Pierwsza lekcja kapitalizmu

Wspierał "Solidarność. Był legendą Nowej Huty. Był też człowiekiem walki. Ale nie przemocą, lecz przez budowanie instytucji alternatywnych do tych PRL-owskich. Czy SB próbowała go zabić? "O tym się nie mówiło przez lata - wspomina Wojciech Szumowski. - Niedawno dowiedziałem się, że była taka próba.

27.02.2007

Czyta się kilka minut

ks. Kazimierz Jancarz (kadr z archiwalnego filmu mistrzejowickiej telewizji) /
ks. Kazimierz Jancarz (kadr z archiwalnego filmu mistrzejowickiej telewizji) /

- Kiedy słyszysz "ksiądz Jancarz", co przychodzi ci na myśl? - pytam Wojciecha Szumowskiego, reżysera-dokumentalistę. Siedzimy w jego biurze w pomieszczeniach zajmowanych przez redakcję Discovery Historia TVN.

Szumowski: - Widzę dolny kościół w Mistrzejowicach (świątynia ma dwa poziomy) i wielkiego brodatego księdza, który stoi z boku i przygląda się innym, jak coś robią, pod jego gospodarskim okiem. Nie macha rękami, nie pokrzykuje, tylko patrzy. Naprawdę widziałem taki obraz w 1988 r.: Jancarz stoi przy drzwiach i obserwuje ludzi krzątających się. Może przygotowują Mszę, a może się ta Msza skończyła? A może przygotowują Konferencję Praw Człowieka? Wbrew temu, co się nieraz opowiada, Jancarz nie pchał się do przodu. On pchał ludzi do przodu.

Ojciec Wojtka, dziennikarz Maciej Szumowski, był jednym z twórców NTV: niezależnej telewizji, stworzonej w Mistrzejowicach w połowie lat 80. przy duszpasterstwie prowadzonym przez ks. Jancarza. Wojtek odziedziczył po ojcu część archiwum, reszta odnalazła się półtora roku temu u siostry księdza. W sumie blisko 160 kaset wideo.

- Tata zmarł w lutym 2004 r. Kilka miesięcy później pojechałem robić film z Markiem Kamińskim o jego wyprawie z Jasiem Melą. Po powrocie poszedłem do Jarka Potasza z TVN i zaczęliśmy się zastanawiać, co dalej z tym archiwum - wspomina Szumowski. - Tata marzył, żeby w oparciu o nie zrobić jakiś duży film. Nie zdążył. Zacząłem, dzięki warunkom, które stworzył mi Jarek, przegrywać w domu kasety na dyski. Żmudne zajęcie, pomyślałby ktoś. Ale dopiero wtedy zrozumiałem, co tata naprawdę robił. I ile rzeczy zrobił sam Jancarz. Przegrywanie zajęło mi parę miesięcy. Taśmy są stare, jeszcze trochę i niektórych nie dałoby się już odczytać. W pewnym momencie musieliśmy sprowadzić ze Stanów specjalne dekodery, które poprawiały przepisany obraz. Dzięki temu archiwum zostało uratowane.

***

Oglądamy nagranie z 5 maja 1988 r.: dolny kościół w Mistrzejowicach wypełniony jest ludźmi. Tego dnia o drugiej nad ranem oddziały ZOMO wdarły się do Huty im. Lenina i rozbiły strajk. Cztery dni wcześniej, w uroczystość św. Józefa Robotnika, ks. Jancarz odprawiał tam Mszę. "Ludzka i robotnicza solidarność nakazywała mi tu dziś być z wami - mówił wtedy. - Czujemy się jak w oblężonej twierdzy, ale musimy wytrwać, nie cofnąć się". Niektórzy twierdzili, że jego homilia uratowała protest, bo dookoła kombinatu krążyły już kolumny milicyjne i duch w strajkujących słabł.

Teraz, 5 maja, atmosfera jest inna. Robotnicy czują się oszukani: ledwo zaczęły się negocjacje, wspierane przez wysłanników Episkopatu, a strajk został stłumiony, przywódcy zaś aresztowani. W dodatku podczas pacyfikacji Huty zomowcy rozbili prowizoryczny ołtarz, porozrzucali sprzęty liturgiczne, zabrali obraz Matki Boskiej. Aresztowanego ks. Tadeusza Isakowicza-

-Zaleskiego, który nocował w kombinacie, odwieźli rano z aresztu pod budynek kurii. Boso, w spodniach od piżamy, poszedł do mieszkania matki.

Teraz jest głównym celebransem Mszy w Mistrzejowicach. Podczas homilii opowie, co się wydarzyło.

Widać, że ks. Jancarz jest wzburzony. Na początku nabożeństwa podnosi głos: "Ci, którzy mienią się być władzą robotniczą, ludową, którzy żerują jak pchła na psie na naszej pracy, na naszym ciężkim życiu, odizolowali się od ludu, stali się nie władzą ludową, tylko władzą blaszaną, władzą za kratkami, bo tak do nas się zbliżają. Czas przejąć odpowiedzialność za Ojczyznę! Nikt za nas tego nie zrobi!".

Kamera rejestruje gesty: dłoń, która wędruje w górę i w dół; palec, kierowany w stronę zgromadzonych. W pewnym momencie Jancarz zwraca się do tych słuchaczy, którzy przyszli "w innym celu": "Im specjalnie powiem teraz kilka słów, chrześcijańskich słów. Widzicie tutaj tych robotników. Wszystko pójdzie na was, choć żeście może tego nie robili i nie chcieli. Proszę was o solidarność z tymi robotnikami, na jakikolwiek sposób możecie. Proszę was o chwałę tym robotnikom - autentyczną pomoc! - szczególnie tym, którzy są zamknięci. Jeśli będziecie mieć na tyle dobrej woli i odwagi, którą służby specjalne powinny mieć, proszę się do mnie osobiście zgłosić, żeby im chociaż przesłać szczoteczki do zębów, trochę z ubrania i trochę z jedzenia, i jakieś lekarstwa, bo są zmęczeni".

Apel może zaskakujący. Ale nie dla tych, którzy bywali w Mistrzejowicach na czwartkowych Mszach za ojczyznę. Jarosław Potasz, dziś dyrektor produkcji TVN: - Nie jest prawdą, że ks. Jancarz w swoich kazaniach "walił w czerwonego". On walił w ustrój, ale nie w ludzi. Pamiętam momenty, kiedy podczas kazania zwracał się nagle do ubeków, którzy byli w kościele. Mówił do nich spokojnie: "Bracie, Chrystus cię kocha tak samo". To robiło wrażenie. Potrafił przechodzić z emocji w emocję. Najpierw wskazanie i napiętnowanie: na pewno są tu tacy, którzy pobiegną po Mszy, żeby napisać donos. A zaraz potem: to jednak są wasi bracia, macie o tym pamiętać.

Na filmie sprzed 19 lat ksiądz znów podnosi głos: "Przedwczoraj na hutę wniesiony został obraz Matki Bożej. Mówiłem, jakby przeczuwając, 3 maja o piątej tutaj: oby Matce Najświętszej nie przybyło następnej rany. Została brutalnie zrzucona, zniszczona. Proszę tych, którzy mają możliwość zdobyć lub odnaleźć Matkę Bożą. Proszę o przyniesienie jej tutaj. To jest najcenniejsza nasza relikwia. Matka Boża została w swojej godności tak samo zbrukana jak nasza godność - ludzi otwartych rąk i serc, ciężkiej pracy. Pamiętajcie, że kara boska nie minie. To już nie są żarty. Żarty się skończyły".

***

Czy Jancarz był dobrym kaznodzieją?

- Chodziła wśród nas taka anegdota, że najlepsze kazania mówi wtedy, kiedy ich nie przygotuje. Zwłaszcza gdy jest czymś poruszony, coś przeczytał czy przeżył danego dnia, i chce się tym na gorąco podzielić - wspomina Potasz. - Trzeba pamiętać, że to właśnie jego kazania były jednym z magnesów przyciągających ludzi na Msze czwartkowe. Dopiero później pojawili się tam kaznodzieje o znanych w Polsce nazwiskach: bp Tokarczuk, ks. Popiełuszko, ks. Tischner. Na początku był tylko Jancarz. Kiedy dziś słucham jakiegoś mniej lub bardziej udanego kazania w kościele, myślę o tym, jak on by na tym tle funkcjonował. I wydaje mi się, że nieźle.

Tradycja czwartkowych Mszy za ojczyznę narodziła się w czerwcu 1982 r., z solidarności z internowanymi, którzy głodowali wtedy w obozie w Załężu. Potasz był wówczas studentem politechniki. W Mistrzejowicach zaczął się regularnie pojawiać pod koniec 1982 r. Związał się z prowadzonym przez ks. Jancarza duszpasterstwem studentów (zwanym konfraternią akademicką). Z czasem obok niej wyrosły kolejne konfraternie: samarytańska, robotnicza, nauczycielska. Potem Chrześcijański Uniwersytet Robotniczy. Później NTV i inne dzieła.

Potasz: - Jancarz miał w mieszkaniu permanentny bałagan. Sterty bibuły, paczki z darami, wszystko wymieszane. Na stole w salonie pełno niedopitych kaw, petów, starych kazań, nowych kazań, innych papierów. Ale nie lubił działania chaotycznego, w działaniu u niego wszystko musiało być poukładane i ponazywane, konfraternie miały swoich dziekanów itd. Do tego były specjalne wydawnictwa, instrukcje. Używając dzisiejszego języka, marketing. Mówiło się nie bez powodu, że to "państwo mistrzejowickie". Same czwartki to była gigantyczna operacja, maszyna, która co tydzień potrzebowała zasilania w gości, w tematy. W najgorętszym czasie przychodziło kilka tysięcy osób, Msze trwały od 19 do 21, kończyły się Apelem Jasnogórskim. Potem było spotkanie. Przyjeżdżały duże nazwiska, także z zagranicy. Wiele rzeczy trzeba było planować na tygodnie wcześniej. Ks. Kazimierz miał wielu współpracowników, w mieszkaniu stale przesiadywało mnóstwo ludzi. Mózgiem był on sam.

***

W "Etyce solidarności", w rozdziale zatytułowanym "Przeciwnik", ks. Józef Tischner (przyjaźnił się z Jancarzem, ale w Mistrzejowicach pojawiał się sporadycznie) porównał nowy ruch - ruch solidarnych sumień - do rosnącego lasu. "Człowiek sadzi drzewo. Jedno, drugie, trzecie, wiele drzew. Z drzew wyrasta las. Las jest. Las istnieje, trwa. Rzeczywistość lasu nie daje się przekreślić". Czasem jednak pojawia się przeciwnik. Co wtedy? "Las - pisał Tischner - zwalcza przeciwnika w ten sposób, że rośnie, a więc tym bardziej staje się lasem".

Nagranie z połowy lat 80. "Kierunek zmian nadają ludzie - mówi w kazaniu ks. Jancarz. - Ludzie głęboko etyczni, ludzie, którzy żyją wartościami; którzy na pierwszym miejscu stawiają wartości najwyższe i którzy nie są zapalczywi, nerwowi; którzy wszystko stawiają na kartę tych wartości, które przeniknęły ich do głębi, ale jednocześnie którzy by muchy nie skrzywdzili. Powiecie mi: ale przecież w historii zmieniali epoki ludzie porywczy, gwałtowni, ludzie, którzy mają na sumieniu miliony istnień ludzkich?! Chciałbym tych, którzy by mi to pytanie postawili, zapytać: czy oni zmieniali epoki, czy oni cofali ludzkość w rozwoju? Cofali do czasów, kiedy za pomocą maczugi, kamienia załatwiano wszelkie sprawy. Metoda pałki, czołgów, metoda strachu i więzienia nie jest metodą zmieniania świata na lepsze. Jest metodą cofania świata".

Potasz: - Jancarz nie był człowiekiem konfrontacji, lecz budowania. Mówił, co jest złe. Ale z komuną walczył budując niezależne instytucje. Był świadom, że jak komuna się skończy, kłopoty się nie skończą. Tyle że te drugie będziemy już mogli rozwiązywać w świecie wolności. Stąd ciągle przez niego podkreślana potrzeba pracy u podstaw. Powtarzał: nie tylko modlitwa, ale też konkretne działanie. I w drugą stronę: to, co robisz, musi być wsparte modlitwą.

***

- Dla mnie Mistrzejowice to była pierwsza lekcja kapitalizmu - mówi Potasz. - Ksiądz namawiał nas na przykład - w połowie lat 80.! - żeby kupować ziemię pod Krakowem i budować własne domy. Uciekać od mieszkania w blokowiskach, które pozwalają komunie rządzić codziennym życiem ludzi: dam ciepło albo nie dam, przykręcę gaz albo nie. On czuł ducha kapitalizmu, ducha wolnej przedsiębiorczości. Uważał, że człowiek powinien mieć wolność kierowania własnym życiem. To się często pojawiało w jego kazaniach: mieć coś własnego, mieć swoją małą ojczyznę, mieć własny warsztat, z którego nie będziesz wynosił, tak jak wynosisz dzisiaj z huty, nawet nie czując wyrzutów sumienia... Będzie twoje, to będziesz miał do tego inny stosunek.

***

Niezależna Telewizja powstała w 1984 r., gdy z Francji w transporcie darów przyjechała pierwsza kamera i magnetowid. Filmowaniem zajmowali się operatorzy: Piotr Augustynek (z powodów politycznych zwolniony rok wcześniej z pracy w krakowskim ośrodku telewizyjnym) i Andrzej Jaskowski. "Dyrektorem programowym" został Maciej Szumowski, po wprowadzeniu stanu wojennego wyrzucony z "Gazety Krakowskiej". Logo NTV wymyślił Jancarz.

- Tata miał poczucie dziennikarskiego obowiązku: że trzeba rejestrować historię, która się dzieje - wspomina Wojtek Szumowski. - A ksiądz sprowadzał do Mistrzejowic ludzi, którzy tę historię tworzyli. Przyjeżdżali Wałęsa, Borusewicz, Moczulski, Bratkowski i wielu innych. Ojciec starał się, by znaleźli czas na długi wywiad dla NTV. Najkrócej rozmawiał z Wałęsą: 45 minut. Z innymi, np. z Moczulskim, nawet 2,5 godziny. Jest rozmowa ze Zbyszkiem Bogaczem, przywódcą najdłuższego strajku po wprowadzeniu stanu wojennego, w kopalni "Piast". Dwa dni po wyjściu z internowania już był w Mistrzejowicach. Tak to działało.

Na podstawie nagranego wówczas materiału zmontowali teraz, po latach, 13 odcinków cyklu, który będzie nazywać się "Rozmowy niekontrolowane Macieja Szumowskiego".

***

Szumowski: - To była połowa lat 80., gdy każdy, kto był w opozycji, szukał odpowiedzi na pytanie, co robić dalej. Nie było jednej recepty. W rozmowie ojca z Moczulskim widać, że różnią się poglądami. Ale ta rozmowa mogłaby być wspaniałą lekcją dla dzisiejszych polityków i dziennikarzy, którzy w studiu skaczą sobie do oczu.

Poza Krakowem mistrzejowicka telewizja stała się znana za sprawą materiału przygotowanego tuż po zamordowaniu ks. Popiełuszki w 1984 r. - Byłem wtedy na studiach w Łódzkiej Szkole Filmowej - wspomina Wojtek Szumowski. - Udało mi się pojechać do Warszawy z "ekipą" NTV, która nakręciła m.in. długą opowieść Waldemara Chrostowskiego. Wróciłem do łódzkiej szkoły rozpalony, chciałem robić o tym film. Mówiłem: "Mam wejścia, mnie wpuszczą". Ale rektor Kluba szybko wybił mi to z głowy. Wiedział, że w tym czasie taki film oficjalnie nie ma szans powstać.

NTV zmontowała jednak film, własny. Pokazywano go na specjalnych seansach w sali w podziemiach kościoła, w której mieściło się ok. stu osób. W ciągu jednego popołudnia mogło go obejrzeć 600-700 widzów. - To była pierwsza "emisja" Niezależnej Telewizji - mówi Potasz. - Urban mógł sobie gadać, co chciał, ale ludzie wiedzieli, że to tu jest prawda. Wiadomości szybko rozchodziły się po mieście. Monopol informacyjny został złamany.

W połowie lat 80. taśmy wideo typu VHS to był luksus. Kasety kupowało się za dolary w "peweksach". Z czasem jednak w Mistrzejowicach pojawiły się kolejne magnetowidy. W pokoiku w mieszkaniu Jancarza, gdzie dotychczas była rupieciarnia, Jacek Fedorowicz montował programy satyryczne, zgrywając materiał z państwowej telewizji i podkładając własny głos. Kpił z Kiszczaka, Wojciecha Żukrowskiego, z młodego Millera... Kopie kaset krążyły po Polsce, stanowiąc odtrutkę na to, co pojawiało się w państwowych mediach.

***

Jak wszyscy księża zaangażowani w latach 80. w pomoc dla opozycji, Jancarz był w Kościele outsiderem.

Gdyby nie opieka ówczesnego proboszcza Mistrzejowic ks. Mikołaja Kuczkowskiego, nie wiadomo, jak potoczyłyby się jego losy. Władze państwowe naciskały na krakowską kurię, by przeniosła duchownego do jakiejś odległej parafii. Taki los spotkał kilku innych księży. Ale Jancarz jakoś się wybronił. Choć cierpiał z powodu, jak mówił, odrzucenia i niezrozumienia.

Szumowski pokazuje jeszcze jedno nagranie: 28 sierpnia 1986 r., uroczysta Msza na kilka dni przed rocznicą podpisania porozumień z 1980 r. Uczestnicy przynieśli krzyżyki przewiązane biało-czerwonymi wstążkami. Głos księdza jest spokojny, uroczysty: "Kiedy Ojciec Święty był w 1983 r. wśród nas, modlił się przejmującymi słowami i wołał: Pokój Tobie, Polsko, Ojczyzno moja! I my dziś wołamy: Pokój Tobie Polsko, nasza ojczyzno! Pokój, który opar­ty musi być na szczerym, autentycznym dialogu ze wszystkimi, a nie na przemocy, kłamstwie, oszustwie wielkim, nie na dekretach stanu wojennego, nie na fałszywych ideologicznych przesłankach. Ten pokój przyjdzie. Jest to pokój trudny - tak jak obiecywał Chrystus. Pokój poprzez wytrwałość przy ideałach, poprzez cierpienie, poprzez wielką ofiarę, którą w ciągu tych

sześciu lat »Solidarność« na ołtarzu Boga i ojczyzny złożyła. Symbolem i znakiem tej ofiary jest patron »Solidarności« ks. Jerzy Popiełuszko, który dwa lata temu był tutaj, celebrował najświętszą ofiarę Mszy świętej i głosił homilię. Przypomnijcie sobie tamte dni, nasze uniesienie, naszą radość, potem te brawa. Brawa - czyli tak jakby Niedziela Palmowa w życiu tego naszego drogiego przyjaciela, ks. Jerzego, stała się potem Golgotą męki i okrutnego morderstwa".

Jancarz obawiał się, że może go spotkać los podobny do Popiełuszki. W lutym 1985 r., gdy jechał z Gdańska do Warszawy, samochód, którym go wieziono, ktoś obrzucił kamieniami. Potraktował to jako ostrzeżenie. Kiedy w kwietniu tego samego roku "nieznani sprawcy" ogłuszyli, a następnie poparzyli ks. Isakowicza-Zaleskiego, regularnie pojawiającego się na czwartkowych Mszach, Jancarz powiedział mu wprost: "Oberwałeś za mnie".

- O tym się nie mówiło przez lata - wspomina Szumowski. - Dopiero niedawno, od osoby zaprzyjaźnionej z Jancarzem, dowiedziałem się o innym epizodzie. Ks. Jancarz miał w mieszkaniu pokoik, gdzie stało jego łóżko. Którejś nocy położył się jednak spać gdzie indziej. Było malowanie lub coś podobnego i nie chciał nocować u siebie. Kiedy rano wszedł do sypialni, okazało się, że cała pościel w łóżku, w którym zazwyczaj sypiał, została podźgana nożem. Jancarz zakazał o tym mówić, ponieważ nie chciał prowokować podobnych ataków. Chronił ludzi, którzy z nim współpracowali.

***

Kiedy jesienią 2005 r. odnalazła się w archiwach IPN esbecka kaseta, zawierająca zapis wizji lokalnej po pobiciu ks. Zaleskiego w grudniu 1985 r., Potasz przypomniał sobie, że wśród materiałów pozostałych po NTV powinna być relacja dotycząca pierwszego napadu na tego duchownego.

Potasz: - Zaraz na drugi dzień Andrzej Jaskowski pojechał do niego z kamerą i sfilmował ślady po oparzeniach. Pamiętałem te kadry: ks. Tadeusz leży w piżamie i pokazuje blizny na brzuchu układające się w kształt litery V. Dzwonię do Wojtka: "Szukaj pierwszego pobicia". Po trzech godzinach Wojtek oddzwania: "Nie ma. Nic takiego chyba nie było". Wtedy przyszło mi na myśl, że trzeba się odezwać do siostry ks. Kazimierza, która coś może jeszcze mieć w piwnicy. Wojtek zadzwonił, pojechał i w ciągu paru dni mieliśmy w Krakowie drugą połowę archiwum NTV. I tam to pobicie było. Powstała unikalna sytuacja: mieliśmy esbeckie zdjęcia z drugiego pobicia i nasze po pierwszym pobiciu. Dogadaliśmy się z Maćkiem Gawlikowskim, że zrobi film o ks. Tadeuszu, i wyemitowaliśmy go jesienią 2005 r.

- Przypadek przypadkiem - zastanawia się Potasz - ale myślę, że również Opatrzność czuwała nad tą sprawą. Dzięki zdjęciom z NTV mogliśmy uwiarygodnić całą sytuację. Bo zaraz pojawiły się komentarze - takie same jak te, które wtedy rozpuszczała SB - że z tym poparzeniem i pobiciem to nie wiadomo, jak było, że ks. Zaleski stracił przytomność i się na świeczkę przewrócił... A na tej taśmie był dowód.

***

I Potasz, i Szumowski twierdzą, że najgorsze jest to "długie trwanie" esbeckiej wersji wydarzeń wokół ks. Zaleskiego. Podskórne - bo nikt nie ośmieli się powiedzieć głośno, do mikrofonu lub kamery. Ale prywatnie będzie przekonywać innych, że "z tym Zaleskim to nie do końca było tak".

To samo dotyczy pamięci ks. Jancarza. Ile by się nie powiedziało o jego ofiarności, zawsze znajdzie się ktoś, kto szepnie drugiemu, że Jancarz stworzył NTV, bo lubił się pokazać. I że nie był taki święty, że miał swoje pokusy i tajemnice. W tym obrazie jest odrobina prawdy (np. rzeczywiście lubił dobre samochody), ale dużo fałszu i wiele złej woli. Bo suma jego życia - dla tych, którzy go znali - jest oczywista: uczył ludzi rozumnego oporu, niezależności myślenia i konsekwencji w działaniu.

- Do dziś pokutuje, niestety, ten obraz ks. Jancarza, który został wykreowany przez SB - mówi Szumowski. - Wszyscy, którzy byli blisko niego, zaprzeczają temu wizerunkowi. A on mimo wszystko nadal gdzieś funkcjonuje i co jakiś czas daje o sobie znać. Kiedy rok temu ważyła się sprawa nadania imienia ks. Jancarza szkole podstawowej na osiedlu Złotego Wieku, pod kościołem w Mistrzejowicach ktoś rozsypał szkalujące go ulotki.

***

Szumowski zamyśla się: - To archiwum... Wiem, że w wielu domach leżą podobne rzeczy. I niszczeją. Umiera dziadek, babcia i ludzie wyrzucają nawet fotografie, które po nich zostały. Albo wynoszą do piwnicy i zapominają. Chcę, żeby ten zbiór żył. Nam się udało w ostatniej chwili powstrzymać proces jego zniszczenia. Dzięki temu zapomniana część historii została przywrócona do życia. Teraz będziemy z tego materiału robić filmy, opowiadać, jak było. Tu nie trzeba nic kreować. Takich ludzi jak Jancarz wybroni sama prawda.

Za pomoc w zebraniu materiałów do artykułu dziękuję serdecznie Ewie Kwiecień i Tomaszowi Jakubcowi.

W czwartek 1 marca w kościele św. Maksymiliana Marii Kolbego w Mistrzejowicach - Nowej Hucie zostanie odprawiona uroczysta Msza w intencji śp. ks. Jancarza.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, publicysta, stały felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Jako poeta debiutował w 1995 tomem „Wybór większości”. Laureat m.in. nagrody głównej w konkursach poetyckich „Nowego Nurtu” (1995) oraz im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1995), a także Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 09/2007