Nikt nie rodzi się Robin Hoodem

Przychodzimy na świat z instynktem sprawiedliwości, jednak nasza wrodzona dobroć jest ograniczona. Dzieci są wrażliwe na nieuczciwość, ale protestują tylko, gdy same dostają mniej.

15.09.2014

Czyta się kilka minut

 / Fot. Elmar Krenkel / CORBIS
/ Fot. Elmar Krenkel / CORBIS

Od małego chcemy wziąć sprawiedliwość w swoje ręce. W jednym z eksperymentów jednoroczne dzieci obserwowały przedstawienie z udziałem trzech lalek. Środkowa popychała piłkę do tej po prawej, a ona oddawała ją z powrotem. Kiedy popychała ją do lalki po lewej, ta uciekała z piłką. Później „uczynną” i „złośliwą” lalkę kładziono przed dzieckiem. Przy każdej z lalek umieszczano nagrodę, a dziecko było proszone o zabranie jednej z nich. Jak przewidywano, dzieci odbierały nagrodę „złośliwej lalce”. Okazało się jednak, że nie wszystkim to wystarczało. Jednoroczny chłopiec nie tylko zabrał nagrodę, ale „złośliwą lalkę” uderzył po głowie.
Pytanie o to, „czy bycie dobrym zaprzecza naszym popędom, czy może moralność jest wrodzona”, nie zajmuje już wyłącznie filozofów i teologów. Także naukowców skłoniło do poszukiwania własnej odpowiedzi. Obecnie ścierają się dwie rywalizujące koncepcje moralności odnoszące się do szeroko rozumianej teorii ewolucji. Pierwszą jest „koncepcja moralności jako fasady”, drugą – „koncepcja moralności jako rozwinięcia instynktów społecznych”. Pierwsza zakłada mocny podział na linii natura–kultura oraz na linii człowiek–zwierzę. Moralność jest tu „zasłoną”, która otacza egoistyczną naturę ludzką i sprowadza się do tego, żeby powstrzymywać ludzi od wolitywnych, egoistycznych popędów. Zaś druga koncepcja podkreśla ciągłość pomiędzy naturą i kulturą, widząc w moralności rozwinięcie naturalnych zdolności społecznych. Jej zwolennicy twierdzą więc, że człowiek jest z natury dobry, i nie jest jedynym bytem moralnym (zob. „Ewolucja natury ludzkiej”, „TP” 31/2014).
Trudno jednak jednoznacznie rozstrzygnąć, czy moralność jest wrodzona i uniwersalna, czy jesteśmy „urodzonymi egoistami”, bez badania umysłów dzieci.
Fundamenty moralności
Postęp w psychologii rozwojowej sprawił, że można badać zachowania moralne dzieci już od trzeciego miesiąca życia. Wiele eksperymentów na niemowlętach pomiędzy trzecim a piętnastym miesiącem życia doprowadziło naukowców do konkluzji, że niektóre aspekty moralności są wrodzone, niektóre zaś wyuczone.
Do naszego „naturalnego uposażenia” psycholodzy zaliczają: zmysł moralny – czyli zdolność do rozróżniania pomiędzy czynami uprzejmymi a krzywdzącymi; empatię i współczucie – czyli przeżywanie cierpienia z powodu nieszczęścia, bólu osób wokół nas, i pragnienie zaradzenia ich cierpieniu; rudymentarne poczucie uczciwości – czyli tendencję do równego dzielenia zasobów, oraz rudymentarne poczucie sprawiedliwości – czyli pragnienie, aby dobre czyny były nagradzane, a złe karane.
Ów „zmysł moralny” dzieci nie jest tym samym, co impuls do czynienia dobra i unikania zła („głos sumienia”); to raczej zdolność do formułowania społecznych ocen pewnych sytuacji – w tym takich, których nigdy wcześniej nie widziały. Kluczowy jest jednak fakt, że nawet niemowlęta potrafią formułować bezstronne oceny dotyczące zachowań, które nie dotyczą ich w sposób bezpośredni, i są to oceny, które dorośli formułują w kategoriach moralnych jako dobre bądź złe. W badaniach niemowlęta preferowały sytuacje, gdzie dochodziło do współpracy, i nagradzały „pomagaczy”.
Niemowlęta są również wrażliwe na dobre i złe czyny innych osób, na długo zanim same są zdolne uczynić coś dobrego bądź złego. Z badań wynika, że ich „zmysł moralny” najpierw odnosi się do innych, a dopiero w późniejszym etapie rozwoju – do nich samych. Kiedy to następuje, pojawiają się poczucie winy, wstyd i duma, i dzieci zaczynają postrzegać siebie jako podmioty moralne.
Czy w takim razie „teoria fasady” błędnie opisuje ludzką naturę?
Mali egoiści i tyrani
Frans de Waal, znany prymatolog i główny rzecznik moralności jako rozwinięcia instynktów społecznych, uważa, że „Robin Hood wiedział, o co chodzi. Najgłębszym pragnieniem ludzi jest dzielenie się zasobami”.
To prawda: dzieci zaczynają spontanicznie dzielić się z innymi już w drugiej połowie pierwszego roku życia, i z upływem lat czynią to częściej. Dzieląc się, wyraźnie preferują równość (equality bias), oczekują, że dzielenie się będzie równomierne, preferują osoby, które tak dzielą zasoby, i same tak się zachowują. Starsze dzieci, podobnie jak dorośli, myślą o hojności w kategoriach proporcji – osoba z trzema dobrami, która przekazuje innym dwa z nich, jest „milsza” niż ta, która mając ich dziesięć, oddaje tylko trzy. Młodsze dzieci skupiają się zaś na podziale absolutnym („co do złotówki”).
Ale to tylko jedna strona medalu. Druga jest taka, że przed upływem czwartego roku życia rzadko kiedy dzieci wykazują spontaniczną gotowość do dzielenia się z nieznajomymi, zdecydowanie preferują rodzinę i przyjaciół.
I to nie wszystko. Badania nad funkcjonowaniem małych społeczności, badania laboratoryjne nad dorosłymi mieszkańcami krajów Zachodu, a przede wszystkim badania nad wyborami małych dzieci, kiedy same mają coś do stracenia, pokazują, że choć od urodzenia chcemy się dzielić, nikt z nas nie chce być Robin Hoodem. Dzieci są wrażliwe na nieuczciwość, ale protestują tylko wtedy, kiedy same dostają mniej. Poza tym potrafią być mściwe. Będąc w grupie, dążą do tego, żeby albo mieć po równo, albo mieć więcej od innych, ale jeśli to niemożliwe, wolą nie dostać nic niż pozwolić, aby inne dziecko miało więcej. Wtedy będą protestować, a nawet staną się agresywne.
Wiemy, że dzieci uczą się zachowań moralnych przez naśladownictwo. W jednym z badań dzieci w wieku od 6 do 11 lat obserwowały dawanie datków na cele charytatywne przez nieznajomych – dorosłych i inne dzieci. Im więcej wrzucali do puszki, tym większą hojnością wykazywały się badane dzieci. Oglądanie zachowania innych miało na nie większy wpływ niż zachęty do bycia dobrym. Badania pokazały jednak, że na dzieci bardziej wpływa negatywne niż pozytywne zachowanie dorosłych. Kiedy obserwowały, jak któreś z rodziców dzieliło się z nieznajomym hojnie bądź skąpo, dzieląc się następnie między sobą, częściej naśladowały rodziców skąpych. Wyglądało na to, że szukały usprawiedliwienia dla swego egoizmu w skąpstwie własnych rodziców.
Od dzieciństwa motywuje nas więc nie tyle pragnienie równości, ile egoistyczna troska o własne bogactwo i status.
Liczy się wychowanie
Wszystkie ewolucyjne teorie moralności podkreślają znaczenie wspólnoty, przyjaźni, a zwłaszcza – pokrewieństwa. Chociaż rodzimy się z „instynktem sprawiedliwości”, nasza wrodzona dobroć jest ograniczona. Z natury bowiem jesteśmy obojętni – a nawet wrodzy – w stosunku do obcych. Od urodzenia dzielimy świat na rodzinę, przyjaciół i obcych. Od wczesnych miesięcy życia jesteśmy zdolni oceniać czyny obcych jako dobre bądź złe, ale nie rodzimy się z wrodzonym pragnieniem, aby być dla nich życzliwymi.
Jednoroczne dzieci nie tylko potrafią dostrzec różnicę pomiędzy „dobrym” a „złym” charakterem, kimś, kto w interakcjach społecznych pomaga lub nie, i nagrodzić pierwszego. Potrafią również „złemu” wymierzyć karę, stosując przemoc fizyczną – np. uderzając „niedobrą lalkę” po głowie. Choć trudno nam w to uwierzyć, małe dzieci są bardzo agresywne. Badania mierzące skalę przemocy fizycznej w rozwoju człowieka pokazały, że osiąga ona apogeum u dwuletnich dzieci. Gdyby dwulatek miał siłę dorosłego, byłby najbardziej niebezpieczną istotą na Ziemi.
Żeby przekroczyć „altruistyczny egoizm”, czyli nie zostać Robin Hoodem wyłącznie dla „swoich”, nasza „moralna wspólnota” musi być otwarta na obcych, a nasz naturalny lęk, niechęć, a nawet nienawiść do „innego” muszą zostać przezwyciężone przez współczucie. Chociaż nie rodzimy się rasistami, łatwo się nimi stajemy. Dzieciom najbardziej brak w dziedzinie moralności zrozumienia bezstronnych zasad etycznych – zakazów czy wymagań, które w równym stopniu dotyczą wszystkich we wspólnocie.
Można jednak wyrosnąć na Robin Hooda, kiedy „moralność od dołu” zostanie wsparta „moralnością od góry”. Robin Hood nie jest „darem nieba”, tylko owocem współczucia, wyobraźni i myślenia, do jakich zdolni są ludzie chcący poszerzać naturalne „kręgi moralne”. Za ten rozwój odpowiedzialna jest kultura i wychowanie, które z moralnych dzieci czynią moralnych dorosłych.
Jak podkreśla Paul Bloom, jeden z czołowych badaczy moralności dzieci, moralne predyspozycje najmłodszych nie oznaczają, że jest ona wrodzona, tylko że pewnych jej podstawowych elementów nie nabywamy przez naukę. „Nie pochodzą – pisze Bloom – z kolan matki, ze szkoły czy kościoła; są natomiast produktem biologicznej ewolucji”.
Nie rodzimy się Robin Hoodami, ale potrafimy ich wychować, tak jak potrafimy sprawić, by obcy („inni”) stali się bliźnimi.

KS. DR JACEK PRUSAK SJ jest psychologiem, adiunktem w Akademii „Ignatianum” w Krakowie.
Artykuł powstał w ramach projektu „Science for Ministry in Poland”, realizowanego przez Centrum Kopernika Badań Interdyscyplinarnych, a sponsorowanego przez Fundację Johna Templetona.

NAUKA I RELIGIA
Ks. prof. Michał Heller: Wiele osób mylnie sądzi, że religia musi pozostawać w konflikcie z nauką. Wiotkość takich poglądów ujawnia się natychmiast, gdy tylko odpowiedzialna nauka spotka się z pogłębioną teologią. Temu ma służyć cykl pt. „Nauka i religia”.
Wszystkie teksty z cyklu można przeczytać na stronie tygodnik.onet.pl/nauka-i-religia

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Jezuita, teolog, psychoterapeuta, publicysta, doktor psychologii. Dyrektor Instytutu Psychologii Uniwersytetu Ignatianum w Krakowie. Członek redakcji „Tygodnika Powszechnego”. Autor wielu książek, m.in. „Wiara, która więzi i wyzwala” (2023). 

Artykuł pochodzi z numeru TP 38/2014