Odszczepieńcy

Szczepienia przestaną być w Polsce obowiązkowe? Wiele na to wskazuje. Zapowiada się prawdziwa rewolucja w służbie zdrowia.

27.09.2011

Czyta się kilka minut

Aby szczepienia przestały być obowiązkowe, trzeba zmienić zapisy ustawy o chorobach zakaźnych - stąd tryb przypuszczający; zmianami będzie musiał się zająć już nowy parlament. Epidemiolodzy chcą zmian.

W tej chwili w kalendarzu szczepień figurują dwie ważne rubryki: jedna to szczepienia obowiązkowe, a druga - zalecane. Obowiązkowymi są szczepienia przeciwko wirusowemu zapaleniu wątroby typu B, gruźlicy, błonicy, polio, tężcowi, krztuścowi, odrze, różyczce i śwince. Zalecane, czyli nieobowiązkowe, to te przeciwko pneumokokom, wirusowemu zapaleniu wątroby typu A, rotawirusom i ospie wietrznej. Rada Sanitarno-Epidemiologiczna przy Głównym Inspektorze Sanitarnym chciałaby zamienić słowo "obowiązkowe" na np. "rekomendowane". Tyle że "rekomendowane" i "zalecane" to określenia zbyt podobne - dlatego prace nad wymyśleniem nowego określenia trwają.

- Chodzi o to, żeby ta zmiana nie wywołała zamieszania - tłumaczy rzecznik GIS-u Jan Bondar. - Epidemiolodzy chcą, aby społeczeństwo zrozumiało, że obowiązek szczepienia, przede wszystkim dzieci, istnieć będzie nadal, ale w sferze etycznej, a nie administracyjnej.

Główny Inspektor Sanitarny nie chce już nikogo karać za to, że uchyla się od szczepień. Tak jak nikogo w Polsce, z drobnymi wyjątkami, nie karze się za odmowę skorzystania z leczenia.

Wyjątki, jak tłumaczy rzecznik, dotyczą leczenia pedofilów i chorych na gruźlicę. - Żaden lekarz nie będzie zmuszał do leczenia pacjenta np. chorego na raka czy cierpiącego na nadciśnienie. Nawet rodziców, którzy nie zgadzają się na leczenie swojego dziecka, nie można ukarać. Można im co najwyżej na czas leczenia dziecka ograniczyć prawa rodzicielskie. To - podkreśla Bondar - kwestia elementarnych zasad i zachowania podstawowych praw obywatelskich.

Już trzy lata temu Sejm wykreślił z ustawy o chorobach zakaźnych zapis o karach, jakie mogą spotkać rodziców, którzy uchylają się od szczepienia dzieci. Mimo że zapisu o karach nie ma, cały czas pojawiają się informacje, że gdzieś w kraju jakichś rodziców spotkały sankcje. Sądy powołują się przy tym na 115. artykuł Kodeksu Wykroczeń, który pozwala zasądzić

1,5 tys. zł grzywny lub... udzielić nagany.

Postanowiłam zaeksperymentować

Jednak i same sądy mają wątpliwości: wiele wniosków o ukaranie kończy się umorzeniem. O niektórych sprawach było bardzo głośno - zwłaszcza tych, które trafiły do Naczelnego Sądu Administracyjnego. "Wydanie decyzji administracyjnej w sprawie, która zgodnie z przepisami prawa nie podlega autorytatywnej konkretyzacji w tej formie prawnej, jest rażącym naruszeniem prawa, co stanowi podstawę stwierdzenia nieważności" - za tym suchym orzeczeniem NSA z kwietnia 2011 r. kryje się klarowny przekaz: nie można karać rodziców za to, że nie zgadzają się na szczepienie dzieci.

Joanna z Warszawy nie ma nic przeciwko temu, żeby w prasie ujawnić swoje nazwisko - nie robimy tego, żeby jej nie narażać na ewentualne konsekwencje ze strony Sanepidu. Jest matką ośmiorga dzieci. Dwojga najmłodszych, w wieku 3 i 6 lat, postanowiła nie szczepić. Starsze, owszem, były szczepione. Skąd ta zmiana? Matka twierdzi, że wynika ona przede wszystkim z jej obserwacji.

Wszystko zaczęło się kilka lat temu przy przedostatnim dziecku. Przerwała szczepienia, ponieważ synek zachorował na ospę. W takiej sytuacji standardowo szczepienia się opóźnia, bo dziecko może mieć zaburzoną odporność. Maciuś był drobny i chudziutki, i miał pół roku. - Postanowiłam, że się wstrzymamy, poobserwujemy - mówi. - Zauważyłam, że dziecko po przerwaniu szczepień nie choruje i rozwija się dobrze, chociaż jest drobne. Wtedy postanowiłam zaeksperymentować i odstawić w ogóle szczepienia.

Znajomy lekarz poradził matce, aby kupiła w internecie książkę "Szczepienia - niebezpieczne, ukrywane fakty". Joanna twierdzi, że już wcześniej u starszych dzieci zaczęła obserwować po zaszczepieniu spadek odporności i to, że bardzo łatwo łapały infekcje. Dwóch najstarszych synów, którzy przeszli cały kalendarz szczepień, to alergicy. Zwłaszcza najstarszy. - Urodził się z 10 punktami w skali Apgar, zdrowy i silny - wspomina matka. - A dzisiaj jest dzieckiem, które muszę faszerować chemią, bo się dusi. Często zadaję sobie pytanie: czy sama mu krzywdy nie zrobiłam?

Najmłodszego syna trzy lata temu postanowiła w ogóle nie szczepić.

Joanna jest w zdecydowanej mniejszości. Większość rodziców sumiennie szczepi dzieci. I to właśnie jest jeden z powodów, dla których GIS myśli o zniesieniu administracyjnego obowiązku szczepień: decyzja ta nie powinna wywrócić programu szczepień. W 2010 r. nie zostało zaszczepionych 3,2 tys. dzieci - tyle z nich nie ma żadnego pełnego szczepienia. Większość z rodziców tych dzieci nie poniosła żadnych konsekwencji. Po prostu matki podpisały - już w szpitalu, tuż po porodzie - oświadczenia, że nie zgadzają się na podanie szczepionki. I tyle.

Joanna opowiada, że kiedy poinformowała lekarzy przy ostatnim dziecku o swojej decyzji, ci zareagowali spokojnie, wręcz ze zrozumieniem. Nikt nie nalegał. Co więcej: znajomy pediatra jeszcze przed porodem zachęcał matkę, aby w pierwszej kolejności zrezygnowała ze szczepionki przeciwko gruźlicy. Pierwszą dawkę dziecko powinno otrzymać już w drugiej dobie życia. "Jak pani chce, to niech pani szczepi co innego. To odradzam" - powiedział. Według tego pediatry szczepionka przeciwko gruźlicy jest najbardziej inwazyjna i zaburza odporność.

Bo było zdrowe, a jest chore

Takie stwierdzenia wywołują poruszenie wśród epidemiologów. "Nie wolno straszyć ludzi!", "Szczepienia to bardzo delikatna materia!", "Wszystkie szczepionki są bezpieczne!" - niezmordowanie przestrzegają i zapewniają specjaliści z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego oraz Ministerstwa Zdrowia. Tyle tylko że szeptana propaganda antyszczepionkowa jest faktem. A powyższy przykład lekarskiej porady zniechęcającej do szczepień tylko to potwierdza. Mamy w Polsce podziemny ruch antyszczepionkowy, który zrzesza bardziej lub mniej zakamuflowanych przeciwników szczepień, także wśród lekarzy. Skali zjawiska na razie nikt nie zbadał.

Niektórzy pracownicy ochrony zdrowia prowadzą szeptaną antyszczepionkową propagandę nie tylko wobec szczepień obowiązkowych. Niechętnie też podchodzą do sezonowych szczepień przeciwko grypie. Lekarze i pielęgniarki są tą grupą zawodową, która - ze względu na ryzyko przenoszenia choroby - powinna się szczepić w pierwszej kolejności. I tu akurat dysponujemy danymi - międzynarodowymi. Wynika z nich, że w Polsce tylko 6,4 proc. pracowników ochrony zdrowia szczepi się przeciwko grypie!

Według szefowej Krajowego Ośrodka ds. Grypy, prof. Lidii Brydak, wynika to z braku świadomości wśród lekarzy. Często jednak jest to także efektem świadomego wyboru. Internet sprzyja przekazywaniu informacji - tak prawdziwych, jak i najbardziej absurdalnych. Istnieją strony, na których wnikliwi badacze-amatorzy, a może raczej ofiary paranoi, zamieszczają zdjęcia mające świadczyć, że nad światem latają samoloty rozsiewające trujące substancje chemiczne. Są jednak także poważne portale, blogi i listy mailingowe animowane przez znanych specjalistów z tytułami naukowymi, którzy wykazują szkodliwość szczepień.

Widać na nich, jakie emocje wywołuje ten temat. Rzecznik prasowy GIS oblicza, że oprócz 3,2 tys. niezaszczepionych w 2010 r. dzieci, mamy jeszcze kolejnych kilkanaście tysięcy, u których szczepienia były z powodów pozamedycznych opóźniane. Duża jest grupa rodziców, którzy albo w wyniku własnych doświadczeń, albo z powodu napływu informacji ze środowisk antyszczepionkowych mają wątpliwości, czy podać dziecku szczepionkę. Zazwyczaj do tych wahających się Sanepid wysyła pracownika, który informuje i przekonuje. W 8 na 10 przypadków taka interwencja kończy się tym, że rodzic szczepi dziecko. Wobec pozostałych niektóre stacje sanitarno-epidemiologiczne postanawiają wyciągnąć konsekwencje. O tym, czy im się powiedzie, decyduje zazwyczaj poziom gorliwości pracowników stacji. Niektórzy rodzice, przewidując represje administracyjne, wybierają się do znajomego lekarza i proszą o wystawienie zaświadczenia, że dziecko z jakichś przyczyn zdrowotnych nie może być szczepione. W takiej sytuacji Sanepid nie ma ruchu.

Joanna na potwierdzenie słuszności swojej decyzji wysuwa wiele argumentów. M.in. wspomina swoje dzieciństwo: - Moja mama twierdziła, że jako dziecko bardzo ciężko przeszłam odrę. Miałam trzy latka i ponad

40 stopni gorączki. Czuwano przy mnie w nocy. Wcześniej byłam alergicznym dzieckiem, miałam alergiczne strupy na palcach. Po przejściu odry strup zniknął i nigdy się nie pojawił.

Większość specjalistów, słysząc takie opowieści, puka się w czoło, jednak nie tylko Joanna czyni podobne obserwacje. "Gazeta Wyborcza" w tym roku opublikowała historię matki, która rozumowała w podobny sposób: "Justyna Socha z Poznania dostała dwie grzywny po 550 zł, bo odmówiła szczepienia dwóch córek. Jej najstarszy syn początkowo był szczepiony według kalendarza, ale jako pięciolatek zachorował na łuszczycę. Lekarze nigdy nie potwierdzili, że ma to związek ze szczepieniem, ale faktem jest, że dziecko było zdrowe, a jest chore".

Rodzice snujący takie rozważania coraz częściej uzyskują naukowe wsparcie.

Tylko co trzeci korzysta z okazji

W Polsce od pięciu lat mentorem ruchu antyszczepionkowego jest prof. Dorota Majewska. Jej zespół przez trzy lata (2006-09) prowadził w Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie badania zlecone i finansowane przez Unię Europejską na temat neurobiologii autyzmu, a dokładnie na temat tego, jaką rolę w powstawaniu choroby mogą odgrywać sterydy i rtęć. Naukowcy sprawdzali, czy istnieje różnica w zawartości rtęci we włosach dzieci zdrowych i chorych, i czy istnieją różnice hormonalne w ślinie dzieci zdrowych i chorych.

Jaki jest rezultat? Otóż prof. Majewska informowała i informuje, że w jej opinii winne wielu przypadkom autyzmu są... szczepionki. Wyniki badań, które są w trakcie publikacji, mają potwierdzać tę tezę. Wynika z nich m.in., że dzieci autystyczne mają utrudnione wydalanie rtęci z organizmu.

Wzrastająca niechęć do szczepień jest wyraźniej widoczna na przykładzie wspomnianej już sezonowej grypy. W Polsce wielu pracodawców i wiele samorządów finansuje szczepienia przeciwko grypie sezonowej, zwłaszcza dla osób z grup ryzyka: chorych na serce, przewlekłą obturacyjną chorobę płuc, cukrzycę itd. Mimo to, tylko co trzeci Polak mający dostęp do bezpłatnych szczepień przeciwko grypie korzysta z okazji. W 2010 r. zaszczepiło się tylko 5 proc. społeczeństwa. Dla porównania: w sezonie 2006/07 zaszczepiło się 8,3 proc. Polaków, a w sezonie 2001/02 aż 10,5 proc. Tendencja jest więc spadkowa. Tylko 2-2,5 proc. dzieci jest szczepionych każdego roku przeciwko grypie. Na ile winny jest tu brak wiedzy, a na ile oddziałuje antyszczepionkowa kampania?

Koszty leczenia powikłań pogrypowych są ogromne. Amerykanie obliczają je na setki miliardów dolarów. Kosztów utraty zdrowia spowodowanego powikłaniami pogrypowymi oszacować nie sposób.

***

Z zamieszania wokół szczepionek powinniśmy się cieszyć. Otwarta dyskusja jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Kneblowanie krytyków szczepień w imię idei wysokiej wszczepialności wzmacnia tylko antyszczepionkowe podziemie, bo generuje plotki, i z zasady jest skazane na porażkę.

Dziś obywatel jest o wiele lepiej poinformowany, a co za tym idzie: ostrożniejszy i bardziej wymagający niż jeszcze 30-50 lat temu. Zadaje trudne pytania, a uzyskanie odpowiedzi uważa za prawo obywatelskie. Ujawnianie trudnych faktów może służyć budowaniu porozumienia i zrozumienia.

W tym sensie podanie do wiadomości publicznej przez Głównego Inspektora Sanitarnego, że rozważa rezygnację z karania rodziców odmawiających szczepienia dzieci, jest godne poparcia. Do sprawy trzeba będzie wrócić po wyborach, nawet gdyby fala politycznych przemian zmyła obecnych urzędników GIS-u.

Marek Nowicki jest dziennikarzem "Faktów" TVN.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 40/2011