Ordery posła Piotrowicza

Brązowy Krzyż Zasługi z lat 80. nie jest jedynym odznaczeniem Stanisława Piotrowicza. Najbardziej znany poseł PiS obecnej kadencji, kiedyś prokurator, zasłużył się też diecezji przemyskiej.

23.01.2017

Czyta się kilka minut

Stanisław Piotrowicz, Warszawa, styczeń 2012 r. / Fot. Stanisław Kowalczuk / EAST NEWS
Stanisław Piotrowicz, Warszawa, styczeń 2012 r. / Fot. Stanisław Kowalczuk / EAST NEWS

Na oficjalnej stronie internetowej posła Stanisława Piotrowicza nadal próżno szukać pełnych informacji o jego działalności w czasach PRL. Wystarczy jednak sięgnąć po akta paszportowe z lat 70. i 80. ubiegłego wieku, by odnaleźć informacje, że Stanisław Piotrowicz jeszcze podczas studiów na Wydziale Prawa i Administracji UJ działał aktywnie w Socjalistycznym Związku Studentów Polskich (SZSP) – organizacji powstałej w 1973 r. poprzez połączenie działających na uczelniach kół Zrzeszenia Studentów Polskich, Związku Młodzieży Socjalistycznej i Związku Młodzieży Wiejskiej. Organizacja, do której należał wówczas Stanisław Piotrowicz, prowadziła w latach 70. działalność ideologiczno-propagandową, kulturalną oraz sportowo-turystyczną. Przynależność do niej – jak wynika z akt paszportowych posła – ułatwiała wyjazdy za granicę.

Rozmowa o starych czasach

Z posłem Piotrowiczem próbuję się skontaktować na wiele sposobów: wysyłam e-mail na adres podany na oficjalnej poselskiej stronie internetowej, prosząc o spotkanie. Wysyłam też SMS-y z informacjami, że „przygotowuję tekst prasowy dotyczący pańskiej osoby”. Dzwonię do biura poselskiego i zostawiam na automatycznej sekretarce wiadomość. Nic. Cisza.
Wreszcie 13 grudnia wieczorem poseł odbiera ode mnie telefon. Ma niewiele czasu, jest przerwa w obradach Sejmu, więc chwilę możemy porozmawiać. Kiedy pytam o jego przynależność do PZPR, słyszę, że poseł jest „człowiekiem wierzącym i praktykującym”: – Środowiska kościelne mnie dobrze znają – mówi. – Zawsze byłem i nadal jestem zaangażowany w różnych grupach i organizacjach katolickich, charytatywnych.

Jak sam podkreśla: zapisanie się do partii zostało na nim wymuszone. Gdyby tego nie zrobił, nie dopuszczono by go do egzaminu na aplikację prokuratorską. Z partią nigdy się nie utożsamiał. Wspomina też, że nie tylko on, ale nikt z jego kolegów i koleżanek z prokuratury, którzy należeli, nie traktowali sprawy przynależności partyjnej poważnie.

– Od tej pory poniewierano mną – opowiada Piotrowicz – i przez wiele miesięcy delegowano do pracy odległej o kilkadziesiąt kilometrów. Wreszcie złożyłem na piśmie wypowiedzenie z pracy. Kiedy byłem w okresie trzymiesięcznego wypowiedzenia w drugiej połowie 1983 r., bezskutecznie szukałem nowego zajęcia. Nikt nie chciał przyjąć kogoś takiego jak ja. Kogoś, kto w tamtym czasie chciał uciec z prokuratury. Pozostałem więc w prokuraturze. Miałem w tym czasie na utrzymaniu niepracującą żonę i dwójkę malutkich dzieci, chociaż wpływ na moją decyzję miało stanowisko osoby duchownej, którą darzyłem autorytetem, a która radziła mi, bym pozostał w prokuraturze, twierdząc, że takich ludzi jak ja też tam potrzeba.

Urzędnik reżimu?

Jak czytamy w oficjalnym życiorysie: „Karierę zawodową rozpoczął w Prokuraturze Rejonowej w Dębicy, skąd następnie przeniesiony został do Krosna i skierowany do pracy śledczej w ówczesnej Prokuraturze Wojewódzkiej. Gdy po wprowadzeniu w 1981 roku stanu wojennego odmówił prowadzenia śledztw o charakterze politycznym, został przeniesiony do Prokuratury Rejonowej w Krośnie”.

To właśnie tam prokurator Piotrowicz oskarżył w trybie doraźnym działacza opozycji Antoniego Pikula. Opozycjonista przesiedział za posiadanie ulotek i wydawnictw podziemnych kilka miesięcy w areszcie. Ostatecznie sąd wojskowy z Warszawy umorzył postępowanie przeciwko niemu. Pikul (dziś wiceburmistrz Jasła) nie ma żalu do posła Piotrowicza za to, co wydarzyło się w stanie wojennym: – Był tylko urzędnikiem reżimu.

Pikula denerwuje jednak coś zupełnie innego. Dziwi się, że były PRL-owski prokurator i członek PZPR nagle stał się autorytetem moralnym i twarzą rządzącej partii: – Jest tak, jak gdyby w naszym Sejmie nie było innych prawników i autorytetów. Z czymś takim nie mogę się pogodzić.

Jednak sprawa Antoniego Pikula nie była ostatnim śledztwem dotyczącym działalności opozycyjnej w Krośnie, w którym występował prokurator Stanisław Piotrowicz. I znów inaczej niż w oficjalnym życiorysie okazuje się, że prokurator Piotrowicz nadzorował śledztwo przeciwko trzem podejrzewanym o działalność opozycyjną obywatelom Krosna (ponownie chodziło o kolportaż ulotek). Było to już jakiś czas po zawieszeniu stanu wojennego. Oskarżeni to: Edward Bober, Zofia Jankowska-Mihułowicz oraz Józef Kinel. Wobec Bobera i Jankowskiej-Mihułowicz postępowanie umorzono (ponieważ przyznali się do winy). Natomiast postępowanie wobec Józefa Kinela wyłączono do odrębnego śledztwa. Kinel wkrótce potem został „przekonany” przez Służbę Bezpieczeństwa do odejścia na rentę (miał wtedy 45 lat). Schorowany i zastraszany nadal działał w opozycji.

Edward Bober i Zofia Jankowska-Mihułowicz bronią dziś Piotrowicza. Józef Kinel zmarł w 1999 r., ale według posła kiedy jeszcze żył, przychodził do niego do prokuratury, „żeby pogadać”. Z zachowanych dokumentów ze śledztwa z roku 1985 wynika m.in., że prokurator Piotrowicz uznał winę kolportujących ulotki obywateli Krosna, przedłużał okres śledztwa przeciwko nim, a wobec Józefa Kinela zarządził m.in. milicyjny dozór.

Przypadkowe odznaczenie

Według posła Piotrowicza kierownictwo prokuratury, w której pracował w latach 80. (tak samo zresztą jak i w innych zakładach w czasach PRL) zabiegało o pulę odznaczeń przyznawanych przy różnych okazjach, głównie świętach państwowych. Potocznie wówczas nazywało się to „chlebowe”, bo z przyznaniem takiego odznaczenia wiązały się pewne dodatki do pensji. Tak określano na przykład Krzyż Kawalerski i Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski. Według rozdzielnika poza tymi dwoma krzyżami dołączano mniejszej rangi odznaczenia: Złote, Srebrne i Brązowe Krzyże Zasługi.

– Brązowego Krzyża Zasługi nikt wtedy nie wyglądał – opowiada poseł Piotrowicz. Dlaczego? Z prostej przyczyny: bo przez pięć następnych lat wyróżniony obywatel był zablokowany i nie mógł dostać kolejnego odznaczenia.

– Więc dawano je takim młodym jak ja – dodaje.

W ten sposób Stanisław Piotrowicz dostał Brązowy Krzyż Zasługi. Jak sam przyznaje: był to przypadek, a nie żadna nagroda za zasługi w stanie wojennym, bo – co podkreśla wielokrotnie w rozmowie – nie prowadził on przecież w tamtym czasie żadnych spraw politycznych. Do swoich adwersarzy kieruje prośbę: – Pokażcie mi te ofiary. Pokażcie mi ludzi, których skrzywdziłem.

Notatka dla Romaszewskich

W pierwszej połowie lutego 1988 r. do Cieklina koło Jasła przyjechała na obóz szkoleniowy grupa młodych ludzi z kręgu podziemnego pisma „Świt Niepodległości” z Warszawy. Przewodził im działacz Konfederacji Polski Niepodległej – nieżyjący już Wiesław Gęsicki.

Czwartego dnia po przyjeździe doszło do nieprzewidzianej sytuacji. Do niewielkiego pomieszczenia, gdzie przebywali młodzi ludzie, przybyło trzech funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa i dwóch umundurowanych milicjantów. Chcieli dokonać przeszukania, ale nie mieli ze sobą formalnego nakazu. Młodzi ludzie się postawili i funkcjonariusze musieli wrócić do Jasła po prokuratorski nakaz. Kiedy wrócili do Cieklina, przeszukali m.in. prywatne bagaże młodych ludzi z Warszawy. Wezwali też niektórych z nich na przesłuchania.

– Po powrocie do Warszawy – wspomina w rozmowie telefonicznej opozycjonista Robert Nowicki – Wiesiek Gęsicki opowiadał mi, że przesłuchiwał go osobiście prokurator Stanisław Piotrowicz.

Nowicki pomógł Gęsickiemu sporządzić jednostronicowy dokument – rodzaj notatki związanej z wydarzeniami w Cieklinie. Dokument przekazano Komisji Interwencji i Praworządności NSZZ „Solidarność” prowadzonej przez Zofię i Zbigniewa Romaszewskich. Jej celem było m.in. dokumentowanie i rozpowszechnianie informacji o łamaniu prawa w komunistycznej Polsce.

Złoty medal za obronę księży

Wiele lat później, w kwietniu 2011 r., kiedy Stanisław Piotrowicz nie był już szefem prokuratury w Krośnie (od 2005 r. był senatorem, a później posłem), arcybiskup przemyski Józef Michalik uhonorował go złotym medalem „Pro Ecclesia Premisliensi”, czyli „Za zasługi dla Kościoła przemyskiego”. W uzasadnieniu decyzji arcybiskupa wspomniano m.in. zaangażowanie Stanisława Piotrowicza w działalność charytatywną oraz „w duszpasterstwo i życie tych parafii, na terenie których mieszkał, głosił prelekcje i katechezy przedmałżeńskie. Zawodowo pełniąc funkcję prokuratora, powoływany do różnych gremiów tej grupy zawodowej, zawsze dbał o prawdę, także w procesach księży; również w latach komunistycznych”.

Kiedy pytam posła Piotrowicza o nazwiska kapłanów, którym pomógł, stwierdza, że sobie ich nie przypomina, ale jest pewien, że ta pomoc nie dotyczyła przestępstw politycznych: – Obowiązkiem prokuratora jest zmierzać do prawdy. Jeżeli zmierzanie do prawdy było przez niektórych odbierane jako bronienie, to tak. Bo jeżeli ktoś był niesłusznie oskarżany, a ja, dociekając prawdy, potrafiłem to wykazać, no to w języku potocznym mogło to tak być odebrane. Prokurator ma ustawowy obowiązek zmierzania do prawdy. Jeden robi to lepiej, drugi gorzej. Starałem się zawsze postępować w zgodzie z własnym sumieniem, pomimo że w pewnych okresach nie było to łatwe.

Czy w przypadku odznaczenia od arcybiskupa Michalika mogło chodzić o słynną sprawę proboszcza z Tylawy?

W 2001 r. podległa Stanisławowi Piotrowiczowi Prokuratura Rejonowa w Krośnie prowadziła pierwsze w Polsce śledztwo o molestowanie dzieci przez księdza Michała M. z Tylawy. Początkowo oskarżenie o molestowanie zostało po sześciu miesiącach umorzone. Dopiero zażalenie na tę decyzję oraz medialna burza doprowadziły do tego, że sprawa trafiła do innej prokuratury (w Jaśle) i do sądu. Wyrok: dwa lata w zawieszeniu na pięć lat. Ksiądz M. po nagłośnieniu sprawy został kanonikiem gremialnym w brzozowskiej kapitule kolegiackiej. Kanonik gremialny to kapłan uhonorowany tą godnością przez swojego biskupa za szczególne zasługi dla Kościoła lokalnego. Obecnie ksiądz M. jest kanonikiem emerytem w tej samej świątyni.

Kontaktuję się w sprawie złotego medalu dla posła Piotrowicza z rzecznikiem prasowym archidiecezji przemyskiej – księdzem prałatem Bartoszem Rajnowskim. Proszę o przesłanie pełnego uzasadnienia kapituły medalu „Pro Ecclesia Premi- sliensi”, która przyznała Stanisławowi Piotrowiczowi to zaszczytne wyróżnienie. Pytam też o to, w jakich procesach księży, „również w latach komunistycznych”, poseł Stanisław Piotrowicz (wówczas prokurator) „zawsze dbał o prawdę”.

Ksiądz rzecznik od wielu miesięcy milczy. ©

Korzystałem m.in. z materiałów przechowywanych w archiwum IPN w Rzeszowie, informacji uzyskanych w Prokuraturze Okręgowej w Krośnie oraz w Archiwum Państwowym w Przemyślu.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 05/2017