Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Nic dziwnego, że zwycięstwo odniesione w Nigerii przez lidera opozycji Muhammadu Buhariego nad urzędującym prezydentem Goodluckiem Jonathanem uznano za wydarzenie niezwykłe i okrzyknięto triumfem demokracji na Czarnym Lądzie.
Triumfem nigeryjskich wyborów jest zwłaszcza to, że tym razem nie towarzyszyły im krwawe rozruchy, wzniecane przez zwolenników konkurujących pretendentów do władzy – tu zawsze przeradzały się one w walki narodowościowe i wyznaniowe między muzułmanami i chrześcijanami. Triumfem demokracji jest też, że urzędujący prezydent nie uległ pokusie sfałszowania elekcji i pogodził się z przegraną.
Przesadą byłoby jednak poczytywać wygraną Buhariego za sukces demokracji. Rządził on już Nigerią przez 18 miesięcy – jako wojskowy dyktator, wyniesiony do władzy w wyniku zbrojnego puczu, dokonanego w sylwestrową noc 31 grudnia 1983 r. Wcześniej brał udział we wszystkich wojskowych przewrotach w latach 60. i 70. Dziś zapewnia, że odkąd odwiesił generalski mundur do szafy, nawrócił się na demokrację.
Wierzą w to tylko naiwni i zdesperowani. Nigeryjczycy pamiętają brutalne rządy Buhariego, represje, więzienia, tortury, egzekucje. Z ośmiu wojskowych dyktatorów – rządzili przez połowę istnienia Nigerii – on był najokrutniejszy. Ale pamiętają też, że nie kradł jak inni i choć bezwzględnie rozprawiał się ze wszystkimi, którzy stawali mu na drodze, to jednak najbardziej tępił złodziejskich polityków, bezwstydnie okradających państwowy skarbiec z petrodolarów.
To, że Nigeryjczycy sami wybrali Buhariego, jest dowodem kompromitacji bękartów demokracji: politycznych elit, do cna zepsutych i bezkarnych. Zrozpaczonym Nigeryjczykom Buhari jawi się jako ostatnia nadzieja, by zapanować nad zarazą polityków-pasożytów. Pięć lat temu, kierując się podobną desperacją i nadzieją, wybrali Goodlucka Jonathana tylko dlatego, że widzieli w nim outsidera niezwiązanego z żadną z politycznych szajek.
Ironia historii: o kondycji nigeryjskiej demokracji nie świadczy za dobrze, że za jej ojca założyciela uznawany jest Olusegun Obasanjo, wojskowy tyran z lat 1976-79, który w 1999 r., już jako cywil, został prezydentem, kończąc epokę rządów wojskowych. I że teraz jej zbawcą ma być Buhari – dawny towarzysz broni Obasanjo. ©
WOJCIECH JAGIELSKI jest dziennikarzem PAP, autorem książek o Azji i Afryce. Tekst napisał specjalnie dla „TP”.