Niepokojąco czysta szyba: jeszcze możemy pomóc owadom

Wielu kierowców zauważa, że kiedyś na ich autach rozbijało się więcej owadów niż dziś. Solidna nauka wydaje się mówić to samo. Gdzie te owady i co możemy zrobić, żeby wróciły?

22.11.2023

Czyta się kilka minut

Pszczoły. / Fot. Easaint / Stockimo / Alamy / Be&W
Pszczoła miodna jest często uznawana za sztandarowy przykład owada ginącego i wymagającego szczególnej ochrony. W rzeczywistości gatunek ten, między innymi z powodu bycia hodowanym, nie jest zagrożony wyginięciem. W o wiele trudniejszej sytuacji są natomiast liczne mniej znane gatunki dzikich pszczół i innych owadów / Fot. Easaint / Stockimo / Alamy / Be&W

Owady są cichymi bohaterami w przyrodzie. Z efektów ich pracy korzystamy na co dzień, nie zawsze zdając sobie z tego sprawę. Jedna z ich bardziej znanych ról to zapylanie roślin, do którego przyczyniają się pszczoły, motyle (przede wszystkim nocne), muchówki, chrząszcze i wiele innych. Z pomocy zwierząt przy zapyleniu korzysta niemal 80 proc. żyjących w naszej strefie klimatycznej roślin okrytonasiennych. Owady żyjące w wodzie mogą służyć jako wskaźniki stopnia czystości wód (są to tak zwane bioindykatory), ale mogą też same na tę czystość wpływać.

Jednym z zagrożeń dla ekosystemów wodnych jest przenawożenie, czyli zbyt duża ilość znajdującej się w wodzie materii organicznej. Owady wodne, zjadając ją i wbudowując w swoje ciała, usuwają z toni jej nadmiar. Co więcej, jeśli są to gatunki spędzające tylko część swojego cyklu życiowego w wodzie, to wraz z wyjściem na ląd przenoszą tam zmagazynowane w swoim organizmie związki organiczne, a umierając, przyczyniają się do zwiększenia żyzności w innych ekosystemach.

Na lądzie ogromną rolę w przemieszczaniu materii organicznej odgrywają mrówki, których liczebność – według publikacji z czasopisma PNAS z 2022 roku – wynosi mniej więcej 20 biliardów osobników, a ich biomasa (innymi słowy, sumaryczna waga) jest większa niż biomasa wszystkich dzikich ssaków i ptaków łącznie. Mrówki użyźniają glebę, mieszając i wciągając pod ziemię inne bezkręgowce i rośliny, którymi się żywią.

Trudno byłoby nie docenić roli owadów jako pokarmu dla innych zwierząt. Szacuje się, że około 60 proc. ptaków ma w swej diecie owady. Jak szacują Michel Génard ze współpracownikami w opublikowanej w 2017 r. pracy, jeden osobnik sikory bogatki łapie średnio 12-23 g owadów, jeśli nie ma pod opieką potomstwa. Jeśli wychowuje pisklęta, to liczba ta może wzrosnąć aż do 34 g. W skali roku daje to ponad 6 kg owadów potrzebnych jednej sikorce.

Owady uchodzą za zwierzęta w większości pospolite, niezagrożone i jeśli wymagające jakichś zabiegów, to raczej zwalczania niż ochrony. Są oczywiście wyjątki. W Polsce 57 gatunków jest objętych ochroną ścisłą, a 106 – częściową i są wśród nich takie powszechnie znane (choć mniej powszechnie spotykane!) gatunki jak paź żeglarz, niepylak apollo czy jelonek rogacz. Co jednak z pozostałymi około 30 tys. znanych gatunków owadów żyjących w Polsce? W ostatnich latach naukowcy coraz bardziej zaczynają sobie uświadamiać, że sytuacja owadów, również tych dotychczas pospolitych, może być o wiele mniej optymistyczna, niż by się nam wydawało.

Ten glut na aucie

Mniej więcej na początku lat dwutysięcznych zaczęto opisywać tzw. „zjawisko czystej przedniej szyby samochodu”: kierowcy zauważali, że coraz mniej owadów rozbija się o przednią szybę ich pojazdu. John Acorn, tropiąc na łamach „The American Entomologist” z 2016 r. początki zainteresowania tym zjawiskiem, dotarł do publikacji Marka Hostetlera z 1996 r., zatytułowanej „That Gunk on Your Car: A Unique Guide to the Insects of North America”, czyli „Ten glut na twoim aucie: wyjątkowy przewodnik po owadach Ameryki Północnej”.

Acorn w swoim felietonie podał w wątpliwość, czy na podstawie liczby owadów rozbijających się na samochodach można wysnuwać daleko idące wnioski na temat trendów ich populacji. Rzeczywiście, przypadkowe, niesystematyczne obserwacje bywają bardzo mylące. Możliwe są inne przyczyny powstania „efektu czystej szyby”: być może samochody są dziś bardziej aerodynamiczne niż kiedyś? Również pamięć bywa zawodna, a w tym przypadku kierowcy nie porównywali bezpośrednio stanu obecnego z przeszłym, tylko stan obecny ze swoimi wspomnieniami. Chociaż przypadkowe obserwacje mogą być pierwszym krokiem do ważnych odkryć, do ich potwierdzenia potrzebne są jednak rzetelnie zaprojektowane i przeprowadzone badania naukowe.

Największym echem, nie tylko w środowisku entomologów i ekologów, ale i wśród opinii publicznej, odbiły się dwie duże prace – pierwsza opublikowana w 2017 r. w Plos One, a kolejna dwa lata później w Nature. Choć tylko potwierdzały to, co wielu widziało lub przypuszczało, były uderzające z uwagi na swój rozmach oraz skalę udokumentowanych zmian. Zespół pod kierunkiem Caspara Hallmanna przez 27 lat mierzył biomasę owadów latających, łapiących się w specjalne pułapki, działające stale przez cały sezon, na terenie 63 obszarów chronionych w Niemczech. Ponad połowa powierzchni badawczych była badana jednokrotnie, żeby sam fakt masowego odławiania owadów przez wiele lat nie wpłynął negatywnie na ich liczebność. Na pozostałych prowadzono odłowy przez dwa, trzy lub cztery lata.

Następnie przeprowadzono analizę sprawdzającą, jak biomasa łapanych owadów zmieniała się z czasem. W analizie wzięto też pod uwagę wiele czynników mogących wpływać na wyniki, takich jak warunki pogodowe, skład gatunkowy roślin czy udział lasów i pól uprawnych w bezpośrednim otoczeniu miejsca badań. Okazało się, że w trakcie trwania badań biomasa łapanych owadów spadła o około 76 proc. Tempo zmniejszania się biomasy owadów było bardzo podobne, kiedy analizowano zmiany na powierzchniach badanych kilkukrotnie. To potwierdzało, że uzyskane wyniki nie są efektem tego, że w latach późniejszych z jakiegoś powodu wybierano uboższe powierzchnie niż na początku. Owadów latających rzeczywiście z czasem było coraz mniej. 

Wyniki te były niepokojące nie tylko ze względu na skalę zaobserwowanego efektu, ale również na fakt, że badania prowadzono na obszarach chronionych. Jeśli w takich miejscach, w których negatywny wpływ działalności człowieka powinien być stosunkowo mały, było tak źle, to co może się dziać gdzie indziej?

Opublikowane dwa lata później przez zespół Sebastiana Seibolda badania trwały 9 lat i obejmowały 290 powierzchni badawczych – 140 w lasach i 150 na terenach otwartych. 110 spośród powierzchni leśnych było badanych trzykrotnie (w 2008, 2011 i 2014 r.), a wszystkie pozostałe – co roku. Zamiast rozstawiania całosezonowych pułapek jak w badaniach Hallmanna, tutaj łapano owady w siatki entomologiczne w czasie dwóch kontroli w roku. Badano wszystkie stawonogi (a więc, oprócz owadów, również np. pająki, kosarze czy wije) i odnotowywano nie tylko biomasę, ale również liczbę osobników i różnorodność gatunkową. Do analiz weszły dane o ponad milionie stawonogów.


 


WIELKIE WYZWANIA: ANTROPOCEN

Przyglądamy się największym wyzwaniom epoki człowieka oraz drodze, która zaprowadziła nas od afrykańskich sawann do globalnej wioski. Omawiamy badania naukowe i dyskusje nad interakcjami między człowiekiem i innymi elementami przyrody – zarówno tymi współczesnymi, jak i przeszłymi.



Podobnie jak w badaniach Hallmanna, udokumentowano zmniejszanie się populacji stawonogów w czasie. Na terenach otwartych biomasa spadła o 67 proc., liczba osobników – o 78 proc., a liczba gatunków – o 34 proc. W lasach było nieco lepiej, jednak liczba osobników i ich biomasa również się zmniejszały. Zauważono też, że tendencje spadkowe dotyczyły nie tylko gatunków rzadkich (najbardziej wrażliwych na negatywne wpływy czynników środowiskowych), ale dotknęły również tych pospolitych i licznych. Warto zauważyć, że u niektórych gatunków odnotowano przeciwny trend: w siedliskach leśnych niektórych pospolitych stawonogów (wśród nich – gatunków inwazyjnych) było coraz więcej.

Badania na lata

Prace Hallmanna i Seibolda odbiły się głośnym echem wśród zainteresowanych losami przyrody, jednak nie były to bynajmniej jedyne badania na temat liczebności owadów. Publikacji dokumentujących zmiany owadzich populacji jest całkiem sporo, a kolejne badania cały czas trwają. Ich wyniki wcale nie są jednoznaczne. Tempo i skala zmian liczebności owadów w poszczególnych rejonach świata, a także ich przyczyny, bywają przedmiotem gorących debat i kontrowersji. Rzetelne zbadanie trendów w populacjach owadów wcale nie jest tak łatwe, jak mogłoby się wydawać.

Już samo policzenie osobników na wielu powierzchniach i w różnym czasie, tak by dało się porównać ze sobą wyniki z poszczególnych liczeń, jest skomplikowanym przedsięwzięciem. Obecność owadów zmienia się bardzo mocno zarówno w ciągu roku, jak i w zależności od pory dnia i pogody, a nawet drobne różnice pomiędzy siedliskami mogą powodować, że będą w nich żyć inne gatunki. Populacje owadów mogą również doświadczać naturalnych fluktuacji liczebności – jej zmniejszenie nie zawsze jest sygnałem, że dzieje się coś złego, ale może być po prostu „owadzim niżem demograficznym”, po którym nastąpi powrót do pierwotnego stanu. W efekcie z jednej strony można dopatrzeć się w badaniach trendu spadkowego, który w rzeczywistości wcale nie jest wymieraniem, a z drugiej – prawdziwe wymieranie może długo pozostać niezauważone.

Utrudnieniem w badaniach jest też konieczność prowadzenia porównywalnych obserwacji przez długi czas. Dobrej jakości danych sprzed 10, 50 czy 100 lat nie ma tak wiele (a im dalej cofamy się w czasie, tym o nie trudniej). Duże zainteresowanie problemem wymierania owadów w ostatnich latach spowodowało zainicjowanie różnych programów badawczych, jednak na ich wyniki będziemy musieli poczekać przynajmniej kilka czy kilkanaście lat. Może się okazać, że owady nie mają aż tyle czasu. Jeśli nie chcemy ryzykować, że za kilkanaście lat potwierdzimy ponad wszelką wątpliwość, że sytuacja jest poważna, ale jednocześnie nie będzie się już dało jej odwrócić, trzeba działać już teraz. Jak trafnie ujęli to Matthew Forister i współautorzy w artykule opublikowanym w 2019 roku w Conservation Science and Practice, wiemy wystarczająco dużo, by działać. 

Nawet jeśli sytuacja owadów nie jest tak zła, jak obecnie uważamy, to ich ochrona z pewnością wyjdzie im na dobre. Ponieważ skuteczna ochrona owadów powinna polegać przede wszystkim na dbaniu o jakość ich siedlisk, to przy okazji skorzysta również dużo innych grup zwierząt i roślin, które odnotowują spadki swojej liczebności. Mówi się wręcz o „szóstym wielkim wymieraniu”, co nawiązuje do poprzednich wielkich wymierań w historii Ziemi (w jednym z nich wyginęły dinozaury). Z kolei, jeśli czarne scenariusze kreślone przez badania Hallmanna i Seibolda się potwierdzą, to brak działań może prowadzić do tragicznych skutków.

Braki ciemności

Czynników, poprzez które człowiek negatywnie oddziałuje na owady, jest zaskakująco dużo. Gdyby spytać o nie entomologów, wśród odpowiedzi z pewnością na jednym z pierwszych miejsc pojawi się utrata i przekształcanie siedlisk. Pod tym hasłem kryje się spektrum zmian, od tak katastrofalnych jak zniszczenie fragmentu łąki czy lasu pod budowę drogi, zmianę charakteru danego siedliska np. poprzez zarastanie lasem cennych muraw kserotermicznych (czyli ciepło- i sucholubnych) czy zagospodarowanie terenu pod uprawy rolne, po pozornie drobne zmiany, takie jak „uporządkowanie” miejskiego parku poprzez zamianę dzikiej roślinności na nisko koszone trawniki i klomby z ozdobnymi kwiatami. Gatunki różnią się między sobą wrażliwością na zmiany środowiska. Dla niektórych dopiero zrównanie z ziemią miejsca, gdzie żyły, będzie oznaczać katastrofę. Inne ustąpią z zajmowanego przez siebie siedliska pod wpływem zmiany terminów koszenia czy wyginięcia kilku kluczowych dla nich gatunków roślin. Większość gatunków znajduje się gdzieś pomiędzy tymi dwiema skrajnymi możliwościami.

Łapy, płetwy, skrzydła... najbardziej dziki serwis specjalny „Tygodnika”. W naszych tekstach pokazujemy piękno przyrody i doradzamy, jak ją chronić.

Zmiany klimatu oddziałują na całą przyrodę i trudno byłoby podejrzewać, że owady, zmiennocieplne organizmy tak bardzo uzależnione od warunków pogodowych i zmian pór roku, będą tutaj wyjątkiem. Rzeczywiście, udokumentowano wiele przykładów wpływu zmian klimatu na ich populacje. Gatunki zimnolubne zmieniają swoje zasięgi, przesuwając się bardziej na północ lub – w przypadku gatunków górskich – wyżej nad poziom morza. Jeśli z jakiegoś powodu (np. istnienia barier geograficznych lub słabych zdolności przemieszczania się) nie mogą tego zrobić, ich zasięgi się kurczą. Ścisłe do tej pory zależności pomiędzy różnymi gatunkami rozluźniają się, kiedy partnerzy interakcji, reagując różnie na zmiany temperatur, pojawiają się w różnym czasie w sezonie. Dotyczy to na przykład zapylaczy, których czas lotu może rozmijać się z czasem kwitnienia ich roślin pokarmowych.

Pestycydy są powszechnie używanymi środkami służącymi do zwalczania gatunków uznawanych za szkodniki. W rolnictwie jest wiele niepożądanych gatunków owadów i repertuar środków do ich zwalczania jest odpowiednio duży. Idealny pestycyd to taki, który zwalczałby jedynie gatunki, przeciw którym jest przeznaczony, w praktyce jednak pestycydy są o wiele mniej specyficzne. Oprócz powodowania natychmiastowej śmierci, mogą one – szczególnie w niższych dawkach – powodować negatywne efekty bez zabijania owada od razu: osłabiać odporność na patogeny, zaburzać koordynację czy pamięć. Często zapomina się też o tym, że nawet gatunki uznawane za szkodniki, a więc będące celem dla pestycydów, poza polem uprawnym czy magazynem z żywnością pełnią ważne role przyrodnicze.

Wciąż jeszcze rzadko dostrzeganym, a mającym duże znaczenie negatywnym aspektem ludzkiej działalności jest tzw. zanieczyszczenie światłem. Coraz mniej jest obecnie obszarów, gdzie w nocy jest zupełnie ciemno – w rejonach silnie zurbanizowanych znalezienie takiego graniczy z niemożliwością. Nawet parki miejskie bywają rzęsiście oświetlone w nocy, niekoniecznie ze względów bezpieczeństwa, ale również czysto estetycznych. Zaburza to rytm dobowy zwierząt, a w przypadku gatunków nocnych, które przemieszczają się, nawigując przy pomocy gwiazd, może negatywnie wpływać na ich orientację w terenie. 

Jest wiele możliwości zmniejszenia wpływu nocnego oświetlenia na zwierzęta, od zmiany barwy światła po projektowanie opraw lamp odpowiednio ukierunkowujących snop światła czy montowanie fotokomórek. Jednak te możliwości wciąż zbyt rzadko się wykorzystuje przy projektowaniu oświetlenia.

Zacznij od trawnika

Kumulacja oddziaływania kilku szkodliwych czynników nie zawsze jest prostą sumą efektów każdego z nich oddzielnie. Mieszanka paru pestycydów może być bardziej szkodliwa, niż można by sądzić na podstawie badań każdego z osobna, a owad osłabiony przez niedostatek pokarmu lub pasożyty może na ten sam czynnik zareagować gorzej niż osobnik w dobrej kondycji. Jeśli chcemy chronić owady, trzeba działać wielotorowo, celując jednocześnie w rozwiązanie wielu różnych problemów: uregulować używanie niebezpiecznych dla owadów substancji, wprowadzić zmiany w zakresie planowania przestrzennego czy przeciwdziałać zmianom klimatu.

Rozwiązanie niektórych problemów wymaga szeroko zakrojonych działań, jednak drobne, indywidualne działania również mają znaczenie. Rezygnacja z użycia pestycydów w ogrodzie sama w sobie nie odwróci globalnego trendu spadkowego owadów, ale wpłynie pozytywnie na populację tych żyjących w najbliższej okolicy. Rzadsze koszenie trawnika, do czego od kilku lat przyrodnicy szczególnie mocno zachęcają, może pozwolić na zauważalne gołym okiem zwiększenie liczebności bezkręgowców w tym miejscu. Tak samo jak wpływ owadów wynika w dużej mierze z ich wielkiej liczebności, wpływ pojedynczych działań może się sumować i dawać efekty zauważalne w większej skali.

Owady są wdzięcznym obiektem do ochrony, bo większość z nich szybko się rozmnaża i jest w stanie sprawnie odbudować liczebność. Można więc mieć nadzieję, że jeśli tylko odpowiednio energicznie zajmiemy się ich ochroną, efekty będą bardzo satysfakcjonujące.


 

Projekt dofinansowany ze środków budżetu państwa, przyznanych przez Ministra Edukacji i Nauki w ramach Programu „Społeczna Odpowiedzialność Nauki II”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 48/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Niepokojąco czysta szyba