńskiego podium, by zwrócić się z wyważonym przekazem do o wiele szerszego – i starszego – audytorium w obecnie najbardziej palącej sprawie dotyczącej granic oraz w paru innych chwilowo drugoplanowych, ale dość zapalnych (np. związki partnerskie). A potem obiecał w dwa-trzy lata „pogonić tych, którzy z polskiej polityki czynią piekło”, aby te miejsca się „dla was zwolniły”. Co było oczywistym zwodem retorycznym, bo takie campusy to nie kuźnia kadr. Jeśli będą się odbywać stale i zachowają bogaty program wykraczający poza występy liderów, mogą sprzyjać powstaniu warstwy wyrobionych politycznie 30-latków, gotowych wchodzić do instytucji oraz stanowić zaplecze mentalne partii. Takie, jak się zdaje, zadanie dostał w ramach podziału pracy Trzaskowski – pytanie, czy będzie umiał w tym wytrwać.