Plan na nadchodzący rok

Na przełomie roku kilka pism, które staram się czytać regularnie, publikuje specjalne wydania z prognozami na najbliższe 12 miesięcy.

22.12.2017

Czyta się kilka minut

FOT. GRAŻYNA MAKARA
FOT. GRAŻYNA MAKARA

Zasadą jest, że w periodykach polityczno-społecznych dominuje fatalizm, zaś w tych poświęconych kulturze albo technologiom – marzycielstwo. Pierwsze, jak choćby „The Economist”, czyta się z rosnącym przygnębieniem. Czytelnik czuje się jak podczas wizyty u lekarza, gdy po pierwszych kiepskich wiadomościach słyszy: „ale to jeszcze nie wszystko”. W „The Wired” odwrotnie: co strona, to zdumienie z drugiego końca skali. Ile rzeczy udało się już osiągnąć, jak daleko jesteśmy w stanie przesunąć horyzont możliwości!

Oto Pierre Yves Paslier z firmy Skipping Rocks Lab przekonuje, że rok 2018 trafi do historii jako data początku końca nadprodukcji plastiku (łączną masę plastikowych śmieci wyrzuconych już do oceanu lub zakopanych w ziemi szacuje się na ponad 6 mld ton). Ma się to udać za sprawą przyrastających o trzy metry dziennie wodorostów, których plantacje rozwijają się na Morzu Wschodniochińskim, a z których z powodzeniem produkuje się już butelki do napojów, kubki, opakowania na perfumy, a nawet meble (ulegające biodegradacji w ziemi w maksymalnie dwa miesiące). W 2018 r. szwedzka firma Einride rozpocznie testy bezzałogowej ciężarówki mogącej przewieźć duże ładunki na dystans do 200 km. Inżynierowie i architekci z MIT Senseable City Lab i Carlo Ratti Associati dopieszczą swój – testowany już – projekt ogrzewania biur poprzez tworzenie indywidualnych chmur ciepła (lub zimna), otulających konkretne osoby pożądanym przez nie klimatem (co podobno zmniejszy zużycie energii nawet o 40 proc.). Serce rośnie, gdy czyta się, jak bardzo mogą się rozwinąć systemy dostarczania leków, krwi, surowic za pomocą dronów do oddalonych wiejskich klinik w Tanzanii, Kenii czy Malawi (lokalny lekarz zamawia, co trzeba, esemesem, po kilkunastu minutach dron zrzuca przy klinice paczkę z zamówieniem i wraca do bazy). Jakie genialne skutki przynosi współpraca „biohakerów” dopuszczonych do udoskonalania oprogramowania sterującego rewolucyjną nowinką medyczną: sztuczną trzustką, która monitoruje poziom cukru we krwi osoby chorej na cukrzycę i automatycznie dawkuje insulinę.

Jasne, eksperci „The Wired” opisują też zagrożenia: czekające nas już za chwilę na masową skalę fałszerstwa ludzkich głosów, wykrawanie sobie przez tych, których na to stać (sieci hoteli, deweloperów) części zmienionego przez nich krajobrazu (np. z genetycznie modyfikowanymi owadami, szytymi na wymiar nasionami) i zastrzeganie go jako produktu chronionego, albo kolejne epidemie fake newsów, które mogą doprowadzić do pandemii którejś z dawno wygaszonych chorób (gdy po raz kolejny wybuchnie w internecie histeria, napędzana „sprawdzonymi” opowieściami o rzekomej szkodliwości szczepionek).

Wśród opisanych w tym numerze „The Wired” zagrożeń mam swojego faworyta – jest nim skonstruowana przez naukowców z Karoliny Północnej waga łazienkowa przygotowana z myślą o ludziach, którzy cierpią na nadmiar informacji i wpadają w obłęd, próbując powyciągać z tych wszystkich danych spójne wnioski. Lider projektu, profesor psychologii i ekonomii behawioralnej Dan Ariely wyjaśnia, że ludzie nie zdają sobie sprawy, jak wiele czynników wpływa na to, czy dziś będzie nas pół kilo mniej czy więcej, jak procesy chudnięcia czy otłuszczania są rozłożone w czasie. Waga profesora Ariely’ego pokazuje więc nie cyfry, lecz pięć komunikatów: „Jest bez zmian”, „Jest odrobinę gorzej”, „Jest gorzej”, „Jest ciut lepiej”, „Jest lepiej!” (uwzględniając przy tym opisane wyżej opóźnienia w reakcji organizmu, ale też np. przebieg cyklu menstruacyjnego). Testy dowiodły, że ludzie korzystający z takiej formy otrzymywania informacji o postępach swoich starań chudną efektywniej niż ci bombardowani feerią szybkozmiennych, detalicznych informacji. Czy to nie mówi nam czegoś ważnego o sposobie, w jaki powinniśmy zarządzać wszechnadpodażą informacji w ogóle?

Czas na „The Economist”. Tu czytam o ostatniej kadencji Władimira Putina (zacznie się niemal na pewno po marcowych wyborach). Główne pytanie, które będzie jej przyświecać, nie brzmi przecież „co dalej z Rosją?”, lecz „co dalej z Putinem?”. Ogłosi się carem? Wywoła wojnę, by zachować władzę? Wyznaczy delfina, a sam będzie trząsł wszystkim jako Honorowy Prezes Rosyjskiego Związku Judo?

Wielka Brytania, przez Brexit, przestaje być Wielka. Postępuje upartyjnianie gospodarki w Chinach. Udręczona rządami tragikomicznego Jacoba Zumy RPA stacza się w ekonomiczną przepaść. Agencje humanitarne zajmujące się kolejnymi kryzysami (Syria, Sudan Południowy, Jemen, Afganistan) bezskutecznie błagają rządy o wsparcie (w 2017 r. prosiły o 23 mld dolarów, to mniej więcej połowa światowego rynku lodów spożywczych; dostały ułamek tego). Tak, są światełka nadziei – choćby przeżywająca chyba kolejne zmartwychwstanie w swym „twardym” rdzeniu Unia Europejska. Pytanie jednak, czy będziemy w stanie (przez wszechobecny smog) dostrzec jakiekolwiek światełka, skoro gospodarzem kolejnego szczytu klimatycznego ONZ (w Katowicach) będzie kraj, którego minister środowiska ma wizje i wiedzę sprzed mniej więcej sześciu dekad: przyrodę najchętniej widzi w formie steków lub ułożonych przez drwali stosów, śni o rzekach płynących w betonowych lejkach i proponuje, byśmy „nie katowali, a cieszyli się tym”, że umiemy tak wspaniale spalać węgiel kamienny i brunatny.

Czytam i zachodzę w głowę: jak to jest, że skoro na świecie jest tylu wizjonerów zmieniających nasz los na lepszy, wygodniejszy, jaśniejszy – ludzkość, w ośmiu przypadkach na dziesięć, oddaje rządy nad sobą karierowiczom, miernotom bez właściwości, klaunom albo chorym na władzę ideologom od społecznej inżynierii. Dlaczego światu nadają ton nie postaci opisane w „The Wired”, lecz bohaterowie „The Economist”? Dlaczego tamci obsługują w naszej zbiorowej wyobraźni rubrykę ciekawostek, a ci dział „Samo życie”? Przecież nie może chodzić tylko o pieniądze, grę grup interesów, większy talent do PR-u. To mechanizm tak stary i tak powtarzalny, że należy chyba przyjąć tezę, iż ludzkość to produkt naprawdę nieudany, a jedyna nadzieja, niezmiennie, od tylu tysięcy lat, tkwi w człowieku. Otaczać się inspirującymi ludźmi, przywracać nadzieję na kolejnych pięciu centymetrach kwadratowych globu, cieszyć się z każdego, detalicznie, spotkania. Szerokim łukiem zaś omijać zakochany w Trumpach tłum, pozwolić mu – skoro tak bardzo to lubi – znów być mądrym po szkodzie. Plan na 2018 r. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Polski dziennikarz, publicysta, pisarz, dwukrotny laureat nagrody Grand Press. Po raz pierwszy w 2006 roku w kategorii wywiad i w 2007 w kategorii dziennikarstwo specjalistyczne. Na koncie ma również nagrodę „Ślad”, MediaTory, Wiktora Publiczności. Pracował m… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 1-2/2018