Oddech ze Wschodu

Po raz drugi filmowy "Sputnik" wzleci nad Polską. Celebrując stulecie rosyjskiego kina, mamy niepowtarzalną okazję przyjrzeć się nie tylko jego historii, ale i teraźniejszości naszych wschodnich, ciągle dla nas odległych sąsiadów.

10.11.2008

Czyta się kilka minut

Znać, że kino jest tam nadal, jak ongiś postulował wódz radzieckiej rewolucji, "najważniejszą ze sztuk". I choć oglądając hurrapatriotyczny fresk "1612" Chotinienki, niejeden Polak z przekąsem przywoła ów słynny leninowski passus, przyznać trzeba, iż rozmach tamtejszych produkcji nie ustępuje często przedsięwzięciom hollywoodzkim, a płodność (ponad sto tytułów fabularnych rocznie!) i różnorodność rosyjskiej kinematografii budzić w nas może poczucie słusznej zazdrości. Rosyjskie kino z punktu widzenia widza polskiego zdaje się nie mieć kompleksów: czy to produkując wysokobudżetowe hity w rodzaju "Straż nocna", "9 kompania" lub "Czyngis-Chan" oparte na sprawdzonych wzorach kina zachodniego, czy to w dziedzinie filmu artystycznego, oddychającego pełną piersią, bezkompromisowego - jak znana z naszych ekranów "Wyspa" Łungina, "Ładunek 200" Bałabanowa czy filmy Sokurowa.

Nie dziwi tegoroczna nominacja do Oscara dla "12" Nikity Michałkowa. Kopiując pomysł z głośnego filmu Lumeta "12 gniewnych ludzi", car rosyjskiego kina przenosi go w realia konfliktu na Kaukazie. W mistrzowsko prowadzonej rozgrywce pomiędzy przysięgłymi stawką okaże się nie tylko życie czeczeńskiego chłopca, ale i sumienie dzisiejszej Rosji - kraju o nacjonalistycznych ciągotach i ręcznie sterowanej demokracji.

Jaki jeszcze obraz byłego imperium złożyć można ze współczesnych filmów rosyjskich z tegorocznego "Sputnika"? Z pewnością będzie gorzki, a nawet głęboko mroczny. W "Słowie jak głaz" Aleksieja Mizgiriewa młody prowincjusz po wyjściu z wojska przyjeżdża do stolicy, szukając dziewczyny i perspektyw lepszego życia. Psychopatyczny młodzieniec z ukrytym za pazuchą granatem wprowadza nas w mroki miasta rządzonego przez mafię i skorumpowaną milicję. Obie wręcz licytują się w brutalności i cynizmie wobec zwykłych obywateli czy nielegalnych imigrantów zdanych na łaskę obydwu "organów władzy". "Tu jest Moskwa, tu wszystko jest na odwrót!" - usłyszy bohater, kiedy wstąpi w szeregi milicji i rychło zasmakuje władzy. Pierwszą lekcję manipulacji i zastraszania zdążył zaliczyć w armii, teraz wykorzysta te nauki, coraz bardziej brnąc w szaleństwo.

Odklejony od rzeczywistości jest też bohater "Szultes" Bakura Bakuradze, chory na amnezję były sportowiec. Wegetując z obłożnie chorą matką gdzieś na moskiewskim blokowisku, żyje z drobnych kradzieży, zabijając czas przy telewizji i automatach do gry. W tym opisie marnego, jałowego życia nietrudno dostrzec przygnębiającą metaforę niepamięci i wykorzenienia, która stała się udziałem wielu Rosjan, pozbawionych budujących wartości, oglądających przez grubą szybę zdobycze kapitalistycznych przemian. Nic dziwnego, że w kinie rosyjskim kiełkuje nieśmiało nurt porównywalny z naszym kinem moralnego niepokoju lat 70.

Konieczność pytania o wartości rozproszone w świecie rozpasanej konsumpcji i rozlicznych pokus postuluje film "Proste sprawy" Aleksieja Popogrebskiego. Skromny anestezjolog z budżetówki otrzymuje od pacjenta niemoralną propozycję szybkiego skrócenia mu cierpień. Zapłata będzie sowita i rozwiąże wiele z życiowych problemów lekarza. Czy warto wejść na moment w etyczną szarą strefę? Czy cel uświęci środki? Popogrebskij nie uprości swemu protagoniście tego dylematu.

Nadziei na moralne oczyszczenie rosyjscy bohaterowie poszukują czasem gdzieś daleko od Moskwy. W "Pełnym oddechu" Walerija Pendrakowskiego młody architekt przyjeżdża do rodzinnej wioski nad Morzem Czarnym, gdzie ugrzęźnie w erotycznym trójkącie pomiędzy towarzyszącą mu podstarzałą szefową a spotkaną po latach szczenięcą miłością. Ale sielska rybacka osada okaże się złudnym rajem: tubylcy przestali wierzyć w cokolwiek, wiatr od morza pomieszał im w głowach, młodzi marzą o ucieczce... Szkoda, że reżyser to zderzenie dwóch światów osłabił tragicznym finałem rodem z "Harlequina".

Zdecydowanie lepiej wybrzmiało ono w filmie "Bez serca" Mariny Liubakowej, który zrazu wydaje się pochwałą anarchii w świecie zdominowanym przez korporacje i banki. Jednakże ta rosyjska wersja "Thelmy i Louise", w której zadziorna młoda dziewczyna z biednego domu uczy wolności dojrzałą kobietę wciśniętą w mundurek pilnej sekretarki i uległej kochanki, nie przyniesie spodziewanego uwolnienia.

Ciekawe, że w dzisiejszym kinie rosyjskim rzecznikami wolności stały się w znacznym stopniu reżyserki. W pięknym filmie Wiery Storożewej "Podróż ze zwierzętami domowymi" Natalia, mieszkająca na nieczynnej stacyjce, dopiero po śmierci męża budzi się do życia jako kobieta, jako człowiek. Świeżo zdobyta niezależność, ciekawość świata, poczucie dumy będą dla bohaterki cenniejsze niż nowa miłość, która w praktyce oznacza wejście pod but kolejnego "gospodarza".

Odrealniony, magiczny zgoła obraz kobiecej niewinności rzuconej na pastwę zepsutego świata moskiewskiej metropolii przynosi "Rusałka" Anny Melikian. Z kolei w filmach Łarisy Sadiłowej ("Kochająca Lilja", "Potrzebna niania") naiwna, poczciwa kobieta rosyjska zmagać się musi jak nie z upokarzającym deficytem mężczyzn, to znów z bezdusznością "nowych Ruskich", którzy próbują jej godność rozmienić na ruble. Rosyjskie reżyserki odżegnują się od filmów-manifestów. Kręcą swoje obrazy z sercem, bez paternalistycznej wyższości dla swych bohaterek, na przekór ich spętanej, utrwalanej przez pokolenia kondycji. Ale czy tylko kobiecej?

***

Patrząc na przebogaty program festiwalu, prezentujący aż 140 tytułów, od Eisensteina po Zwiagincewa, trudno przecenić wartość takich imprez jak "Sputnik". Wszak ani dyplomacja, ani żadne rozmowy na szczycie nie przybliżają tak skutecznie dwóch niespecjalnie lubiących się narodów, jak właśnie przyglądanie się sobie w filmowych czy literackich odbiciach. Miejmy tylko nadzieję, że nasza ciekawość tamtejszego kina, a pośrednio tamtejszej rzeczywistości, nie jest jednostronna.

Informacje o replikach festiwalu w innych miastach: www.filmros.pl

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 46/2008