Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Były uczeń w 2008 r. protestował wraz z kolegami z klasy przeciw niesprawiedliwemu, ich zdaniem, systemowi oceniania w ramach jednego z przedmiotów. Po tym, jak z protestu wycofali się pozostali uczniowie, Alan - jak twierdzi, pod presją nauczycieli - zmienił szkołę. Z prowadzenia sporu jednak nie zrezygnował, kierując m.in skargę do MEN, a później wnosząc pozew do sądu. Zgodnie z ogłoszonym właśnie wyrokiem miasto, jako organ prowadzący, ma wypłacić Szwajkowskiemu odszkodowanie w wysokości 15,5 tys. zł.
Sprawę skomentowała minister edukacji Katarzyna Hall, stwierdzając, że orzeczenie jest triumfem edukacji obywatelskiej. Paradoks polega jednak na tym, że edukacja ta jest jednym z najsłabszych elementów polskiego systemu szkolnictwa, o czym pośrednio świadczy stan społeczeństwa obywatelskiego w skali makro. Koronnym dowodem tej słabości jest utrzymująca się na fatalnym poziomie wiedza Polaków na tematy prawne. Tematy - dodajmy - przez polskie szkoły prawie całkowicie pomijane, co przyznaje chociażby ministerstwo sprawiedliwości, sędziowie i przedstawiciele trzeciego sektora, od dawna postulujący wprowadzenie edukacji prawnej już do gimnazjów.
Przy okazji sprawy Alana nie zabrakło głosów, że podobne spory powinno się załatwiać w zaciszu szkolnych gabinetów, a roszczenia uczniów to dowód na ich rozbestwienie (kiedyś, powiadają sceptycy, podobna sytuacja byłaby nie do pomyślenia). Głosy te potwierdzają tylko, że zaradność Alana Szwajkowskiego to nie świadectwo triumfu edukacji obywatelskiej, ale raczej chlubny wyjątek potwierdzający regułę, że edukacja ta w Polsce pozostawia wiele do życzenia. ? h