Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Zazwyczaj myśląc o Apostołach Jezusa, odwołujemy się do wyidealizowanego obrazu prostych i szlachetnych mężczyzn, pozostawiających swoje łodzie, by bezinteresownie pójść za Jezusem. Kłopot w tym, że jest to obraz nieprawdziwy. Zanim wydarzył się dramat Golgoty i nadeszło zaskakujące doświadczenie poranka wielkanocnego, uczniowie Jezusa wcale nie kierowali się altruistycznymi pobudkami. Niemal na każdej stronicy Ewangelii przywołuje się obrazy zainteresowania uczniów odpłatą za ich trud i poświęcenie. Szczególnie Piotra intrygowało, co otrzyma w zamian za przyjęcie roli lidera wspólnoty. Dopiero Golgota, Zmartwychwstanie i Zesłanie Ducha Świętego wywrócą ten porządek ludzkich ambicji.
Dla poważnych i ambitnych mężczyzn zrobienie kariery, osiągnięcie sukcesu i prestiżu społecznego jest czymś normalnym. W równym stopniu dotyczy to kobiet. Normalne jest dążenie do awansu i spełnienie się w roli przywódczyni. Jednak gdy między uczniami Jezusa rozgorzał spór o to, kto z nich jest największy, potrzeba było interwencji Mistrza z Nazaretu. Pewne sporne kwestie może rozsądzić tylko On.
Jezus nikogo nie potępiał za to, że ów ktoś chciał być pierwszym. Nie potępiał ambicji, pragnień, poszukiwań i realizacji powołania. Nie potępiał struktur władzy, nie burzył hierarchii, chyba że były to skorumpowane struktury. Dla Jezusa nie było problemem, że ktoś chciał być pierwszy. W jakimś sensie On sam chciał być pierwszym, choć to pierwszeństwo szło przez jego uniżenie i Krzyż. Problem jednak pojawia się, gdy ktoś w wydumanej wielkości nie chce zostawić miejsca drugiemu, aby i ten mógł ogrzać się we wspólnym ogniu. Nie władza jest problemem, ale zaborczość władzy uniemożliwiająca rozwój towarzyszowi podróży. W Kościele zwycięstwo nad drugim zawsze kończy się klęską wszystkich.
Dlatego w nauce o wielkości i służbie przed ambitnymi Apostołami Jezus postawił dziecko. Jest ono symbolem. Symbolem Boga, który dla człowieka stał się bezbronnym Bogiem. To dziecko jest też symbolem naszej bezradności wobec świata oraz zaufania do tych, którzy są ważniejsi, więksi i bardziej doświadczeni od nas. To dziecko jest też symbolem przyszłych liderów i przypomnieniem, że nie na wszystkich, którzy będą mieli władzę w Kościele, będzie się zwracać baczną uwagę. Bo władza w Kościele to nie zaszczyt. To umywanie stóp braciom, a z tym to już nie każdy może sobie poradzić. Chyba że osiągnął swoją Golgotę i zrozumiał więcej niż wtedy, gdy po raz pierwszy pozostawił na brzegu swoją łódź.