Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W myśl nowych przepisów pacjenci będą mogli się leczyć w którymkolwiek państwie UE w przypadku, kiedy usługa medyczna, której potrzebują, byłaby trudna do otrzymania w ich własnym kraju, choćby z powodu długiej kolejki. Polacy na przykład mogliby wybierać szpitale prywatne lub publiczne w Niemczech, niezależnie od tego, czy mają one podpisane kontrakty z Narodowym Funduszem Zdrowia, czy nie.
Podpisaniu dyrektywy sprzeciwiło się tylko kilku ministrów z biedniejszych krajów Unii - w tym Polski. Ewa Kopacz wieszczy krach publicznego płatnika, który będzie zmuszony znacznie zwiększyć wydatki. W tej chwili NFZ jest monopolistą i dyktatorem: ustala nie tylko stawki, ale też liczbę usług, za które jest w stanie zapłacić, i liczbę świadczeniodawców, z którymi chce podpisać kontrakt. Oczywiście potrzeby są znacznie większe od możliwości.
Niekoniecznie jednak obawy ministerstwa zdrowia muszą być uzasadnione: NFZ za leczenie Polaków za granicą miałby płacić według stawek polskich, a do tego w razie gdyby sytuacja wymykała się spod kontroli, rząd mógłby wprowadzić ograniczenia w stosowaniu dyrektywy. Prywatne szpitale i przychodnie byłyby traktowane tak samo jak publiczne. To sprzyjałoby szybkiej prywatyzacji ochrony zdrowia. Reforma, której przeprowadzenia tak bardzo boją się polscy politycy, przyjdzie zza granicy.