Palikot i Wojewódzki. Jak biznesowy sztukmistrz z Lublina i telewizyjny showman stracili nie swoje miliony

Tysiące osób, które w spółkach firmowanych przez Janusza Palikota i Kubę Wojewódzkiego utopiły setki milionów złotych, mogą odetchnąć z ulgą. Ten ostatni właśnie przyznał, że jest mu przykro. A Palikot wyda książkę o tym, co ich spotkało.

16.01.2024

Czyta się kilka minut

Janusz Palikot i Kuba Wojewódzki na promocji nowego produktu alkoholowego, wódki wyBUHowej. Warszawa, 29 czerwca 2021 r. / Fot. Tomasz Jastrzębowski / REPORTER
Janusz Palikot i Kuba Wojewódzki na promocji nowego produktu alkoholowego, wódki wyBUHowej. Warszawa, 29 czerwca 2021 r. / Fot. Tomasz Jastrzębowski / Reporter

Nie jestem wierzycielem żadnej ze spółek Janusza Palikota, co warto podkreślić już na początku, bo jest ich wielu. Pod koniec ub. roku serwis Bankier.pl szacował, że firmy powiązane z lubelskim przedsiębiorcą pozyskały łącznie 343 mln zł od ponad pięciu tysięcy inwestorów i pożyczkodawców – a mowa tylko o długach objętych wówczas układem z wierzycielami. Osób i podmiotów, którym biznes Palikota winien był pieniądze, jest dwa razy więcej. Widnieją na tej liście firmy z sektora finansowego, są zamożni inwestorzy indywidualni, a nie brak też drobnych ciułaczy, którzy Palikotowi i wspólnikom (o nich dalej) powierzyli oszczędności życia.

Czytając i oglądając materiały promujące na przykład spółkę Tenczynek Dystrybucja czy Alembik Polska trudno zresztą pozbyć się wrażenia, że zwierzyną łowną byli tu przede wszystkim ludzie z niedużymi oszczędnościami, równie zmęczeni pożerającą ich pieniądze inflacją, co rozczarowani skromną ofertą banków. Właśnie dla takich śmiałków był na przykład „Bunt finansowy”, program oferujący zysk z zainwestowanego kapitału do 15,5 proc., czyli powyżej inflacji. Malkontentom, którzy dopytywali, jakim cudem Palikotowi w pojedynkę ma wyjść coś, czego nie potrafi cały polski sektor bankowy, przedsiębiorca odpowiadał, że sowite zyski wypracuje inwestorom jego holding, na który składa się szereg firm i obiecujących przedsięwzięć z branży alkoholowej. Kto jak kto, ale on, biznesowy sztukmistrz z Lublina (wspomagany w reklamach twarzą Kuby), który w latach 90. pierwsze duże pieniądze zarobił na produkcji tanich win musujących, a potem z powodzeniem sprywatyzował tamtejszy Polmos, mógł wydawać się drobnym ciułaczom depozytariuszem branżowego know-how.

Co zatem poszło nie tak? Wyczerpującą odpowiedź na to pytanie przyniesie dopiero lektura dokumentów firmowych. Znawcy branży twierdzą, że Janusz Palikot przeinwestował. Niektórzy dodają, że rozmach szedł tutaj w parze z niegospodarnością. Kupione za pieniądze inwestorów maszyny stały tygodniami nierozpakowane, miast zarabiać na należną dywidendę. Punkty sprzedaży mnożyły się jak drożdże piwowarskie, choć ich personel więcej czasu spędzał w internecie niż przy kasach. Nie przeszkadzało to jednak głównym aktorom tego spektaklu w realizacji kolejnych drogich kampanii reklamowych czy inwestowaniu w wizerunek marek (w 2022 roku należący do holdingu Palikota Dr Brew został oficjalnym sponsorem koszykarzy WKS Śląsk Wrocław).

Wszystko to miałoby oczywiście sens, gdyby w ślad za pęczniejącymi wydatkami szły rosnące dochody ze sprzedaży. Rzecz w tym, że skuteczniej niż klientów Palikot et consortes pozyskiwali kolejnych inwestorów, którym obiecywali olbrzymie zyski. Poszkodowani mówią dziś, że przez pierwsze miesiące rzeczywiście dostawali obiecywane odsetki. Potem przelewy przestawały dochodzić. Napływały za to niepokojące informacje. O kolejnych likwidowanych punktach sprzedaży. O pracownikach, którzy nie dostają pensji. O pożyczkach-chwilówkach na drakoński procent, którymi spółki Palikota ratują ponoć płynność. Wreszcie o innych inwestorach, którzy też czekają na odsetki i piszą w tej sprawie na Berdyczów. W sierpniu ub. roku jednemu z nich skończyła się cierpliwość i złożył w sądzie wniosek o upadłość i postępowanie sanacyjne perły w alkokoronie Palikota, spółki Manufaktura Piwa Wódki i Wina.

Janusz Palikot winą za fiasko projektu obarczył czynniki zewnętrzne. Pandemia zachwiała popytem na usługi gastronomiczne. Potem przyszła wojna na wschodzie i inflacja, ludziom odechciało się zbytków, co pokrzyżowało także plany wprowadzenia holdingu na giełdę. Tyle że okoliczności nie rozpieszczały wszystkich producentów alkoholu, ale jakoś żaden z nich nie wpadł na pomysł, żeby mamić klientów konstrukcją biznesową, która wywołałaby uśmiech zadowolenia na twarzy Charlesa Ponziego.

O tym wszystkim Palikot zdążył napisać już książkę. Jak zapowiada, trzysta stron o tym, jak wydał ponad 220 milionów złotych. Wychodzi po 733 tysiące na jedną stronicę, ale papier przyjmie jeszcze więcej. Panu Januszowi uda się więc, przynajmniej we własnym mniemaniu, wybronić w książce swoje racje. A przy okazji może nawet wpadnie parę groszy ze sprzedaży.

W książce będzie też coś o kulisach interesów z Kubą Wojewódzkim, bo showman w międzyczasie wydał oświadczenie, w którym stawia się w jednym rzędzie z poszkodowanymi inwestorami. Powierzył przecież Palikotowi nie tylko pieniądze, ale też własną twarz. A w zamian nie miał wpływu na nic, właściwie to nie wiedział nawet, co się w firmie dzieje (choć inwestorzy twierdzą, że brylował na imprezach, podczas których zachęcano ludzi do wyłożenia gotówki na alkobiznes; np. w październiku 2021 r. w Nobu Hotel w Warszawie). Teraz jest mu przykro, że wyszło jak wyszło.

Biznes czasem nie wychodzi. Właściwie to częściej nie wychodzi, niż wychodzi, a rachunek za taką lekcję zawsze płacą inwestorzy. Ludzie, którzy powierzali pieniądze firmom Palikota, musieli się więc z tym liczyć – do tego sprowadza się dziś jego linia obrony. A że biznesowy „sztukmistrz z Lublina” zdążył jeszcze kupić luksusową posiadłość koło Kazimierza nad Wisłą, zanim przestał płacić pracownikom? To już detale, które na jaw wyciągają ci, którzy od początku chcieli położyć idee Palikota na łopatki.

Kubie Wojewódzkiemu też nie grozi na razie nic poza chwilowym spadkiem dobrego samopoczucia. Jego show od lat idzie przecież w tej samej stacji, gdzie główne wydanie wiadomości prowadzi facet, który przez sześć lat nie płacił podatków i jeździł bez prawa jazdy.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Historyk starożytności, który od badań nad dziejami społeczno–gospodarczymi miast południa Italii przeszedł do studiów nad mechanizmami globalizacji. Interesuje się zwłaszcza relacjami ekonomicznymi tzw. Zachodu i Azji oraz wpływem globalizacji na życie… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 3/2024

W druku ukazał się pod tytułem: Z plajtą im do twarzy