Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Autor Dziejów Apostolskich pisze, że Jezus po męce i śmierci spotykał się z apostołami w Jerozolimie i tam „uniósł się do góry i widzieli Go, dopóki obłok im Go nie zakrył”. Natomiast Mateusz pisze, że działo się to w Galilei. Podobnych rozbieżności mamy w Biblii pod dostatkiem. Sprawiają one kłopot zwłaszcza tym, którzy nie pamiętają, że mają do czynienia z tekstem przynajmniej sprzed dwu tysięcy lat. Autorzy biblijni pisząc, nie kierowali się – co oczywista – wymogami stawianymi współczesnym historykom. Chcąc zatem poprawnie odczytać Biblię, trzeba się z tym liczyć.
W kościołach często słyszymy, że najważniejszą częścią mszy jest konsekracja, transsubstancjacja, przeistoczenie. Głowimy się nad tym, w jaki sposób ta przemiana chleba i wina w ciało i krew Jezusa przebiega, kiedy tymczasem nie chodzi o ciało i krew w dzisiejszym rozumieniu, ale o to, że Bóg „ustanowił Go Głową całego Kościoła, który jest Jego Ciałem i Pełnią Tego, który wypełnia wszystko we wszystkim”.
Jezus mówi, żeby jeść Jego ciało i pić krew, ale też, że jest On chlebem, drogą, prawdą, życiem, światłem, kamieniem węgielnym, ale też kamieniem zgorszenia, obrazy i wzgardy. Jezus mówiąc, że chleb jest Jego ciałem, mówi też, że On jest chlebem. Spożywanie tegoż ciała nie jest zagadnieniem gastronomicznym, ale dotrzymaniem słowa: „A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do końca świata”. Zresztą, kto mając podstawową wiedzę o materii, potrafi dziś myśleć o niej w kategoriach istoty i przypadłości?
Podobnie ma się rzecz z niebem. Biblię pisali ludzie, którzy nie słyszeli o Koperniku, żyli na ziemi przykrytej siedmioma kryształowymi sklepieniami. Nad ostatnim mieszkał Bóg. Stąd Apostołowie „zobaczyli, jak [Jezus] uniósł się w górę, a obłok zabrał Go im sprzed oczu”, dlatego „uporczywie wpatrywali się w niebo, gdy On odchodził”. Musiało upłynąć trochę czasu, zanim zrozumieli, że „szczęśliwi ci, którzy nie zobaczyli, a uwierzyli”. Pamiętając o tym, szukajmy Boga w dzisiejszym świecie, ale do tego potrzebna jest zmiana kierunku poszukiwań. Nie tylko góra-dół, wszerz i wzdłuż. Ilekroć uczniowie „ujrzeli Pana”, zawsze rozpływał się w przestrzeni. W niebo wstępując, odszedł w przestrzeń i w przestrzeni żyje. Zadzieranie głowy przy odmawianiu „Ojcze nasz”, i jak mówi Franciszek, sklejanie rączek, chyba nie jest najwłaściwszą postawą modlitewną. Samo połykanie „opłatka” i niedzielenie się słowem oraz chlebem z tym tu człowiekiem, czy wręcz izolowanie się od niego, nie jest znakiem obecności Chrystusa, czyli komunii. Słowo „komunia” pochodzi z greki i oznacza wspólnotę, a eucharystia dziękczynienie. ©