Nieznany rozdział

Tę książkę znam tylko z zapowiedzi; Centrum Myśli Jana Pawła II w Warszawie chyba nie rozsyła egzemplarzy recenzyjnych.

14.12.2010

Czyta się kilka minut

Okładka już jest, można więc wnosić, że książka lada chwila będzie dostępna w sprzedaży. Książka zawiera wszystkie wystąpienia - wygłoszone lub złożone na piśmie - przyszłego papieża na Soborze Watykańskim II. Jest to pierwsze tego typu opracowanie, które stanowi ważne dopełnienie biografii Jana Pawła II. Oczywiście te teksty (w języku łacińskim) istniały i były dostępne w soborowej dokumentacji, nikt jednak ich w całości (i przekładzie) nie opublikował. Opracowując przed laty "Kalendarium życia Karola Wojtyły", ze względu na charakter książki mogłem je zaledwie zasygnalizować. Były one wymieniane pod odpowiednią datą od 11 października 1962 roku ("Zabiera głos na XIV kongregacji I sesji Soboru w związku z III rozdziałem schematu o św. Liturgii") aż do ostatniej interwencji złożonej na piśmie i przemówienia z 28 września 1965 roku, w debacie o Kościele w świecie współczesnym. Wyliczenie tych wystąpień i wskazanie ich tematyki to zaledwie sygnał. Aż dziw, że dopiero teraz otrzymamy je opracowane w całości i przełożone z łaciny. Dodam, że jego wystąpienia z reguły były "autorskie", to znaczy nie miały charakteru prezentowania opracowań całej delegacji Episkopatu Polski. Jak widać, głębszemu poznawaniu Jana Pawła II wciąż nie ma końca.

Post scriptum

Recenzując w poprzednim numerze książkę Jacka Moskwy o Janie Pawle II, wyraziłem powątpiewanie, czy istotnie arcybiskup Wojtyła prosił prefekta Kongregacji Nauki Wiary o zgodę na wszczęcie procesu beatyfikacyjnego siostry Faustyny. Jak wiadomo, problemem wówczas był zakaz szerzenia nabożeństwa do Miłosierdzia Bożego "Jezu ufam Tobie". Dziś dzielę się wiedzą z najbardziej wiarygodnego źródła. Rzeczywiście prośba dotyczyła wszczęcia procesu beatyfikacyjnego. Udzielenie jej przez Kongregację - a została udzielona - zamykało kwestię zakazu. Jacek Moskwa i tę sprawę przedstawił zgodnie z faktami.

Teologia ciemnej doliny

O pierwszym wydaniu tej książki pisała już wprawdzie na tych łamach Józefa Hennelowa (nr 25/2002), ponieważ jednak ukazało się wznowienie, chcę ją raz jeszcze czytelnikom polecić. Bo "każde słowo w tej książce jest darem, każde ma walor autentycznego świadectwa", jak napisała wtedy Józefa Hennelowa.

Z czworga rozkosznych dzieci (oglądamy je na zamieszczonych w książce zdjęciach) 25 lipca 1990 roku dwoje - dwunastoletnia Tereska i dziewięcioletni Ajuś - utonęło podczas kąpieli w morzu: "W jednej straszliwej chwili runął nasz świat". Magdalena Krzeptowska opisuje drogę od rozpaczy do nadziei. Daleka od ekshibicjonizmu, wprost o sobie mówi oszczędnie, a przecież cała ta książka jest opowieścią o sobie. Każde zdanie jest świadectwem, każdemu słowu należy się szacunek. Nie wszystkie trafią do każdego. Jeśli nie trafią, trzeba z szacunkiem je odłożyć, a te, które trafią, przyjąć do serca.

Jednak osobliwe jest to świadectwo. Dlaczego osobliwe? Wyjaśnienie niech otworzy poniższy cytat: "Studiowałam wówczas - wspomina autorka tamte straszne chwile - na czwartym roku teologii na ATK (...). Miałam niebawem wybierać temat mojej pracy magisterskiej. Narzucał mi się tylko jeden temat, ale nie miałam odwagi zasugerować go mojemu promotorowi. A czułam bardzo głęboko, że właśnie podjęcie go będzie drogą do zrozumienia, bramą do wyjścia z roz­paczy, znalezieniem sposobu na życie i odnalezieniem jego sensu. Z pomocą przyszedł mi właśnie mój promotor, który jakby wyczuł moje pragnienie i sam podpowiedział mi temat. Jestem mu za to bardzo wdzięczna. Pisanie pracy (»Konsolacja po śmierci dziecka w listach Ojców Kościoła«) było jednocześnie moją głęboką terapią. Nie można bowiem oddzielić życia od teorii".

I dalej: "Dla moich najbliższych wybór takiego właśnie tematu pracy był dość dziwny i przerażający, ale ja byłam zdeterminowana. Musiałam to tak »załatwić«. Wbrew wszystkim. Oni chcieli mnie chronić. (...) Ktoś mógłby mnie podejrzewać o masochizm albo bezduszność, tymczasem takie spojrzenie niejako z zewnątrz na najboleśniej przeżywany przeze mnie dramat było mi potrzebne. Było bowiem jakimś uczeniem się dystansu wobec tego dramatu, z jednoczesnym nieuciekaniem od niego". "Niekiedy - wyznaje autorka - przerywałam pisanie, łzy zalewały mi oczy, żal i smutek ściskały serce, nie mogłam myśleć". Pisała przecież wkrótce po śmierci swoich dzieci. I w tym widzę osobliwość tego świadectwa. Książka chwilami przybiera postać wykładu czy przynajmniej medytacji teologicznej. Co więcej, włączone do niej zostały fragmenty tamtej pracy magisterskiej. Jednocześnie jest to wciąż zapis mocowania się z najbardziej osobistą rozpaczą.

We wnikliwym posłowiu psychoterapeuta Bogdan de Barbaro pokazuje, dlaczego książka jest swoistym vademecum dla tych, których przywaliło cierpienie. To prawda, ale jest też ona przykładem traktatu o cierpieniu wyrosłego nie z teologicznej erudycji, lecz z konfrontacji z własnym, straszliwym cierpieniem. Ta teologia ma siłę teologii Ojców Kościoła i, jak ich teologia, się nie starzeje.

Wierzę jej, kiedy z dna ludzkiej rozpaczy mówi: "to na pewno nie Bóg sprawił, że dzieci zginęły, że my tak cierpimy. Nie potrafię obalić tych sloganów racjonalnie, ale wiem, że Bóg nie jest twórcą zła, a przecież śmierć i cierpienie same w sobie są złem. Bóg natomiast boleje nad złem i przychodzi nam z pomocą. Cokolwiek by się działo, to, jeśli nawet nie widać bezpośrednio interwencji Boga (a tak jest najczęściej), wierzę, że Bóg nigdy nie opuszcza człowieka. Jest przy nim, w nim".

Magdalena Krzeptowska dziękuje wielu ludziom. Ja dziękuję Magdalenie Krzeptowskiej za tę wielką lekcję teologii, a "Więzi" za wznowienie książki.

Papież dla dzieci

"Kilkunastu ludzi pewnego dnia dwa tysiące lat temu spotkało młodego człowieka wędrującego po drogach Galilei, na Bliskim Wschodzie".

Każdy z nich miał pracę i rodzinę, ale w tej jednej chwili ich życie zupełnie się zmieniło. Nazywali się Andrzej i Jan, Piotr, Mateusz, Tomasz... Było ich dwunastu, a dzisiaj my znamy ich jako »Apostołów«. Jeden z nich później zdradził Go, a na jego miejsce wybrano Macieja. W tamtych czasach w Jerozolimie wszyscy wiedzieli, że byli oni »przyjaciółmi« Jezusa. Widziano, jak chodzili od wioski do wioski, zawsze naśladując swego Mistrza we wszystkim, co robił".

Tak się rozpoczyna wprowadzenie do książeczki, której kształt wskazuje niezbicie, że jest to książeczka dla dzieci. Wiele książek Josepha Ratzingera u nas wydano, kilka już jako Benedykta XVI, ale żeby pisał dla dzieci, tego jeszcze nie widziano. Dodajmy: ta książeczka także nie była pisana dla dzieci. A jednak... Wyjęte z audiencji generalnych (jak najbardziej dla dorosłych) fragmenty papieskich przemówień okazują się świetną lekturą także dla maluchów. Przybliżając słuchaczom środowych audiencji generalnych niebywałą przygodę Dwunastu, Ojciec Święty dał - o czym łatwo się przekonać - przykład takiego mówienia o sprawach wiary i przybliżania Ewangelii, że trafia ono zarówno do dzieci, jak i do dorosłych.

Dwanaście krótkich opowiadań Benedykta może posłużyć za model kaznodziejom, katechetom i autorom. Nie ma tam "zniżania się do poziomu" ani upiększania Ewangelii produktami własnej fantazji i koloryzowania - jest prostota. Oto odkrywamy, że można na dwóch stroniczkach tekstu pokazać dramat Judasza, można opowiedzieć istotny sens burzliwej historii nawrócenia św. Pawła oraz powołania Dwunastu. Oryginał książki (dla dzieci) wydała Libreria Editrice Vaticana - oficyna, która publikuje (niewyłącznie) wszystkie papieskie dokumenty.

Legendy na nowo odczytane

Michel Zink, profesor literatury średniowiecznej Francji w Coll?ge de France w Paryżu, dokonał ryzykownej operacji.

Zebrał średniowieczne legendy i "zdradzając teksty" lekko poprzesuwał akcenty, nadał im styl i ton, które - jak pisze - "poza paroma szczegółami nie mają w sobie niczego średniowiecznego", pozmieniał perypetie i rozwiązania, jednym słowem prawie wszystko, ale (cytuję) "nie w sposób arbitralny", lecz "za każdym razem idąc za jakimś wątkiem opowieści, którego nie rozwinął średniowieczny autor". "Niektórzy średniowieczni autorzy takich opowieści byli świetnymi pisarzami - wyjaśnia dalej - powiedziałbym nawet: lepszymi ode mnie. Wykazuję się więc zarozumiałością, zajmując ich miejsce. Ponieważ ciągłość wiary, którą zakładam, jest ciągłością wiary chrześcijańskiej, musiałem zapożyczyć żarliwą wiarę opowiadającego. Byłbym jednak jeszcze bardziej zarozumiały, gdybym ją przypisał sobie. Tak więc złym pisarzem, autorem tych opowieści, jestem ja. Ale tak naprawdę wielkim chrześcijaninem, narratorem tych opowieści, niestety, już nie jestem".

I z podziwem trzeba przyznać, że efekt operacji jest zachwycający. Budujące średniowieczne, nie średniowieczne opowieści (ostrzegam, nie dla dzieci) przemawiają do nas dziś z podobną siłą, jak niezawodnie przemawiały w pierwotnej postaci do sobie współczesnych. Są piękne i mądre.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 51/2010

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku 11 (51/2010)