Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Prokurator stanu wojennego, pracownik tak „pilny i zdyscyplinowany, ambitny i wydajny”, że w 1984 r. dostał Brązowy Krzyż Zasługi, ma wszystkie prawa obywatelskie. Wyborcy mieli prawo uczynić go posłem, a partyjni koledzy dać mu funkcję szefa komisji sprawiedliwości i praw człowieka.
Jednak człowiek, który w PRL odbierał ordery, nie powinien chyba opowiadać, że ryzykował więcej niż ci, co rozrzucali ulotki. Ci, co rzucali ulotki, szli do więzienia. A dla tych, co rzucali oskarżenia, były krzyże zasługi. Nie wypada robić z siebie Konrada Wallenroda, gdy się było Stanisławem Piotrowiczem, „pilnym i zdyscyplinowanym”.
Wśród zwykłych obywateli różnice zdań wywoływane są rozbieżnym spojrzeniem na rzeczywistość. Innymi ocenami czy innymi znaczeniami przykładanymi do pojęć takich jak np. przyzwoitość.
W polityce jest inaczej. Tu o ocenie decyduje partyjna legitymacja i dyscyplina. I tak PiS, które zazwyczaj uwielbia grzebanie się w życiorysach, w przypadku prokuratora Piotrowicza woli patrzeć w przyszłość.
Zaś opozycja – zazwyczaj brzydząca się lustrowaniem, dekomunizowaniem, spogląda na Piotrowicza, jak Święta Inkwizycja spoglądała na wiedźmy.
Zresztą zobaczmy, jak PiS potępia sympatyka KOD, harcmistrza ZHP, płk. Adama Mazgułę – który stan wojenny potraktował jako kulturalne wydarzenie. A jak liderzy KOD wiją się w ocenach pułkownika. Przypomina to zabawę źle wychowanych dzieci. Jedne krzyczą: „Piotrowicz, ty Mazguło!”, inne: „Mazguła, ty Piotrowiczu”. Ciekawe jest co innego. Piotrowicz jest dla PiS obciążeniem, wiedzą to posłowie i sympatyzujący z partią publicyści. Ale są bezradni. Piotrowicz będzie posłem, bo chce tego Jarosław Kaczyński. Dlaczego? Jest mu wdzięczny, że aktywnie i bez hamulców włączył się w wykonywanie wyroku na Trybunale Konstytucyjnym. Nie ma co się dziwić, pan Piotrowicz znany jest z dyscypliny i wydajności nie od dzisiaj.
Logika nakazywałaby pozbyć się go albo przynajmniej zabrać mu komisję – ale logika obowiązuje w tej partii tylko wtedy, gdy zgodzi się prezes. To źle wróży PiS. ©℗