Nie zamykajcie drzwi

Ukraina może być przedmurzem Europy wobec Azji. Oby tylko wskutek ślepoty brukselskiej biurokracji i gier wewnętrznych w państwach UE, nie stała się przedmurzem Azji wobec Europy - ostrzegają dziś nawet najwięksi ukraińscy euroentuzjaści.

30.05.2004

Czyta się kilka minut

Fakty z ostatnich paru tygodni zdają się być jednoznaczne. Najpierw przewodniczący Komisji Europejskiej, Romano Prodi, na raucie z okazji rozszerzenia UE ogłasza: “Ukraina nie ma żadnych szans, by zostać członkiem Unii". Ambasador Ukrainy przy UE, Roman Shpek komentuje: “Do wydarzeń podczas bankietów trzeba odnosić się z dystansem, jeśli nie wyrozumiałością i poczuciem humoru". Jednak kilka dni później Komisja ogłasza założenia tzw. Europejskiej Polityki Sąsiedzkiej, która - jeżeli przywódcy państw członkowskich zatwierdzą ją na szczycie UE w połowie czerwca - stanie się oficjalną podstawą relacji Unii z pozostałymi krajami kontynentu, ale także z państwami północnej Afryki, Kaukazu i Bliskiego Wschodu.

W strategii tej Ukraina traktowana jest na równi z Tunezją i Marokiem, Izraelem, Autonomią Palestyńską, Jordanią i Libanem oraz Gruzją, Armenią i Azerbejdżanem. Prezentując założenia, komisarz UE ds. rozszerzenia Günter Verheugen stwierdził, że “zachodnia granica b. ZSRR na długo pozostanie wschodnią granicą Unii", bo “dalsze rozszerzenie nie jest obecnie rozważane", czego - jak dodał - powinien być świadom także prezydent Ukrainy. Verheugen przyznał, że definitywne zamykanie drzwi Europy przed Ukrainą jest sprzeczne z prawem wspólnotowym. Na osłodę więc i, jak to ujął: “aby nie tworzyć podziałów", Bruksela gotowa jest udzielić państwom objętym strategią pomocy gospodarczej i technologicznej, a w przyszłości włączyć je do strefy wolnego handlu z krajami poszerzonej Unii. Padła nawet jedna konkretna data: rok 2007, od kiedy ma przeznaczać więcej środków na ten cel. Warunkiem jest jednak poszanowanie przez nie standardów demokracji i praw człowieka oraz współpraca w walce z terroryzmem i pokojowe rozwiązywanie konfliktów regionalnych.

Reakcja Ukrainy była natychmiastowa: wiceminister ds. integracji zrezygnował ze stanowiska, uznając, że w praktyce Bruksela na dobre zamknęła już drzwi przed Kijowem. Demonstracyjnie wspomniał, że w takiej sytuacji jego kraj musi szukać własnej drogi rozwoju - wspomniał przy tym o wzorze norweskim i szwajcarskim. Dymisja może uchodzić za gest symboliczny.

Pytanie, czy również ostentacyjnym tylko gestem, było - zorganizowane w przyspieszonym, jak się zdaje, trybie - spotkanie ukraińskiego premiera (i najpoważniejszego kandydata na prezydenta w październikowych wyborach) Wiktora Janukowycza z Władimirem Putinem w prezydenckiej podmoskiewskiej daczy. Oraz na ile poważną i długofalową polityczną propozycją była ogłoszona potem przez Putina sensacyjna zapowiedź zniesienia Vat-u oraz ceł w handlu (nawet ropą i gazem!) między Rosją i Ukrainą (por. komentarz Andrzeja Łukowskiego “Kremla posag dla Kijowa" w poprzednim TP). Na razie nie są znane kluczowe szczegóły funkcjonowania strefy wolnego handlu w ramach Wspólnej Przestrzeni Gospodarczej (układu o integracji ekonomicznej, który w ub. roku Rosja zawarła z Białorusią, Kazachstanem i właśnie z Ukrainą). Pewne są tylko dwie rzeczy: że kosztowałoby to Moskwę ok. 800 mln dolarów rocznie, lecz równocześnie Wspólna Przestrzeń mogłaby przekreślić nadzieje Ukrainy na członkostwo w UE. Jak bowiem ocenił podczas niedawnego pobytu w Kijowie b. doradca prezydenta USA ds. bezpieczeństwa Zbigniew Brzeziński, “jeżeli WPG będzie całkowicie zintegrowana - do jednolitego systemu finansowemu włącznie, to Ukraina nie będzie mogła wejść do Unii Europejskiej bez towarzystwa... Rosji i Kazachstanu".

Taki rozwój wydarzeń osłabił zarówno entuzjazm, jak siłę przebicia zwolenników zachodniego kursu na Ukrainie. Kijowski historyk i politolog prof. Mychajło Kirsenko tłumaczy, że “choć Ukraińcy uwierzyli już, że nie są Azjatami, to wciąż nie wierzą, że są Europejczykami" - a Unia im ostatnio wcale w tym nie pomaga.

Wyjątkiem jest Polska. Przykładowo, w przeprowadzonym niedawno w opiniotwórczym środowisku ukraińskich publicystów i specjalistów od nauk społecznych rankingu polityków zagranicznych, którzy wywierają największy wpływ na pozycję Kijowa w świecie, miejsce w ścisłej czołówce (po Putinie i George’u W. Bushu) przyznano Aleksandrowi Kwaśniewskiemu. Sondaże całej populacji dowodzą z kolei, że ludność zorientowana prounijnie ma dużo lepszy stosunek do Polaków niż prorosyjska, a więc zwykle godząca się także na fasadowo tylko demokratyczne porządki - tu często można dostrzec przejawy nawet zdecydowanej niechęci.

Tym uważniej śledzone są - przynajmniej przez ukraińskie elity - wszelkie sygnały tyczące polityki Warszawy wobec Kijowa. Tak te optymistyczne, jak niepokojące. Ciepło odnotowano choćby jednoznaczne hasło trwającego właśnie Roku Polski na Ukrainie: “Polska i Ukraina razem w Europie". Równocześnie kierowany do cudzoziemców tygodnik “Kyiv weekly" z przekąsem zauważa w ostatnim numerze: “tak jak w minionym roku, który oficjalnie ogłoszono Rokiem Rosji na Ukrainie, między Moskwą a Kijowem doszło do konfliktu o wyspę Tuzla, tak teraz Rok Polski został rozpoczęty wielkim skandalem wokół prywatyzacji Huty Częstochowa: atrakcyjna oferta ukraińska została odrzucona z niejasnych, by nie rzec podejrzanych, powodów".

Z kolei podczas ubiegłotygodniowej konferencji “Polska wczoraj, dziś, jutro" (zorganizowanej w ramach Roku Polski przez Akademię Kijowsko-Mohylańską, lubelski Instytut Europy Środkowo-Wschodniej oraz Instytut Adama Mickiewicza), paneliści ukraińscy (m.in. prof. Bohdan Osadczuk, niegdyś współpracownik paryskiej “Kultury", “Neue Zürcher Zeitung" oraz RWE i Radia Swoboda oraz Ludmyła Czekałenko, ekspert Rady Bezpieczeństwa Ukrainy) podkreślali dobre przyjęcie, z jakim spotkały się wzmianki o Ukrainie zarówno w przemówieniu prezydenta Kwaśniewskiego z okazji wstąpienia Polski do UE, jak w exposé premiera Marka Belki. Podobnie odnotowano w ukraińskich elitach politycznych zaangażowanie nowego szefa rządu RP w wymowę komunikatu z niedawnego (a pierwszego po rozszerzeniu UE) szczytu Grupy Wyszehradzkiej: nie tylko opowiedziała się ona za dalszym rozszerzeniem Unii (wymieniając wśród kandydatów m.in. Ukrainę), ale i uznała, że nowym celem Grupy jest popieranie tego procesu.

Jest jednak i inny kłopot: dotąd Polska służyła ukraińskim euroentuzjastom jako przykład państwa, które też miało doświadczenia z komunizmem, a mimo to potrafiło odnieść sukces we wprowadzaniu standardów demokratycznych i zdrowych reguł rynkowych. Tymczasem ostatnie zamieszanie na polskiej scenie politycznej, wzrost notowań populistów - w tym antyeuropejskich i orientujących się na Rosję - “Samoobrony" czy Ligi Polskich Rodzin, wreszcie seria skandali korupcyjnych mocno osłabiły atrakcyjność tego modelu. Więcej: stały się bronią w rękach ukraińskich eurosceptyków. W tym sensie stare hasło Jerzego Giedroycia “Nie może być niepodległej Polski bez niepodległej Ukrainy" przybiera sparafrazowaną postać: “Od jakości demokracji w Polsce, zależy jakość demokracji na Ukrainie".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 22/2004