NBP przestał być wasalem rządu. Polski złoty lubi to

Wygrana dotychczasowej opozycji w wyborach parlamentarnych sprawiła, że do opozycji przeszedł Narodowy Bank Polski. Dla polskiego złotego trudno o lepszy zbieg okoliczności. Polityka monetarna wreszcie odklei się od polityki gospodarczej.

20.12.2023

Czyta się kilka minut

Prezes NBP Adam Glapiński / ANDRZEJ IWAŃCZUK/REPORTER

To nie łapanie za słówka, choć prezes NBP Adam Glapiński tak zapewne sparowałby zarzuty podporządkowania banku centralnego bieżącym celom obozu rządzącego. Nie trzeba być biegłym w języku polityki, żeby z wypowiedzi prezesa wyczytać niemal jawną deklarację hołdu lennego wobec partii, która desygnowała go na to stanowisko. Zdarzyło mu się nawet, zapewne w retorycznym ferworze, zaprzeczyć zapisom polskiej konstytucji, kiedy zapewniał, że NBP pod jego kierownictwem za najważniejszą misję uważa stymulowanie wzrostu gospodarczego. Tym jednym zdaniem profesor Glapiński uczynił z Polski drugą Japonię, która w taki właśnie mandat uzbroiła swój bank centralny. Nasz, jak na razie, ma za zadanie pilnować jedynie wartości rodzimej waluty, a mówiąc prościej walczyć z inflacją. A że ostatnio zajmował się tym raczej przy okazji innych misji, podejrzanie bliskich agendzie rządu PiS, to nie kwestia ocen. Takie są niestety fakty.

Na tych łamach pisaliśmy i mówiliśmy o tym paradoksie wielokrotnie, począwszy od pierwszych tygodni lockdownu, kiedy oczy niemal wszystkich obserwatorów życia gospodarczego skierowane były na rosnące wskaźniki inflacji. Niemal wszystkich – bo prezes NBP utrzymywał wtedy, że nie ma mowy o ryzyku inflacji, grozi nam najwyżej deflacja. Potem było skupowanie i umarzanie długu skarbu państwa (co jeszcze desperacko można upchać w ramy misji statutowej NBP), bezprecedensowe narady prezesa Glapińskiego w siedzibie rządzącej partii (jakby dla zachowania pozorów nie dało się tego zorganizować po prostu w Ministerstwie Finansów) i wreszcie przedwczesne obniżki stóp procentowych, wrzucone potencjalnym wyborcom w prezencie pod urnę. Swoistym podsumowaniem tej strategii lennej NBP wobec PiS jest punkt w projekcie przyszłorocznego budżetu, do którego jeszcze w sierpniu br. kierowane przez Magdalenę Rzeczkowską Ministerstwo Finansów dopisało 6 mld złotych wpływu z tytułu wypłaty zysku z NBP. W uzasadnieniu resort finansów wyraźnie wskazał na bank centralny jako źródło informacji o tym, że takowy zysk zostanie wypracowany choć zazwyczaj szefowie NBP takich deklaracji a priori unikają, a jeśli jakiś zysk wypracują, to go po prostu oddają budżetowi. 

Tym razem Adam Glapiński zagrał jak rasowy hazardzista i z dokładnością do sześciu miliardów złotych już w połowie roku obstawił, że sześć miesięcy później wyniki NBP, zależne głównie od kursu złotego do innych walut, będą mocno na plusie. Nie po raz pierwszy rzeczywistość wyprzedziła jednak prezesa i z zysku zrobiła się strata. Dla funkcjonowania samego banku centralnego i stabilności złotego wynik taki nie ma znaczenia, oznacza z grubsza tyle, że wartość rezerw walutowych NBP wyrażona w złotym zmalała rok do roku. Za to budżet, w którym zionie rekordowa dziura 186 mld zł deficytu, został z obietnicą Glapińskiego niczym Jan Himilsbach ze swoim angielskim. 

My za to w nowy rok wejdziemy z inflacją w przedziale 6-7 proc. Jej odczyt za listopad pokazał 6,6 proc. i był o 0,7 punktu procentowego wyższy niż w październiku, co oczywiście nie zdziwiło nikogo, kto czytał ze zrozumieniem poprzednie komunikaty. Po wyborach ceny paliw na stacjach zaczęły się szybko urealniać, rosnąc w pewnym momencie o prawie 60 groszy w porównaniu do punktu wyjścia z 15 października. Przyszłość złotego, cen w sklepach i kondycji polskiej gospodarki jest wciąż pełna znaków zapytania, choć na horyzoncie widać coraz więcej przesłanek ku temu, że ostre hamowanie, jakiego teraz doświadczamy, nie potrwa długo i wrócimy do w miarę szybkiego rozwoju PKB na poziomie 2,5-3 proc. Nie da się również wykluczyć ryzyka stagflacji, czyli powolnego wzrostu gospodarczego i wysokiej inflacji. 

Jedno wydaje się jednak pewne. Czas gorącej miłości prezesa NBP i obozu rządzącego dobiegł końca. Jej miejsce zajmie teraz szorstka przyjaźń, a to najlepsze, co może się zdarzyć w polityce gospodarczej. 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Historyk starożytności, który od badań nad dziejami społeczno–gospodarczymi miast południa Italii przeszedł do studiów nad mechanizmami globalizacji. Interesuje się zwłaszcza relacjami ekonomicznymi tzw. Zachodu i Azji oraz wpływem globalizacji na życie… więcej