Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wtedy była bohaterką: pod koniec sierpnia 2015 r., kiedy gumowy ponton, którym płynęła z Turcji do Grecji, zaczął nabierać wody, 19-letnia Sara Mardini wskoczyła do wody. Przez trzy i pół godziny, z młodszą siostrą Yusrą i dwójką innych współpasażerów, pchała ponton siłą własnych mięśni – prawdopodobnie tylko dzięki temu osiemnaścioro syryjskich uchodźców dotarło żywych do brzegów wyspy Lesbos.
Później siostry Mardini, uciekinierki z Damaszku, przez Macedonię i Serbię przedostały się na Węgry, gdzie spędziły kilka nocy na budapeszteńskim dworcu Keleti. Ostatecznie przyznano im azyl w Niemczech. Tam zyskały sławę – tym większą, że latem 2016 r. Yusra, profesjonalna pływaczka, wystąpiła pod flagą olimpijską na igrzyskach w Rio.
I dobro, i zło
Dziś Sarę Mardini greckie władze uznają za przestępczynię. 21 sierpnia aresztowały ją na Lesbos, dokąd wróciła jako wolontariuszka ERCI, organizacji pozarządowej pomagającej migrantom. Zarzuty są poważne: członkostwo w organizacji przestępczej, współpraca z przemytnikami ludzi oraz pranie brudnych pieniędzy. Policja utrzymuje, że członkowie ERCI m.in. podsłuchiwali komunikację radiową między okrętami greckiej marynarki, dowiadując się w ten sposób o lokalizacji łodzi z migrantami. A także, że kontaktowali się bezpośrednio z przemytnikami. Śledztwo, które doprowadziło do zatrzymania Mardini (oraz dwóch innych pracowników organizacji), trwało od pół roku.
Adwokat kobiety utrzymuje, że jest niewinna. Także Yusra Mardini, którą UNHCR, oenzetowska agencja ds. uchodźców, mianowała przed rokiem „ambasadorką dobrej woli”, uważa, że jej siostra padła ofiarą greckiej nagonki na organizacje pozarządowe. Na Lesbos – wyspie na Morzu Egejskim położonej niedaleko wybrzeża Turcji, na którą w tym roku dotarło kilkanaście tysięcy uchodźców i migrantów – w 114 organizacjach pozarządowych pracuje ponad 7 tys. wolontariuszy. Spyros Galinos, burmistrz wyspy, mówi o „dobru i złu” oraz cienkiej granicy dzielącej pomoc na morzu od współpracy z przestępcami, którzy zarabiają na podróżach migrantów.
Niezależnie od tego, jak skończy się sprawa Sary Mardini (a greckie władze wydają się zdeterminowane, aby doprowadzić do procesu), zarzuty pod jej adresem godzą w inne organizacje pomocowe w rejonie Morza Śródziemnego. Wielu obrońców praw człowieka obawia się, że pomoc uchodźcom i migrantom na morzu zaczyna być kryminalizowana. Zaczęło się we Włoszech, gdzie obecnie rządzący politycy mówią wprost o prywatnych „łodziach-taksówkach”, przywożących do Europy migrantów. „Istnieje obawa, że [w sprawie Mardini] mamy do czynienia z jeszcze jednym przykładem, gdy państwo usiłuje zdusić przejawy społeczeństwa obywatelskiego” – powiedział dziennikowi „The Guardian” Jonathan Cooper, prawnik specjalizujący się w prawach człowieka. To jednak nie wyklucza, że zarzuty pod adresem Sary Mardini mogą się potwierdzić. ©℗