Odzyskiwanie ciała. Recenzja filmu „Powodzenia, Leo Grande”

W sterylnym wnętrzu pokoju hotelowego zakłopotana wdowa i emerytka przyjmuje tytułowego Leo, który zarabia na życie umawiając się z dużo starszymi paniami.

11.07.2022

Czyta się kilka minut

Kadr z filmu „Powodzenia, Leo Grande”, reż. Sophie Hyde / MATERIAŁY PRASOWE FORUM FILM POLAND
Kadr z filmu „Powodzenia, Leo Grande”, reż. Sophie Hyde / MATERIAŁY PRASOWE FORUM FILM POLAND

Czasami, w ramach eksperymentu myślowego, dobrze odwrócić znaną sytuację. Bo przecież naiwnych historii, których motorem jest usługa seksualna zmieniająca życie, widzieliśmy już mnóstwo. Również takich, gdzie usługodawczyni zdawała się lubić swoją pracę, usługobiorca nie zostawiał za progiem dobrych manier i oprócz transakcji łączyła ich wzajemna fascynacja. Dlatego gdyby Emma Thompson była starszym mężczyzną, Daryl McCormack zaś młodą kobietą, nie byłoby zapewne o czym rozmawiać. Zazwyczaj wiele w takich filmach pobożnej życzeniowości, romantyzowania czy rozgrzeszania obu stron i w sumie tym razem mogło być podobnie. Film „Powodzenia, Leo Grande” to jednak rzecz wyjątkowa, bo gra toczy się o przyjemność kobiety, w dodatku po sześćdziesiątce, a stoją za nią wyparte doświadczenia wielu niewieścich pokoleń.


CZYTAJ TAKŻE:

Oto kraj, gdzie technologia i rynek całkowicie wymykają się polityce. Oto bohaterowie bezradni wobec społecznej katastrofy, która przyniosła populizm. Oto serial, który wzywa do przebudzenia. Jakub Majmurek o „Rok za rokiem” z udziałem Emmy Thompson >>>>


W sterylnym wnętrzu pokoju hotelowego zakłopotana wdowa i emerytka przyjmuje tytułowego Leo, który zarabia na życie umawiając się z dużo starszymi paniami. Na szczęście mini­barek jest pełny – bez szampana trudno byłoby przemienić się nagle w kobietę bez winy i wstydu, choć to nie alkohol będzie głównym sojusznikiem granej przez Thompson bohaterki. Nancy nigdy nie zaznała rozkoszy, a teraz jednocześnie pragnie jej i zarazem panicznie się boi, co brytyjska aktorka potrafi wspaniale oddać. Nancy sprawia wrażenie kogoś, kto na całe dekady zapomniał o istnieniu ciała i gdy nagle upomina się ono o swe podstawowe potrzeby, mechanizm kontroli działa ze zwielokrotnioną mocą. Napędza go nie tylko obyczajowa, ale i estetyczna samoocena. Skrępowaniu sprzyjają też okoliczności: posągowe piękno chłopaka „na godziny” oraz merkantylny charakter ich spotkania. Tyle że ciekawość, pożądanie i tęsknota w końcu biorą górę.

Fakt, iż Nancy pracowała jako katechetka, dodaje pikanterii i może kulturowo tłumaczyć jej zahamowania. Australijska reżyserka Sophie Hyde wraz ze scenarzystką Katy Brand mogły ten religijny kontekst rozwinąć i skarykaturować, lecz nie to było ich bezpośrednim celem. Interesuje je przede wszystkim dynamika erotycznych spotkań, kiedy Nancy ma nareszcie szansę „odzyskać swoje ciało”, uśpione jeszcze w wieku nastoletnim i schowane dziś pod sztywną garsonką. Blokada ujawnia się zrazu na poziomie języka; pytana o fantazje czy pragnienia, bohaterka wydaje się bezradna. Choć to ona powinna dyktować kochankowi warunki, panicznie boi się rozczarowania, również z jego strony. Thompson na każdym kroku wydobywa z niej spiętą nauczycielkę, która desperacko próbuje nie wypaść z roli i wykonać swój „plan lekcji”. Jej wewnętrzny cenzor nakazuje odraczanie przyjemności i w kryzysowych chwilach wręcz przerywa spotkanie. Od początku nie mamy wątpliwości, kto winien tutaj pobierać nauki – z dotyku, spontaniczności, samoakceptacji.

Zyskuje na tych prokrastynacjach warstwa dialogowa filmu. Prowadzona przez bohaterów szermierka słowna, błyskotliwa na poziomie literackim i brzemienna w wymiarze międzyludzkim, podtrzymuje niepewność: jak długo Leo będzie odgrywał rolę subtelnego żigolaka? Kto pierwszy przekroczy granice anonimowości i bliskości, a kto w końcu ów proces zatrzyma? Posiłkując się farsową konwencją i prawie nie opuszczając czterech ścian, „Powodzenia, Leo Grande” przypomina wysokojakościowy teatr telewizji, intensywnie gadany, z superlotnym scenariuszem dla dwojga, w finale zaś dla trojga aktorów, rozpisany na trzy akty plus epilog. I w ramach tych ograniczeń, w sposób bardzo delikatny i równocześnie z pieprzykiem, opowiada o represjonowanej ­cielesności.

Poza wszystkim, jeśli coś jeszcze dzieli Nancy i Leo podczas owych „sesji” (patrz: świetny film „Sesje” z 2012 r., o seksterapeutce pracującej z niepełnosprawnymi), jest to różnica pokoleń i objawia się ona na każdym kroku w podejściu do ciała właśnie. Swoją drogą, jednym z bardziej ryzykownych aspektów tych erotycznych spotkań są edypalne przeniesienia, kiedy rozczarowana własnym macierzyństwem kobieta zwierza się Leo ze swych relacji z dorosłymi dziećmi i równocześnie próbuje wyciągnąć go na zwierzenia na temat jego matki.

Ostatecznie w filmie Hyde nie chodzi o żadne perwersyjne przekroczenia. Sceny klasycznego seksu rozgrywają się albo poza kadrem, albo umownie, co nie znaczy, że brakuje seksualnego napięcia. Chemia pomiędzy bohaterami, jakkolwiek zapośredniczona aktem kupna/sprzedaży, działa gdzieś obok łóżka – w tańcu, podczas relaksacyjnego masażu, w szczerej (chce się wierzyć) rozmowie, choć wiemy, że bez łóżkowego kontekstu najprawdopodobniej nie wydarzyłyby się między nimi rzeczy najważniejsze. I chociaż film skupia się na kobiecych doznaniach, nie uprzedmiotawia chłopaka do towarzystwa. Obdarzony aksamitnym głosem McCormack tworzy postać skomplikowaną – połączenie strzegącego swej prywatności zawodowca, czułego sejsmografu kobiecych odczuć i osoby podatnej na zranienie.


CZYTAJ TAKŻE:

DOWODY NA ISTNIENIE GENIUSZU. Portret Ennio Morricone z powodzeniem próbuje ogarnąć dzieło mistrza. Film wchodzi na nasze ekrany dokładnie w drugą rocznicę jego śmierci >>>>


Aktorstwo Emmy Thompson przekracza tu granice wszelakie, również fizyczne. Śledzenie jej postaci przypomina obserwowanie przez lupę uwięzionej poczwarki, która zrazu nieporadnie próbuje wydostać się z kokonu, by poczuć coś wreszcie na własnej żywej tkance i stanąć przed sobą w całej skrywanej dotąd krasie. Bywa w tych metamorfozach przepraszająca i wścibska, zdeterminowana i nieśmiała, tragiczna i zabawna, potrafi także po drodze niszczyć i zawłaszczać. Dopiero gdy Nancy uświadomi sobie, co dostała od Leo, przestaje być osobą toksyczną. Dla innych i dla siebie. A dzieje się to w filmie kameralnym i lekkim, który z wdziękiem unieważnia staroświeckie rozdzielanie duszy od ciała, na pohybel seksizmowi czy ejdżyzmowi. Który pozwala dostrzec w obojgu bohaterach psychologiczną migotliwość i nie próbuje ich przyszpilać żadną oceną. ©

POWODZENIA, LEO GRANDE (Good Luck to You, Leo Grande) – reż. Sophie Hyde. Prod. Wielka Brytania 2022. Dystryb. Forum Film Poland. W kinach od 15 lipca.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 29/2022

W druku ukazał się pod tytułem: Odzyskiwanie ciała