Nie poprawiając Boga

Czy Abrahama, Izaaka, Jakuba, Mojżesza, proroków i wszystkich sprawiedliwych Pierwszego Przymierza chcielibyśmy nawracać tak samo jak współczesnych nam Żydów?

16.06.2009

Czyta się kilka minut

Pamiętam z czasów studenckich wizytę nas, grupy studentów teologii, w warszawskiej synagodze. Do dziś noszę w sobie pytanie, co więcej można zrobić, aby zażegnać podział Kościoła. Wiele się obecnie mówi o communio w sensie horyzontalnym, na płaszczyźnie Kościołów współczesnych. Kościół potrzebuje nie tylko communio wszystkich Kościołów lokalnych i wyznań chrześcijańskich, ale również communio z historią ludu Bożego w wymiarze wertykalnym, obejmującym genezę Kościoła.

Jeżeli nie grzechem pierworodnym Kościoła, to z całą pewnością pierwotnym podziałem ludu Bożego było zerwanie z synagogą. A zgrozą to, że chrześcijanie jak tylko przestali być prześladowani, sami stali się prześladowcami Żydów (mam tu na myśli np. palenie synagog za cesarza Teodozjusza II). "Nostra aetate", a za nią wiele rozwijających myśl soborowej deklaracji wypowiedzi Kościoła, mówi to, co dziś wydaje się oczywiste; choć wciąż pozostaje niedosyt. Wciąż stoimy na progu decydującego kroku. Pytanie zasadnicze brzmi: czy tym krokiem jest nawrócenie Żydów?

I jeszcze kilka, jak mi się wydaje, retorycznych pytań: czy nawracać tych, którzy nas nawrócili na wiarę w jedynego Boga? Czyż to nie my, chrześcijanie, według obrazu nakreślonego przez św. Pawła jesteśmy wszczepieni jako dziczka oliwna w szlachetny pień Izraela, a zatem czy rozważania o nawróceniu Żydów nie są znakiem braku pokory wobec korzenia, który nas podtrzymuje (zob. Rz 11, 17-18)? Czy mamy nawracać naszych ojców w wierze? Czy Abrahama, Izaaka, Jakuba, Mojżesza, proroków i wszystkich sprawiedliwych Pierwszego Przymierza też chcielibyśmy nawracać?

***

Istota sporu tkwi w rozumieniu tego, co jest istotą misji Jezusa. Nie jest to nowa nauka ani objawienie innego Boga. Istotą posłannictwa Chrystusa było, aby to, co dotychczas zapowiadane i oczekiwane przez królów i proroków, ogłosić jako już obecne, spełnione i dostępne, a co my ciągle odkładamy na potem. Istotą posłannictwa Jezusa był pokój mesjański, który my zamieniamy na wieczny pokój cmentarzy. Potrzebna jest większa wrażliwość i wsłuchanie się w głos tych, którzy są Judaizmem.

Może problem faktycznie polega na tym, że ów przysłowiowy rabin, któremu doniesiono, że królestwo Boże już przyszło, ma ciągle choć trochę racji! Bo gdzie ono jest: w zarodku? Czy tym samym nie stwierdzamy, że i Kościół Chrystusowy, który z królestwem przecież z definicji różnić się nie może, a trwa w Kościele katolickim, sam jest w zarodku? Jeżeli tak, to może sami sprawiamy, że jest ono trudne do dostrzeżenia. Bo co właściwie chcemy zaoferować Żydom: wyczekiwanie na przyjście królestwa Bożego? Przecież Żydzi czynią to od więcej niż dwóch tysięcy lat. I bez nas modlą się: "przyjdź królestwo Twoje". Potrzeba zapewne zmiany w eklezjologii, w ortodoksji. Ale jeszcze bardziej w ortopraksji.

O nawracaniu Żydów pisał Józef Majewski w "TP" nr 21/09.

Jedynym sposobem faktycznego zbliżenia jest pokazanie, że Jezus nie był kolejnym prorokiem królestwa, ale że z Nim ono faktycznie przyszło. Potrzeba Kościoła żyjącego etosem królestwa Bożego, w którym "Ja mówię wam" staje się ciałem. Stąd sami potrzebujemy nawrócenia. W przeciwnym razie ludzie - nie-Żydzi i Żydzi - nie widząc naszych dobrych czynów, nigdy nie zaczną chwalić Ojca, który jest w niebie, bo nigdy nie dostrzegą królestwa Bożego. Jeżeli nasze światło nie zaświeci wystarczająco jasno ani miasto naszej społeczności nie wystrzeli wystarczająco wysoko, ani długo poszukiwana perła nie olśni wystarczająco jasno, tak że wszystko wobec niej zblednie - tak długo nasze "nawracanie" będzie niejasne i nieprzekonywające, mało efektywne. A u nas, zwykłych ludzi, kończy się to irytacją, zniecierpliwieniem, czasami przemocą. To już było przerabiane.

***

To my potrzebujemy nawrócenia. Przecież jeszcze nie wszyscy otrząsnęli się z traumy po mea culpa wypowiedzianym przez Jana Pawła II. Głęboko wierzę, że aby stać się chrześcijaninem, należy historię Izraela uczynić swoją własną, i to nie tylko przez fakt, że spotykając Chrystusa, spotykamy Naród Wybrany - tak jakbyśmy Chrystusa czynili linią demarkacyjną naszego spotkania z judaizmem. Nawrócenie dotyczy całej historii Izraela. To nas, chrześcijan, Bóg wyprowadza z niewoli, prowadzi przez pustynię oczyszczenia i dorastania do wiary Abrahama, Izaaka, Jakuba i Jezusa Chrystusa. Takie przesłanie płynie z liturgii Wielkanocy, gdy Kościół raduje się z wielkich dzieł Boga, a wśród nich upamiętnia nie tylko zmartwychwstanie Chrystusa, ale również ogłasza i przekazuje do wiary, że jest to "ta sama noc, w której niegdyś ojców naszych, synów Izraela, Bóg wywiódł z Egiptu"...

Zamiast przekonywać i nawracać, musimy pokazać, że sami daliśmy się pociągnąć pięknem sprawy Bożej. Zamiast opowiadać o skarbie i olśniewającej perle, pokażmy ją. Zamiast zapraszać do miasta na górze, sami w nim zamieszkajmy. Zamiast przekonywać, że jesteśmy dobrymi kucharzami, pozwólmy, aby goście sami stwierdzili, że podane dania są smaczne, a wtedy nikt się nie będzie wymawiał i z radością przyjmie zaproszenie na ucztę.

Obawiam się, że wiecznie sceptycznego rabina inaczej nie przekonamy; dopóki nie zobaczy, nie uwierzy. Tak przekonywał posłańców też sceptycznego Jana sam Jezus: "Idźcie i oznajmijcie Janowi to, co słyszycie i na co patrzycie...", a owa namacalność świadectwa apostołów, którzy głosili to, co ujrzeli własnymi oczami i czego dotykały ich ręce, stała się siłą napędową pierwotnego Kościoła.

A jeżeli nie, a jeżeli nawet Abrahama nie posłuchają? Może nie wszystko od nas zależy i nie na wszystkie pytania musi odpowiadać teologia. Może pokornie za św. Pawłem trzeba mieć nadzieję, że Bóg jest większy od naszych spekulacji i mimo naszej wolności przeprowadzi swój plan do skutku. My zatem nie chciejmy mówić więcej niż Bóg zechciał powiedzieć - czyż nie na tym polega teologia?

Michał Rychert jest doktorem teologii fundamentalnej, katechetą.

O nawracaniu Żydów pisał Józef Majewski w "TP" nr 21/09.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 25/2009