Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Przez lata unikała deklaracji politycznych, mówiąc: „zostawcie to Filipińczykom”. Mimo to zyskała uwagę prezydenta Rodrigo Duterte, który w kwietniu nazwał ją „niepożądanym obcym”. Już wtedy zapadła pierwsza, uchylona potem, decyzja o deportacji. Uwagę władz zwróciła jej wizyta na objętej stanem wojennym wyspie Mindanao, gdzie s. Fox dokumentowała fakty dotyczące łamania praw człowieka. Ogłoszony w związku z obecnością ISIS na wyspie stan wojenny pozwala wojsku łamać prawa rolniczych działaczy związkowych oraz przedstawicieli rdzennej ludności, protestujących przeciw kopalniom i wielkim farmom.
Zarzut, jaki australijska zakonnica zobaczyła ostatecznie na wyroku deportacji i zakazu powrotu, to naruszenie warunków wizy misjonarskiej poprzez udział w demonstracjach i konferencjach prasowych. S. Fox zamierza się od decyzji odwołać, bo jak powtarza, bardzo nie chce opuszczać Filipin.
„Jako siostra zakonna dołączałam do demonstracji w obronie praw człowieka, w sprawach rolników i ich prawa do ziemi, czy w sprawie zwolnienia więźniów politycznych. Możecie nazwać to działaniem politycznym, ja uważam to za moje zakonne powołanie, mój chrześcijański obowiązek” – tłumaczyła s. Fox.
Pytanie tylko, czy władze Filipin i ich sądy zgodzą się, że praca misjonarza to również stawianie oporu wobec niesprawiedliwości? ©
Czytaj także: Zuzanna Radzik: Zakonnica, która została lobbystką