Ostatni Waltz?

Gronkiewicz-Waltz stała się dla partii ciężarem. Czy Donald Tusk spisze na straty jednego z najwierniejszych żołnierzy?

24.06.2013

Czyta się kilka minut

Niedawno – jak mówią dobrze poinformowane źródła – do urzędnika warszawskiego ratusza zadzwonił telefon z Kancelarii Premiera.

– Czy możecie sprawić, żeby ona się nie odzywała?

– Słucham?

– Trzymać ją z daleka od mediów?

– Jak to?

– Jeszcze kilka wypowiedzi i utoniemy wszyscy, razem z waszą Hanką.

NAGI INSTYNKT

 Anegdota o tyle celna, że Hanna Gronkiewicz-Waltz zachowywała się ostatnio jak polityk, który stracił instynkt samozachowawczy. Dziwne: przez lata radziła sobie z mediami, a teraz zalicza wpadkę za wpadką.

Gdy okazało się, że dwie kluczowe stacje metra będą zamknięte dłużej, niż zapowiadano, i w Warszawie szalał chaos komunikacyjny, stwierdziła, że winne są media, bo nie poinformowały w porę mieszkańców, choć dostały z ratusza wiadomość. Jak odpierała zarzut, że nie udało się na czas otworzyć zalanego tunelu wzdłuż Wisły? Stwierdziła, że skoro kierowcy jeżdżą objazdem nad rzeką, to mają piękne widoki. Opóźnienie przy budowie metra? To się zdarza wszędzie! Zalana Trasa Toruńska i utopione samochody? Klimat się zmienia, czas przywyknąć do nawałnic. Referendum w sprawie jej odwołania? Nie robią tego prawdziwi warszawiacy! Polityczna awantura!

Czy można wyobrazić sobie większy koszmar? Można. Pani prezydent wdała się w kłótnię ze strażnikiem ogrodu pałacowego w Wilanowie, gdzie chciała wejść bez biletu. Internet ochrzcił ją za to „chytrą babą z Warszawy”, która nie chce wysupłać 5 zł, a wydaje miliony na administrację. Dowcipne memy na ten temat konkurowały ze zdjęciami utopionych aut na Trasie Toruńskiej, ozdobionych zdjęciem pani prezydent i hasłem „Prawie jak Wenecja”.

Obraz zalanej Warszawy używany jest jeszcze do komentowania innej wypowiedzi HGW. Niedawno stwierdziła, że Donald Tusk przeprowadził Polskę suchą nogą przez kryzys, a ona to samo zrobi dla Warszawy.

Pani prezydent jest wykpiwana na każdym kroku. Sprawa poważna, bo nic tak jak śmieszność nie zabija polityka.

REFERENDUM

PO i sama Hanna Gronkiewicz-Waltz nie doceniali inicjatywy referendum mającego doprowadzić do jej odwołania. Organizuje je Warszawska Wspólnota Samorządowa i Piotr Guział, lewicowy burmistrz Ursynowa.

HGW kpiła, że jej oponenci to jakiś przypadkowy zlepek dziwaków. Burmistrz z lewicy, uchodźca z PiS, były polityk LPR i jeszcze ktoś, kto ma zarzuty karne.

Inicjatorzy plebiscytu mieli wówczas jedynie 30 tys. podpisów. Ale w długi weekend dorzucili kolejne 30 tys. Teraz licznik wybił 150 tys. – czyli referendum musi się odbyć. Akcja zbierania podpisów trwa. Wspólnota chce podgrzewać atmosferę, zebrać ponad 400 tysięcy podpisów – mając nadzieję, że zmobilizują przynajmniej tylu warszawiaków do udziału w plebiscycie.

Żeby był ważny, do urn musi pójść niecałe 390 tys. mieszkańców.

Polityk PO: – Ich sprawność nas zaskoczyła. Szybko okazało się, że Wspólnota Samorządowa to taka czapka, a stoją za nią partie opozycyjne.

Jeden z inicjatorów referendum: – Fakt, PO nie wierzyła, że egzotyczna koalicja, w której będzie PiS, Ruch Palikota, Solidarna Polska, SD Pawła Piskorskiego, jest możliwa. Pokazaliśmy, że jest. Nie afiszujemy się zresztą z tym szczególnie. Dobrze, że frontmanem jest nieznany Piotr Guział, a „siłą wiodącą” Wspólnota Samorządowa. Ludzie nie wiedzą dokładnie, kto to jest. W tyle głowy powstaje skojarzenie: „wspólnota, samorząd, aha, czyli tacy sami wkurzeni jak ja”. I o to nam chodzi.

ZMĘCZENIE MATERIAŁU

Jeśli wierzyć sondażom, los HGW jest już przesądzony. Za odwołaniem pani prezydent jest 64 proc. warszawiaków chcących wziąć udział w referendum (TNS OBOP dla „Gazety Wyborczej”). Jest jeszcze gorsza wiadomość, bo z tego samego badania wynika, że prawie dwie trzecie mieszkańców stolicy chce iść do urn.

Sondażowy upadek wiceprzewodniczącej PO jest spektakularny. HGW w 2006 r. wydarła PiS-owi Warszawę. W pierwszej turze była druga, ale w decydującym starciu pokonała Kazimierza Marcinkiewicza, zdobywając 53 proc. głosów. To było coś – bo Marcinkiewicz, do niedawna premier, był jednym z najbardziej popularnych polityków w Polsce. W 2010 r. załatwiła sprawę w jednej turze. Powyborcze sondaże wskazywały, że 70 proc. warszawiaków uważa, iż jest ona dobrym prezydentem.

Była prezes NBP, wiceprezes EBOiR, profesor, w polityce postawiła na Donalda Tuska.

W PO panuje opinia, że obok Ewy Kopacz jest jednym z najwierniejszych żołnierzy premiera. Kilka miesięcy temu spekulowano, że to ona zastąpi Tuska w fotelu szefa partii. Sama mówiła, że interesuje ją trzecia kadencja w stolicy, by dokończyć inwestycje.

Jednak już wówczas nastroje w Warszawie były znacznie gorsze. Tylko że ratusz i pani prezydent tego nie dostrzegali.

Polityk PO: – Wierzyli, że 30-miliardowe inwestycje same się obronią. Że nagle ludzie poczują na własnej skórze różnicę. Byleby dociągnąć do końca kadencji. Dość podobnie zresztą sprawy wyglądały w Elblągu, gdzie potężnie dostaliśmy w skórę. W referendum odwołano prezydenta i poległa cała „nasza” rada miejska.

W Warszawie inwestycje utknęły. Mieszkańcy byli coraz bardziej zmęczeni rozkopanymi ulicami, ciągłymi awariami i arogancją miejskich urzędników. Sama pani prezydent każdą krytykę traktowała jako polityczny atak.

Przeciwnik Gronkiewicz-Waltz z Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej: – Teraz pani prezydent ma kłopot. Żadna inwestycja nie jest możliwa do zakończenia w najbliższym terminie. To znaczy, że do referendum nie uda się jej przeciąć żadnej wstęgi, odtrąbić sukcesu. Może tylko obiecywać, ale w jej obietnice nikt już chyba nie wierzy.

Ostatnio dostrzegła powagę sytuacji. Zdecydowała się na Facebooku przeprosić za kolejną wpadkę, czyli bałagan w sprawie ustawy śmieciowej. Śmieci na nowych zasadach miały być odbierane od 1 lipca, ale wszystko się posypało. Krajowa Izba Odwoławcza nakazała miastu zmienić warunki przetargów, stanowisko stracił zastępca prezydenta Warszawy. HGW uderzyła się w piersi: „Szanowni Mieszkańcy Warszawy, przede wszystkim pragnę Państwa przeprosić...”. Uruchomiła infolinię, stronę internetową, dyżury urzędników w soboty – wszystko, by uspokoić mieszkańców.

Ale pech, który prześladuje panią prezydent, nie minął. W ostatnią niedzielę chciała choć małego sukcesu, otwarła więc o szóstej rano tunel pod Wisłostradą (częściowo, bo dwa pasy są wciąż wyłączone). Przepraszała za niedogodności, zapewniała o solidności wykonania. Kilka godzin później pompę na ziemi popsuła pompa z nieba: tunel zalał ulewny deszcz. Korki były gigantyczne, a Gronkiewicz-Waltz odwołała wicedyrektora Zarządu Dróg Miejskich.

DLA DOBRA POLSKI

W ciągu kilku tygodni Gronkiewicz-Waltz z atutu PO stała się kamieniem u szyi.

Doradca Platformy: – To zamknięte koło. Ona dostaje po krzyżu nie tylko za swoje błędy, ale za to, że ludzie nie lubią już Tuska i Platformy. Tusk i Platforma dostają po grzbiecie za to, że Warszawa śmieje się z pani prezydent.

Co robić? Oficjalnie premier i reszta partii murem stoją za Hanką. Twardy Platformers, wojewoda Jacek Kozłowski skierował nawet do niej pismo z prośbą o sprawdzenie, czy Piotr Guział nie narusza przepisów ustawy antykorupcyjnej, co wywołało falę komentarzy o szukaniu haków na konkurencję.

Inni obrzydzają ideę referendum: – Wierzę w rozsądek warszawiaków i to, że zdecydują, czy opłaca się dać przyzwolenie na tę anarchistyczną próbę wprowadzenia chaosu – mówi poseł Halicki.

Pani prezydent zapowiada, że nie odda stolicy bez walki. Ma sobie niewiele do zarzucenia. Chwali się mostem Curie-Skłodowskiej, Muzeum Historii Żydów Polskich, dokończeniem Centrum Nauki Kopernik, drugą linią metra, której budowa osiągnęła Wisłę. Błędy? Komunikacja z mieszkańcami. Ale chyba jest dla siebie zbyt pobłażliwa. Nawet w oczach partii.

Nieoficjalnie w PO trwa praca koncepcyjna, w której coraz częściej Hanna Gronkiewicz-Waltz jest spisywana na straty.

Pierwszy defensywny wariant zakładał, że trzeba atakować inicjatywę referendum jako kosztowną hucpę, na rok przed wyborami. Do udziału w plebiscycie zniechęcał sam premier i kilku innych prominentnych polityków. Przeliczali jego koszty na liczbę żłobków i przedszkoli, które można za tę cenę postawić.

Ostatnie sondaże wskazują jednak, że „hucpa” może się udać, a jej wynik będzie dla PO miażdżący. Oznacza to, że partia straci warszawski, inteligencki, „lemingowy” bastion. Kłopot w tym, że żadnemu politykowi nie jest do twarzy z organizowaniem bojkotu instytucji demokracji bezpośredniej.

Inne pomysły? Po przegranym referendum, pod hasłami „oszczędzamy”, próbować wprowadzić do miasta komisarza. Ta funkcja przewidziana jest dla Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, wiceszefowej klubu PO, która w wyborach do Sejmu zdobyła tu 45 tys. głosów.

Miałaby to być światła kontynuacja linii HGW, zwieńczona wyborczą wiktorią w terminowo przeprowadzonych wyborach. Już jednak pojawiają się wątpliwości prawne, czy komisarza da się wprowadzić. Mecenasi związani z PO łamią sobie głowę, jak problem załatwić, ale opozycja i tak będzie drzeć szaty.

Trzeci wariant? Brzmi w sposób szalony, ale jednak ma sens. Pojawił się pomysł, żeby panią prezydent skłonić, jeszcze przed referendum, do rezygnacji z fotela. I wtedy wprowadzić komisarz Kidawę-Błońską.

Niemożliwe? A gdyby nagle pojawiła się szansa na objęcie przez Polaka stanowiska w jakiejś ważnej europejskiej instytucji finansowej? Kto inny, jak nie Hanna Gronkiewicz-Waltz? Mogłaby odejść „dla dobra Polski”, „w imię uspokojenia nastrojów” i przede wszystkim z honorem. Nie narażając partii na możliwość dotkliwej porażki.

HGW nigdy się na to nie zgodzi?

Polityk PO: – Tusk jest w stanie ją do tego namówić. W końcu ona jest jego żołnierzem.

ŚLEPO I GŁUCHO

Probierzem tego, co może stać się w Warszawie, stał się dla Platformy Elbląg. Niedzielne przyspieszone wybory w tym mieście nie były klęską, ale porażką na pewno: kandydat PiS zdobył 31 proc., jego rywalka z PO – 22; odbędzie się druga tura, ale trudno nie zauważyć, że wyniki odzwierciedlają poparcie dla obu partii na poziomie ogólnopolskim.

 Oczywiście do jesieni, kiedy ma odbyć się referendum w Warszawie, sporo czasu. Nastroje mogą się zmienić, a egzotyczne koalicje porozsypywać. Trudno będzie też utrzymać tak długo atmosferę wrzenia. Warszawiacy pewnie zaczną sobie zadawać pytanie: „jeśli nie Waltz, to kto?”, a tu opozycjoniści nie mają na razie szczególnie wyrafinowanych propozycji.

Tyle że plebiscyt to plebiscyt. A HGW na razie w oczach wielu warszawiaków – o czym świadczą sondaże i tempo zbierania podpisów pod wnioskiem o referendum – jest już tylko chytrą babą z Warszawy.

W Platformie nastroje są nie najlepsze. Kiedy zapytałem członka władz partii, co nas czeka w stolicy, powiedział gorzko: – Wygląda na to, że ubój rytualny.

Jego kolega dodał: – Warszawa to odbicie problemów całej formacji. Nagle oślepliśmy i ogłuchliśmy. Czy wzrok i słuch wróci? Na razie widzę, że jest z tym coraz gorzej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, felietonista i bloger „Tygodnika Powszechnego” do stycznia 2017 r. W latach 2003-06 był korespondentem „Rzeczpospolitej” w Moskwie. W latach 2006-09 szef działu śledczego „Dziennika”. W „Tygodniku Powszechnym” od lutego 2013 roku, wcześniej… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 26/2013