Pierwsze dzieci modyfikowane genetycznie
Pierwsze dzieci modyfikowane genetycznie
We wtorek 27 listopada przekroczona została ważna bariera bioetyczna: chiński biotechnolog He Jiankui ogłosił, że pod jego nadzorem urodziła się dwójka dzieci, o pseudonimach „Lulu” i „Nana”, których genom został planowo zmodyfikowany na wczesnym etapie życia embrionalnego.
Sama metoda – CRISPR/Cas – jest rozwijana od dekady, a od ok. 5-7 lat wiadomo, że da się przy jej pomocy precyzyjnie modyfikować wybrane geny, również u ludzi. Ogłaszane dotychczas badania na zarodkach ludzkich prowadzone były jednak wyłącznie na bardzo młodych embrionach i nigdy nie wszczepiano ich kobietom. He Jiankui współpracował z parami planującymi potomstwo, w których mężczyzna był nosicielem wirusa HIV. W wytworzone in vitro zarodki została „wklejona” wersja genu, noszącego nazwę CCR5, której posiadacze są częściowo odporni na AIDS. Ów wariant genetyczny występuje naturalnie u niewielkiej grupy ludzi. Dzięki manipulacji genetycznej wszystkie komórki ciała zarodków – a teraz już dzieci – wyposażone są właśnie w tę mutację.
Obwieszczenie He spotkało się z krytyką. Rząd chiński zabronił mu dalszego prowadzenia badań. Bioetycy wyrażali się z oburzeniem, określając eksperyment jako „nieodpowiedzialny”, „nieetyczny” czy „niebezpieczny”. Metoda CRISPR/Cas jest wciąż młoda, a jej skuteczność nie jest stuprocentowa. Bywa, że ingerencja genetyczna nie jest do końca „czysta”: przy okazji modyfikacji jednego genu wprowadzana jest mutacja w zupełnie innym miejscu.
Oburzenie komentatorów wynika nie tyle z tego, co zrobił He, lecz kiedy. George Church, genetyk i jeden z pionierów metody CRISPR/ /Cas, jako jeden z nielicznych dostrzegł w tej historii coś pozytywnego, stwierdzając, że edytowanie genomu pod kątem odporności na wirusa HIV jest „uzasadnione”. Trudno zresztą sobie wyobrazić, aby – skoro już wiemy, że da się likwidować u zarodków ludzkich wady genetyczne lub, jak w tym przypadku, wszczepiać warianty genetyczne o pozytywnych skutkach – modyfikacje genetyczne ludzi nie weszły prędzej czy później do arsenału medycyny. Chyba po prostu nikt się nie spodziewał, że to już. ©℗
Autor artykułu

Napisz do nas
Chcesz podzielić się przemyśleniami, do których zainspirował Cię artykuł, zainteresować nas ważną sprawą lub opowiedzieć swoją historię? Napisz do redakcji na adres redakcja@tygodnikpowszechny.pl . Wiele listów publikujemy na łamach papierowego wydania oraz w serwisie internetowym, a dzięki niejednemu sygnałowi od Czytelników powstały ważne tematy dziennikarskie.
Obserwuj nasze profile społecznościowe i angażuj się w dyskusje: na Facebooku, Twitterze, Instagramie, YouTube. Zapraszamy!
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]