Obecność

Ukradkiem podchodzę z tyłu. Próbuję trochę dłużej zatrzymać się w cichym kościele. Dotykam delikatnie. To mój przebłysk wiary.

03.12.2012

Czyta się kilka minut

Czekając na peronie Dworca Centralnego w Warszawie, obserwuję zegar. Z każdym ruchem sekundnika czas odchodzi. Jego upływ, prawie niezauważalny, nie pozostawia mnie jednak zupełnie biernym. Czas odchodzi, zabierając z sobą to, co najcenniejsze – moje życie. Ono zaczęło się w czasie, w nim upływa i w nim się zakończy. Poruszający się miarowo i nieustępliwie, stale do przodu, sekundnik pokazuje mi prawdę, z którą trudno się skonfrontować: moje życie uchodzi ze mnie.

Z każdą sekundą i każdym oddechem tracę je i nie mogę nic na to poradzić. Jestem jak kobieta cierpiąca na krwotok z Ewangelii Marka (5, 21-34): uchodzi ze mnie życie, starzeję się i powoli przemijam. Podobnie jak ona, doświadczam w tym własnej bezradności. Wydać całe mienie, podjąć każdy wysiłek, aby zmienić swoją sytuację – wszystko to okazuje się bezskuteczne. Z kolei próba ignorowania bólu i korzystania z życia, ile się da, wśród przygód i ciągle nowych doświadczeń, nie zaspokaja ukrytej głęboko tęsknoty za pełnią. Cierpienie i śmierć, z jakimi, chcąc nie chcąc, co jakiś czas się spotykam, uświadamiają mi na nowo moje pragnienie życia. Pewnie tak, jak kobiecie z Ewangelii uświadamia je Jair, proszący Jezusa o uzdrowienie umierającej córki. Niewiasta i dziewczynka są tutaj symbolami nas wszystkich, którzy nie potrafimy poradzić sobie z przemijaniem i śmiercią.

Nie mogę sobie poradzić sam, ale jest ktoś, kto potrafi mi pomóc. We wspomnianym fragmencie Ewangelii Jair, przełożony synagogi, zwraca się do Jezusa: „Moja córeczka dogorywa, przyjdź i połóż na nią ręce, aby ocalała i żyła”. Słyszę jego wołanie, tak jak stojąca w tłumie kobieta, bezradna wobec swej dolegliwości. Te słowa budzą we mnie przebłysk nadziei. Może gdybym się trochę zbliżył i dotknął Zbawiciela, zostałbym uzdrowiony?

Zaczynam rozumieć, że tak naprawdę tracę życie wskutek oddzielenia od Pana. Trudno mi jednak zbliżyć się do Niego, bo tłum myśli, wątpliwości, argumentów i „życiowych filozofii” zewsząd naciska, wmawiając mi, że to nie ma sensu. Podpowiada, że nawet jeżeli dla innych Jezus jest Zbawicielem, to dla mnie nie; że jestem nieczysty, skazany na odrzucenie. Głęboka tęsknota serca, która zaprasza do podejścia bliżej, i doświadczenie własnej bezradności z towarzyszącym jej lękiem, które spycha mnie gdzieś na margines. Mogę o Nim słuchać i mówić, mogę spierać się o to, co jest zgodne z Jego nauką, a co nie, jaki powinien być Jego Kościół i jaki być nie powinien. Aby jednak zdarzyło się to, czego tak pragnę, muszę przedrzeć się przez tłum. Jeśli nie teraz, to kiedy? Jeśli nie ja, to kto?

Wszystko może się zdarzyć, ale ryzykuję w ufności. Ukradkiem podchodzę z tyłu. Próbuję trochę dłużej zatrzymać się w cichym kościele. Dotykam delikatnie. To mój przebłysk wiary. Wiary, która nie jest przyjęciem określonych prawd, nie jest wiarą w dogmaty, teorie czy spekulacje. Wiary, która jest dotknięciem. Ono jest zawsze obustronne, dotykam i sam jestem dotykany. Jest czymś intymnym i nawet ten drobny, nieznaczny gest, uczyniony w przestrachu, wyzwala moc witalną Zbawiciela. Prowadzi do spotkania twarzą w twarz. Córko, Synu, twoja wiara Cię ocaliła, idź w pokoju i bądź wolny od swojej dolegliwości. Pokój i wolność. Pokój, który zabiera lęk. Wiem, skąd płynie życie. Co może mnie od Niego odłączyć?

Wiara-dotknięcie, która wyzwala i objawia prawdę, że śmierć jest tylko snem. Pauza następująca po każdym wydechu, aby przyjąć kolejny wdech. Adwentowe wołanie: Przyjdź!, uzupełnione zostaje słowami Jaira: Przyjdź i połóż na mnie ręce, dotknij mnie, abym ocalał i żył. Nie jest to wołanie do Absolutu, lecz do Zbawiciela, którego potrzebuję tak jak oddechu, aby żyć.

Zatrzymam się w bezruchu, aby chociaż na chwilę doświadczyć w sobie cudownego daru życia, z każdym wdechem przyjmując je od Dawcy życia. Zatrzymam się, aby z każdym wydechem powierzyć Mu siebie. Tłum myśli, pragnień, projektów i marzeń wciąż naciska, żeby zabrać mi Obecność. Być może nawet ukrzyżować ją we mnie. Ale to nie tłum jest istotny, lecz Ten, który mówi: „Nie bój się, wierz tylko!”. Wiara to dotknięcie Jezusa, którego moc wybawia ze śmierci.  


O. MAKSYMILIAN NAWARA jest benedyktynem, patrologiem. Od 2006 r. prowadzi Ośrodek Medytacji Chrześcijańskiej w klasztorze benedyktynów w Lubiniu. Zaangażowany w dialog chrześcijaństwa z buddyzmem zen.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 50/2012