Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Gdy Helmut Kohl, gracz wagi ciężkiej w światowej polityce, wspominał kulisy relacji z innymi zawodnikami ze swojej ligi, powtarzał: „Chemia musi się zgrać”. Nie lubił „pustej dyplomatycznej gadaniny”; bardziej cenił dobre osobiste relacje: z Bushem, Gorbaczowem, Jelcynem. Dzięki nim łatwiej było załatwić trudne sprawy.
Chemia zgrała się najwyraźniej między Donaldem Trumpem i Andrzejem Dudą: w ubiegłym tygodniu spotkali się już po raz dziewiąty; mało kto pielęgnuje taką relację z prezydentem USA. Byłoby nieracjonalne kręcić nad nią nosem, skoro m.in. jej owocem są umowa wojskowa i zgoda Kongresu na sprzedaż samolotów F35. Realizacja tej umowy może stworzyć nową jakość: kilkadziesiąt baz USA w Polsce o różnym charakterze, od antyrakiet, przez drony, siły specjalne, centra szkolenia, czołgi, aż po zwiad elektroniczny, monitorujący przestrzeń Rosji. Z kolei F35, wyposażone w pociski JASSM, mogą dać nam potencjał odstraszania; odegrać rolę, którą dla Izraela pełnią okręty podwodne z rakietami – potencjalny agresor wie, że nawet zaskoczony, kraj zachowa zdolność do bolesnego uderzenia odwetowego.
Traf chciał, że równolegle z wizytą Andrzeja Dudy w USA wybuchła afera, która zaważy na tamtejszej polityce (piszemy o tym w dziale Świat). Nawet jeśli nie obali Trumpa, pogłębi podziały i może wpłynąć na wybory; kolejnym prezydentem może być np. Joe Biden.
To ostrzeżenie. Chemia chemią, ale dywersyfikacje są ważne nie tylko w długofalowych inwestycjach biznesowych. ©℗