Niechciany przywilej

Przy rozmaitych okazjach sięgam po “Podróże Guliwera" Jonathana Swifta. Kolejne spotkania z autorem, jak każde poprzednie, są poruszające i owocne. Nieraz słowa pisarza wypowiedziane trzy wieki wcześniej brzmią jakby rzucone przed chwilą, ŕ propos tego, co tu i teraz. Tym razem moją uwagę przykuł gorzki fragment o “wybranych" - wyróżnionych, czy raczej naznaczonych nieśmiertelnością. Niestarzejące się dzieło trafnie dotyka problemu niewygodnej długowieczności. Dla otoczenia (krewnych i spadkobierców) “nieśmiertelność" zaczyna się po 80. urodzinach seniora. Przekroczenie tego progu jest wejściem w nowy etap życia, kiedy starość nie niesie już ze sobą żadnej wartości, nie ma nic do zaproponowania innym, traci autorytet, zwalnia otoczenie z szacunku. Nie mogąc opłacić się dostatecznie drogo reszcie społeczeństwa, zdejmuje z niego obowiązek pielęgnowania słabości; traci też prawo do korzystania z wypracowanych dóbr, pozostających od tej pory do dyspozycji młodszych. Nieśmiertelność jest u Swifta metaforą; synonimem wyróżnienia, którego nikt nie chciałby dostąpić; łaski udzielanej wybranym ku przerażeniu otoczenia. W czasie lektury współczesność uparcie narzuca się jako kontekst. W pamięci migają tytuły prasowe i komentarze z ostatnich tygodni. Pojawia się świadomość, że w epoce przyspieszonego tętna magiczny próg ostatecznej “nieprzydatności do niczego" umieszczono piętnaście lat wcześniej. Gorycz Swiftowskiej diagnozy przegrywa jednak w zderzeniu z radykalizmem nowoczesnych decydentów od zdrowia; fantazja pisarza nie wytrzymuje porównania z rojeniami urzędników szukających systemowego rozwiązania problemu życia ponad limit. Spisanie na straty po 65. roku życia to “postęp" w pragmatyzmie i zarazem triumf “egalitaryzmu". Przychodzi mi do głowy, że wdrożenie pomysłu o nieleczeniu chorych na pewne choroby w pewnym wieku byłoby wyrokiem na elity mojej uczelni; na tych, którzy wbrew kalkulacjom mają z upływem czasu coraz więcej do zaproponowania.

Mieszkańcy swiftowskiej utopii nie znali leku przeciw przypadkom nieśmiertelności. Nasze społeczeństwo, zdobywając leki przeciw najgroźniejszym chorobom, zaczyna myśleć kategoriami Luggnaggu. Czy rezygnacja z ochraniania starości stanie się główną zdobyczą naszej zaawansowanej cywilizacji? Proszę wyprowadzić mnie z błędu.

AGNIESZKA ŚNIEGUCKA (Łódź)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 50/2005