Oprawa

Charakter ramy zależy tyleż od obrazu, co od otoczenia, z którym musi się komponować. Rama pozwala pogodzić portret Vélazqueza z osiemnastowiecznym rokokowym wnętrzem.

27.10.2009

Czyta się kilka minut

Drewniana rama z motywami roślinnymi i zwierzęcymi, Węgry, XVII wiek. Skala ok. 1:3 /fot. Liechtenstein Museum /
Drewniana rama z motywami roślinnymi i zwierzęcymi, Węgry, XVII wiek. Skala ok. 1:3 /fot. Liechtenstein Museum /

Problemy i pojęcia mieszczą się w pewnych ramach albo też przekraczają je. Rama ogranicza, oddziela, ale także wyróżnia, wyznacza terytorium, pole, interesujący nas zakres. Wykonana ze szlachetnego drewna, z kości słoniowej, marmuru czy metalu rama niewątpliwie sygnalizuje, że mamy do czynienia z obrazem. Choć współcześni artyści coraz częściej wystawiają płótna bez oprawy, na samym tylko blejtramie, a za sprawą reprodukcji nasze oczy przyzwyczaiły się do "gołego obrazu", przez setki lat ramy mocno wpisały się w historię malarstwa.

Rama kojarzy się dziś z metalowym bądź drewnianym prostokątem, który ułatwia powieszenie obrazu na płótnie. Jednak na początku swej historii rama była nieodłączna od obrazu. Rzymskie malowidła posiadały iluzjonistyczne, marmurowe, bądź wymodelowane w stiuku ramy, które oprawiały freskowane pejzaże. Ramy średniowieczne były przybite gwoździami i przyklejone do malowanych na drewnie obrazów, a często wręcz wyrzeźbione w tej samej desce. Dopiero od czasów Renesansu, kiedy za Albertim obraz porównano do okna na świat, rama stała się symboliczną ramą okienną, która odgranicza, indywidualizuje obraz, ale także wprowadza widza w malarską przestrzeń. Wielcy twórcy Renesansu, jak choćby Michał Anioł, przywiązywali wielką wagę do ram i sami je projektowali. Natomiast w czasach Baroku pojawił się koncept galerii malarstwa, gdzie obrazy, rozdzielone tylko cienkimi listewkami i rozmieszczone wedle rozmiarów i zasad symetrii, tworzyły rodzaj dywanu. W takiej galerii najważniejszy był efekt całości, a nie pojedyncze płótna. Pod koniec XVIII wieku kolekcjonerzy znów zaczęli zamawiać osobną oprawę dla każdego obrazu, a z czasem starali się także wybierać odpowiednie ramy historyczne.

Chociaż podstawową funkcją ram jest oddzielanie, bliskie pokrewieństwo łączy je z meblarstwem i architekturą. Bywają projektowane tak, aby harmonijnie łączyć się z rozkładem i umeblowaniem wnętrza - np. z oprawą drzwi i okien. Charakter ramy zależy więc tyleż od obrazu, co od otoczenia, z którym musi się komponować. Rama pozwala pogodzić np. portret Vélazqueza z osiemnastowiecznym rokokowym wnętrzem.

***

Niestety do naszych czasów zachowało się stosunkowo niewiele dawnych ram. W 1566 roku, aby uchronić przed ikonoklastami "Ołtarz Gandawski" Jana van Eycka, władze kościelne zdecydowały się rozebrać go i wyjąć z suto rzeźbionej ramy. Ale kiedy po ponad dwudziestu latach ołtarz ponownie montowano, nie można jej było odnaleźć. Przez stulecia ramy były traktowane instrumentalnie: każdy nowy właściciel oprawiał obraz na nowo, tak, aby pasował do jego pałacu, galerii czy salonu. Dlatego też wybierano aktualnie modne raczej niż historyczne ramy. Czasami oryginalne ramy zachowały się tylko dlatego, że nie dało się ich zdjąć bez uszczerbku dla obrazu (w przypadku ram średniowiecznych), albo ponieważ obraz szybko wyszedł z mody i nie opłacało się zaopatrzyć go w modną oprawę. Obraz zachowany w oryginalnej ramie jest więc sporą rzadkością. Kiedy jednak tak się dzieje, oprawa bywa źródłem cennych informacji. Na ramie portretu "Mężczyzny w czerwonym turbanie" Jana van Eycka w londyńskiej National Gallery widnieje data wykonania: 21 października 1433 roku, a także inskrypcja "Tak jak umiałem". Zdarza się też, że rama, na której zachowane są wgłębienia czy zawiasy, pozwala połączyć rozdzielone w przeszłości części poliptyku.

W latach 50. i 60. XX wieku zmodernizowano ekspozycje kilku ważnych włoskich muzeów, m.in. florenckiej Galerii Uffizi. Pracami kierował zagorzały przeciwnik ram, architekt i projektant Carlo Scarpa. Płótna zostawiał na samym tylko blejtramie, a ikony z rozmontowanych poliptyków eksponował osobno, bez żadnej oprawy. Dopiero w ostatnich latach, szczególnie w świecie anglosaskim, wzrosło zainteresowanie historycznymi ramami. Niektórzy amerykańscy kolekcjonerzy ubiegłego wieku, tacy jak Samuel Kress czy Stanford White, zachowywali oryginalne ramy (a ten ostatni także ramy projektował). Jednak chyba tylko Robert Lehman (1891-1969), bankier i niestrudzony kolekcjoner, zbierał ramy dla ich własnej urody i artystycznej wartości. W 1990 roku Metropolitan Museum of Art, któremu Lehman zapisał swoje zbiory, zorganizowało dużą wystawę poświęconą ramom. Cztery lata wcześniej wystawę ram z sześciu wieków europejskiego malarstwa przygotował Art Institute w Chicago.

***

Tej jesieni wiedeńskie Liechtenstein Museum prezentuje wystawę "Struktura i ornament". Obraz i jego ramy, która pozwala dostrzec piękno dawnych ram, zapoznać się z ich historią od Średniowiecza do XIX wieku, a także zrozumieć techniki, w jakich zostały wykonane, od stolarki po złocenie i patynowanie. Wystawę otwiera czternastowieczna ikona cierpiącego Chrystusa Nardo Ceccharellego. Jej rama została wykonana z tego samego kawałka deski co obraz i ozdobiona półszlachetnymi kamieniami oraz dekoracją ze stiuku, zwaną pastiglia. Technika ta polega na nałożeniu specjalnej mieszaniny gipsu i kleju na podłoże z przyklejonej do drewna tkaniny, w której z małych metalowych matryc odciska się dekoracyjne wzory. Potem są one malowane lub pokrywane cienkimi metalowymi blaszkami. W efekcie obraz sprawia wrażenie cennego przedmiotu, a bogactwo złoconej dekoracji wskazuje na jego świętość. Kiedy jednak rozwinęły się wieloczęściowe nastawy ołtarzowe, do ich wykonania nie wystarczał pojedynczy kawałek drewna. Potrzebna była konstrukcja złożona z wielu desek, która stanowiła zarazem wsparcie i ozdobę. W ten sposób rozwinęły się ramy zainspirowane architektonicznymi formami niszy czy tabernakulum, które były stosowane zarówno w monumentalnych obrazach ołtarzowych, jak i w prywatnych obrazach dewocyjnych.

Na wystawie można znaleźć kilka znakomitych przykładów takich ramek, które w zminiaturyzowanej formie powtarzają kształty kościelnych fasad i wykorzystują język znany z wielkich budowli Brunelleschiego, Donatella i Palladia, jak również z zabytków starożytnego Rzymu. W szczególnie bogatej, manierystycznej włoskiej ramce, drewno, naśladujące kształt klasycystycznego frontonu, ze spływającymi wolutami, zostało uzupełnione malowaną dekoracją oraz intarsjami i kolumienkami z różnobarwnego marmuru. Szczególnym wyzwaniem dla artysty był popularny szczególnie w Toskanii format okręgu, tzw. tondo. O tym, jak trudno jest rozplanować kolistą kompozycję, może świadczyć słynne "Tondo Doni" - imponujące, lecz karkołomne wczesne dzieło Michała Anioła (zachowane zresztą w oryginalnej ramie). Natomiast na wiedeńskiej wystawie znalazło się bardzo szczególne tondo - ścięta głowa Jana Chrzciciela umieszczona w "oprawie" okrągłej drewnianej misy.

W XVI wieku coraz powszechniejsze stają się prostsze ramy kasetowe, które złocono skromniej, eksponując urodę szlachetnych gatunków drewna. Wzrok przyciągają mistrzowskie "ramy sansovinowskie", nazwane na cześć weneckiego architekta. Pełne zawijasów, zdobione perełkami, kartuszami, ptakami i główkami cherubinów, ramy te kojarzą się przede wszystkim z malarstwem weneckiego Złotego Wieku. Swoim przepychem wyróżniają się także siedemnasto- i osiemnastowieczne ramy "gablotkowe". Projektowane jako ozdoby luksusowych wnętrz, ramy te często są ostentacyjnie inkrustowane drogimi kamieniami, egzotycznym drzewem, dekorowane malowanym szkłem. W tej kategorii zwraca jednak uwagę ciężka, choć zarazem prosta, rama niewielkiego portretu Jana van der Goyena pędzla Gerharda Terborcha. Jej jedyną dekoracją są misternie ułożone i wyrzeźbione warstwy ciemnego drzewa.

Pozostają jeszcze ramy z myśliwskimi trofeami i kartuszami oraz misterne i kapiące złotem francuskie ramy z XVII i XVIII wieku. Niektóre z nich, choć są puste, bronią się same i można tylko zadawać sobie pytanie, czy nie przekrzykiwały powierzonych im obrazów.

HALT UND ZIERDE. DAS BILD UND SEIN RAHMEN - Liechtenstein Museum w Wiedniu do 9 listopada 2009 r.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 44/2009