Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
A mieszkańcy Augustowa, organizujący podpisy domagające się natychmiastowego rozpoczęcia destrukcji doliny Rospudy, gdzie polegną dziesiątki tysięcy drzew, a przez osuszane bagna pobiegną nośniki autostradowej estakady, najwidoczniej nadal pielęgnują w sobie ślepą wiarę, że cień i woda biorą się znikąd i wystarczy mocno protestować, żeby jakaś władza je zapewniła. Podobnie jak minister rolnictwa, dla którego sens pomocy w zagrażającej kontynentowi klęsce zmiany klimatu jawi się ciągle w postaci dopłat pieniężnych dla polskich rolników (mogą być także ewentualnie ulgi w składkach). W jaki sposób pieniądze zmienią się w wodę, zatrzymywaną w gruncie, czystą, ratującą nie tylko plony, ale już po prostu ludzkie życie, o tym jeszcze ciągle nie mówi prawie nikt. Tyle tylko, że komunikaty pogodowe, niezmiennie sygnalizujące wzrost upałów, przestały być radosnymi komunikatami dla wczasowiczów, pławiących się w ogrzanym nareszcie Bałtyku i coraz płytszych jeziorach.
Kiedy w kończącym pracę Sejmie odczytano wśród ogłoszeń komunikat o Mszy w kaplicy sejmowej "w intencji deszczu", marszałek Sejmu trochę jak nauczyciel w podstawówce skarcił "wysoka izbę" za śmiechy, które się rozległy gdzieniegdzie. Zupełnie chyba niepotrzebnie: przyznaję rację tym komentatorom, którzy wyrazili z tej okazji zdziwienie, że ustawodawców nie uwiera ich własna bezczynność wobec klęski, która tak zdecydowanie nadciąga. Kościół może wezwać do modlitw o ratunek od Stwórcy - odpowiedzialni za ziemską rzeczywistość powinni już dawno inicjować środki do stawienia czoła złym perspektywom. I doraźnie, i na długą metę. A to znaczy, między innymi, że trzeba mówić o wodzie i o cieniu. Tym niemal niematerialnym, niedającym się wziąć w ręce, a stanowiącym symboliczny, pierwszy i bezwzględnie konieczny ratunek.
To nasze doświadczenie, o którym w tej chwili nie wiadomo, ani jak długo potrwa, ani jakie przybierze rozmiary, będzie miało na pewno jeden pozytyw: odwróci uwagę od areny polityczno-partyjnej. Im bardziej realna i dotkliwa bieda i zagrożenie, tym większy mus zachowania się i działania jak ludzie normalni, choćby ani nie zlustrowani, ani nie przypisani żadnej stronie sceny.
Piątek, 28 lipca 2006