Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Salvo to facet piekielnie inteligentny, miłośnik literatury i dobrej kuchni. Prowadząc dochodzenie - a trup w Vigacie ściele się gęsto - odwołuje się do tuzów światowej kryminalistyki, ostatnio do Rolanda Barthesa czy do szkoły detektywistycznej Fernando Pessoi, dzięki czemu odkrywa, że dwa plus dwa niekiedy równa się pięć; Pirandello powiedziałby: nie zawsze jest tak, jak się państwu wydaje.
"Pomarańczki" skrzą się humorem i celnymi obserwacjami. Camilleri chętnie podszczypuje Sycylijczyków, szczególnie bigotów i oszołomów wszelkiej maści, ale opowiadania z tego tomu to nie tylko obrazki obyczajowe okraszone politycznymi wycieczkami. Nie brak tu wielkich miniatur o tragizmie i absurdzie egzystencji i powikłaniach ludzkiego losu - choćby "Kawałki sznurka całkiem nieprzydatne", małe studium obłędu, czy poczęta z ducha Kafki i Canettiego "Kontrola", której bohater po omacku poszukuje dowodów swojej winy, chciałoby się powiedzieć - pierworodnej.
Każde z dwudziestu opowiadań tego tomu jest znakomite. W pierwszym pewna rezolutna starsza pani uciera nosa komisarzowi, w drugim Salvo i mieszkańcy Vigaty mają rozstrzygnąć w referendum, czy signora Briguccio jest k...? - szkopuł w tym, że nie wiadomo, czy pani Briguccio zarzuca się, że jest kokietką, czy że jest kusicielką. A już "Kot i szczygieł" to majstersztyk godny mistrzów. Oto początek: "Pani Erminia Todaro, osiemdziesięcioletnia żona emerytowanego kolejarza, wyszła jak co dzień z domu, żeby pójść do kościoła na ranną mszę świętą, a potem na targ. Nie zaniedbywała praktyk religijnych, ale powodem tego była nie tyle wiara, ile bezsenność, na którą cierpiała jak niemal wszystkie starsze osoby; potrzebowała wczesnej mszy dla zabicia czasu, bo jej dni z roku na rok, nie wiadomo czemu, robiły się coraz dłuższe i coraz bardziej puste. (...) Na prawym ramieniu miała zawieszoną czarną torebkę, a w niej dowód osobisty, fotografię córki Catariny, która po mężu nazywała się Genuardi i mieszkała w Forli, fotografię trojga dzieci małżeństwa Genuardi, obrazek ze świętą Łucją, dwadzieścia sześć tysięcy lirów w banknotach i siedemset w bilonie". Ilu pisarzy przykłada dziś wagę do bilonu w kieszeni lub torebce bohaterów? Jeśli zaś tego nie wiedzą, to czy wiedzą cokolwiek?
Salvo to smakosz, a w "Pomarańczkach" znajdujemy wiele głębokich refleksji kulinarnych, w rodzaju: nic tak nie rozprasza ponurych myśli jak barwena w ostrym sosie. Pieczeń z kózki z ziemniakami to danie "smaczne, delikatne i przyjemne, słowem, zgodne z naturą kózki, czy to żywej, czy nieżywej". Uroki kuchni, twierdzi Salvo, docenić można jedynie w milczeniu i samotności, dlatego chyba jest mu na rękę, że jego kochanka Livia mieszka w dalekiej Genui. Salvo to filozof smaku, umie docenić każdą potrawę, choć gdy Camilleri każe mu tropić młodzieńców pichcących danie z oczu i łydki młodej dziewczyny, Salvo oskarża go o tandetę.
Niesłusznie. "Synku drogi, komisarzu - kaja się Camilleri w opowiadaniu "Montalban odmawia" - musisz mnie zrozumieć. Zarzucają mi, że jestem poczciwcem... Mówią, że jestem pisarzem łatwym, chociaż z trudem domyślają się, o co mi chodzi. Wobec tego próbuję się dostosować. Trochę krwi na papierze jeszcze nikomu nie zaszkodziło".
Na koniec słowo o tytułowych pomarańczkach. Arancini to danie proste, zdrowe i tanie, w sam raz na inteligencką kieszeń. A zatem: dzień wcześniej przygotuj jednakowe porcje chudego mięsa cielęcego i wieprzowego, gotuj je na wolnym ogniu z cebulą, pomidorami, selerem, pietruszką i bazylią. Nazajutrz ugotuj ryż, ale broń Boże bez szafranu! Gotowy, wysyp na stolnicę, wymieszaj z jajkami i ostudź. Ugotuj groszek, zrób sos beszamelowy, pokrój salami na plasterki - pamiętaj, rób to jednocześnie! - wszystko wymieszaj z wczorajszym mięsem posiekanym ręcznie (nie w mikserze!), a wywar mięsny dodaj do ryżu. Weź porcję ryżu na dłoń i ułóż na jego środku łyżkę farszu mięsnego, przykryj drugą porcją ryżu, tak by utworzyć foremną kulkę. Każdą kulkę obtocz w mące, potem w białku i tartej bułce. Na koniec wszystkie pomarańczki włóż do naczynia z wrzącą oliwą z oliwek i przyrumień, aż nabiorą koloru starego złota. Osusz je na papierze i rozkoszuj się nimi na chwałę Bożą!
Andrea Camilleri, "Pomarańczki komisarza Montalbano", tłum. Stanisław Kasprzysiak, Warszawa 2006, Oficyna Literacka Noir sur Blanc.