Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Chodzi o założenia związane m.in. z odnawialną energią, ale też o efektywność energetyczną i emisję gazów cieplarnianych – wynika z najnowszych szacunków Europejskiej Agencji Środowiska.
Do tego typu wiadomości już niestety zdążyliśmy przywyknąć. Zaskoczeniem może być natomiast decyzja Europejskiego Banku Inwestycyjnego, który już od 2022 r. chce się wycofać z finansowania inwestycji w infrastrukturę gazową. W polskim miksie energetycznym, tak się składa, najszybciej rośnie obecnie właśnie udział gazu (tylko w ub. roku o ponad dwa punkty procentowe). Decyzję unijnych bankierów łatwo odczytać więc jako sypanie piachu w tryby polskiej transformacji energetycznej, którą wymusza sama Unia.
W rzeczywistości, jak mówią eksperci obeznani z europejską polityką energetyczną, za decyzją EBI stoi wyłącznie chłodna kalkulacja. Gaz ziemny nie jest bowiem paliwem gwarantującym Europie energetyczną suwerenność. W trakcie spalania emituje też około 350 g CO2 w przeliczeniu na kilowatogodzinę, czyli około 50 proc. dawki powstającej przy produkcji podobnej porcji energii z węgla. Niebieskie paliwo nie może być więc celem w polityce energetycznej (do czego zdaje się skłaniać właśnie Polska), lecz najwyżej rozwiązaniem zastępczym. A z finansowania projektów, które mogą tymczasowo zmniejszyć poziom emisji CO2 do momentu uruchomienia inwestycji np. w OZE lub energię jądrową, EBI nie zamierza się wycofywać. ©℗