Na miarę człowieka

Początkiem etyki proponowanej przez Karola Wojtyłę nie jest prawo i kodeks, ale zrozumienie, kim jest człowiek.

26.04.2011

Czyta się kilka minut

Rzadko, a właściwie prawie nigdy nie zdarza się, żeby prace naukowe były recenzowane przez... maturzystki. A jeszcze rzadziej, to znaczy: chyba nigdy nie zdarza się to w przypadku, gdy autorem jest duchowny, a do tego... biskup. Bo czego od nastolatki może się w dziedzinie filozofii nauczyć hierarcha Kościoła? W czym maturzystka może go pouczyć i z jakiego błędu wyprowadzić? Nie wiadomo nawet, czy świadoma jest już rozróżnienia dystynkcji między fides i ratio, czy w krytyce pracy sięgnie po metodę heurystyczną, czy raczej racjonalistyczną...

Właściwie więc po co biskup Karol Wojtyła zawracał sobie głowę opiniami maturzystów i studentów, ingerując w ich naturalną beztroskę nie tylko w czasie sesji, ale także obciążając ich manuskryptami w trakcie wypadów w góry i na kajaki? Dobrze to zapamiętała Danuta NAZWISKO. Kiedy zbliżała się do matury, Wojtyła poprosił ją o wyrażenie opinii na temat przygotowywanej książki, i to książki nie byle jakiej, bo "Miłości i odpowiedzialności", czyli nowatorskiej pozycji o ludzkiej seksualności i jej etyce, wydanej w 1960 r.

Wojtyła nie bał się i nie dziwił, że zarówno nauczanie Kościoła, jak i jego interpretacja tego nauczania będą wywoływać kontrowersje. Może nawet sam je prowokował...

Dzisiaj w sporze o etykę seksualną jak w soczewce skupiają się zarzuty formułowane przeciwko poglądom Karola Wojtyły - Jana Pawła II.

Bezduszny moralista, wzywając chrześcijan do nadludzkiej heroiczności, nakłada na człowieka kajdany kodeksowych wymagań. Nie powstrzymali go przed wstąpieniem na tę błędną drogę ani maturzyści, ani studenci, ani z pewnością mniej życzliwie nastawieni zachodni teologowie. Nie powstrzymali go, bo sam Wojtyła na tę drogę nie chciał wejść i nie wszedł.

Miara

W przypadku Wojtyły granica między wiarą a etyką, a dalej: między etyką a moralnością jest być może w wielu przypadkach zbyt płynna. Niektórzy twierdzą wręcz, że wiarę zamienił na system etyczny. Może to stanowić przedmiot metodologicznych rozważań i zarzutów w odniesieniu do prac naukowych Wojtyły. Ale w o wiele mniejszym stopniu dotyczy on nauczania biskupiego czy papieskiego. W tym przypadku o jego prawdziwości, czy łagodniej mówiąc: wiarygodności, nie rozstrzyga precyzyjność metodologiczna, ale wierność temu, do czego powołany jest biskup, w tym także biskup Rzymu, który w szczególny sposób ma dawać świadectwo wierności Chrystusowi.

Przyczyną "płynności granic" w pracach Wojtyły jest przyjęta przez niego metoda. Nawiązuje bowiem zarówno do nowożytnej filozofii (zwłaszcza fenomenologii), jak i kluczowych elementów antropologii św. Tomasza. Uznaje, że "człowiek może działać tylko na miarę tego, kim jest i jaki jest. Teoria człowieka o tyle jest prawdziwa, o ile stanowi dogłębne odzwierciedlenie jego praxis. Do pewnego stopnia można też powiedzieć, że praxis jest wymiarem sprawdzającym teorię" (Karol Wojtyła, "Osoba i czyn", Lublin 2000, s. 469).

Widać więc w tym kontekście działania "na miarę", że początkiem Wojtyłowskiej etyki nie jest prawo i kodeks, ale zrozumienie, kim jest człowiek. Człowiek, który choć staje się przez swoje czyny złym lub dobrym, to jednak nie wyłącznie zasługi i winy są jego miarą. Bo miarą tą jest spotkanie z Chrystusem - "nie da się zrozumieć człowieka bez Chrystusa" (Warszawa, 1979) i to dlatego trzeba Mu "otworzyć drzwi" (Rzym, 1978).

Wszyscy znamy frazę o tym, że "człowiek jest drogą Kościoła", ale zapominamy, że pochodzi ona z - jak to się określa - programowej encykliki "Redemptor hominis" Jana Pawła II. Tekst ten mówi wiele o człowieku, ale jeszcze więcej o jego Stworzycielu i Odkupicielu.

Nie możesz naśladować Chrystusa, o ile wcześniej się z Nim nie spotkasz. Ale to spotkanie

nie jest bez konsekwencji dla naszego życia: nie na darmo nawrócenie oznacza narodziny nowego człowieka. W ten sposób w prawdzie o człowieku zawiera się też powinność i wezwanie do działania. Miara tego działania nie jest jednak zwykła ani prosta. Jan Paweł II wciąż nas przekonuje: jesteście więksi, niż myślicie, bo stworzeni zostaliście na podobieństwo Boga i dlatego to On jest waszą miarą. Stąd te wezwania do ciągłego "wymagania od siebie".

Ta świadomość wyjątkowości człowieka dziś zanika, gdyż sami redukujemy się do jednego z elementów świata i dziwimy się, że można od nas oczekiwać więcej...

Stwarzanie

Propozycja Wojtyły nie jest ani etyką zakazów i nakazów, ani etyką czynów. Wojtyła zaproponował nam etykę na miarę człowieka. Człowieka stworzonego na podobieństwo Boga i człowieka przez całe życie stającego się sobą, tworzącego siebie.

Niewielu mamy w Polsce myślicieli, którzy tyle uwagi poświęcili koncepcji pracy: nad sobą i nad światem - a ten rys filozofii Wojtyły nam umyka. W tak często przywoływanej przez niego Księdze Rodzaju od początku stworzenia wezwani jesteśmy do podporządkowywania sobie ziemi. W różnych czasach ludzkość czyniła to na różne sposoby. Jednak w podporządkowywaniu sobie ziemi - o czym szczególnie dużo się dzisiaj mówi - istnieją granice naszego działania i "swobody interpretacyjnej", których przekraczanie wywołuje szkody, bez względu na kontekst historyczny. Tak samo szkody takie istnieją w odniesieniu do samego człowieka i konsekwencji jego czynów. A do stanięcia po stronie słabych i krzywdzonych jesteśmy wezwani przez Chrystusa zawsze, bez względu na okoliczności.

Wbrew obiegowej krytyce, Jan Paweł II nie zastrzega sobie prawa do jedynej prawdziwej interpretacji Pisma Świętego, Tradycji i Magisterium Kościoła. Choć jego głos, szczególnie jako następcy św. Piotra, ma swoją wagę. Nie jest też jego intencją redukcja religii do etyki. Natomiast dobrym przykładem redukcji etyki Wojtyły jest krytyka formułowana przez Tadeusza Bartosia. Nie miejsce tu na jej szerszą analizę, ale weźmy jeden z przykładów.

W książce "Jan Paweł II. Analiza krytyczna" autor pisze: "Karol Wojtyła dostrzega w nauce Jezusa  przede wszystkim przesłanie etyczne, co przyjmuje za pewnik niewymagający uzasadnienia" [wszystkie wyróżnienia w cytatach - PD]. Po czym cytuje Wojtyłę: "W nauczaniu Jezusa Chrystusa wielokrotnie słyszymy to wezwanie »Pójdź za mną!«. Sądząc z bezpośrednich kontekstów zawiera ono czasem bezpośrednią tylko zachętę, aby ktoś przyłączył się do grona uczniów

i towarzyszów Chrystusowych (por. np. Mt 8, 18-22; 9, 9), częściej jednakże chodzi wyraźnie również o naśladowanie w znaczeniu etycznym. Kiedy więc Jezus mówi np. »Jeśli kto chce iść za mną, niech się zaprze samego siebie i niech weźmie krzyż swój na każdy dzień i naśladuje mnie« (Mt 16, 24), wówczas wyraźnie określa warunki moralne na naśladowanie swojego wzoru, takie jak gotowość do ofiary i zaparcie się siebie". Tadeusz Bartoś zestawiając ten fragment z cytatem ze "Słownika Nowego Testamentu", wyciąga wniosek, że "wyjaśnienia słownikowe, choć niepełne, prezentują pogląd, iż nie sposób interpretować idei naśladowania jedynie jako działania o charakterze etycznym. Sedno tkwi nie w imitacji wzorca etycznego, lecz w tajemnicy religijnej inicjacji, która wyprowadza na drogę budowania więzi z Bogiem, aż do jakiejś formy zjednoczenia z Nim".

To chyba najlepszy przykład rozminięcia się tego rodzaju krytyki z tym, co chce nam powiedzieć Wojtyła. Trudno się przecież dziwić, że w pracy poświęconej etyce Wojtyła zwraca przede wszystkim uwagę na etyczny wymiar religii. Jednak nawet w tym kontekście używa sformułowań czasem, a następnie jedynie częściej. Zastrzega się, że nie chodzi wyłącznie, ale również o naśladowanie w sensie etycznym. Wszystko to jest sprzeczne z sugerowanymi wnioskami krytycznej analizy Tadeusza Bartosia.

Jeśli więc to jest najmocniejszy fragment ilustrujący wspomniany wcześniej zarzut redukcji religii do etyki, to wypada chyba jedynie stwierdzić, że Wojtyła zgodziłby się z cytatem ze wspomnianego słownika: "naśladować Jezusa - to wejść do Królestwa Bożego, które jest tuż; to powiązać swój los z losem Jezusa, a zwłaszcza z jego krzyżem i chwałą. Po zmartwychwstaniu Jezusa nie chodzi już o to, by Go naśladować, lecz żeby »być w Chrystusie«". Doprawdy nie sposób dostrzec tu sprzeczności z nauczaniem Jana Pawła II.

Naśladowanie

Osobowość Wojtyły nie jest jednowymiarowa. Mieszczą się w niej zarówno, tak często podkreślane, wątki romantyczne, jak i - bardzo rzadko dostrzegane - pozytywistyczne. (Jeśli już mamy go wkładać w ramy starych polskich sporów).

Wojtyła jako biskup i jako papież nie jest skłonny do jednostronnych ocen, a jeszcze mniej skłonny do potępiania. Jego koncepcja wiary ma w sobie etyczny wymiar odpowiedzialności, ale poprzedza go miłość i miłosierdzie. Trudno zarzucać mentalność kodeksową temu, kto swój pontyfikat kończy wezwaniem o "wyobraźnię miłosierdzia", a w swych duchowych poszukiwaniach za patronów miał mistyków na miarę św. Jana od Krzyża - sam przecież zastanawiał się nad wstąpieniem do zakonu kontemplacyjnego.

Dlaczego więc Jan Paweł II tak często wspomina o naśladowaniu Chrystusa?

Dlatego, że o to go pytano. Pytali go nie tylko starsi, ale przede wszystkim młodzi - i oczekiwali konkretnych odpowiedzi. Zadawali pytania Janowi Pawłowi II, bo szukali spotkania z Chrystusem, któremu też kiedyś zadawano pytania. Niektórzy z nich - jak młodzieniec z ewangelicznej przypowieści - odeszli, gdy usłyszeli odpowiedzi. Młodzieniec przestrzegał prawa i wierzył w Boga, szukał czegoś więcej, nie wiemy nic na temat tego, by miał zostać potępiony albo odrzucony przez Chrystusa. Wiemy jedynie, że "odszedł zasmucony", trudno go więc chyba zaliczyć do grona szczęśliwych, czyli błogosławionych.

Ziarna prawdy

Papieskie wezwanie do powszechnej świętości, można by powiedzieć, jest kolejną (chyba już piątą) falą demokratyzacji.

Nie jest wezwaniem do czynów nadludzkich, ale wezwaniem do bycia blisko Boga. Bo błogosławieni to ci wyróżnieni przez Pana. Taka jest jednak dynamika tego wybrania, że w nich samych rodzi się pytanie: co z tym wybraniem mamy zrobić w naszym codziennym, banalnym życiu?

I to jest Wojtyłowska metoda, której początkiem są "Rozważania o istocie człowieka", czyli konferencja wygłoszona na zlecenie duszpasterstwa, które tuż po wojnie, w czasach realnego socjalizmu, pytało swego duszpasterza: czym konkretnie jest materializm i dlaczego ma być zły? To z odpowiedzi na tę metafizyczną redukcję człowieka do wymiaru wyłącznie materialnego i psychologicznego rodzi się etyka na miarę człowieka podobnego Bogu.

Jan Paweł II - choć takie padają zarzuty - pisząc o cywilizacji miłości i cywilizacji śmierci, nie uznaje, że istnieje wyłącznie jedna droga etyczna. I wcale nie potępia wszystkich innych stanowisk. Krytyka dosięgała go zresztą także z przeciwnej strony, za ponoć zbyt częste doszukiwanie się "ziaren prawdy" w niekatolickich doktrynach.

Właściwie Wojtyła zdecydowanie krytykuje i odrzuca chyba tylko jedno stanowisko: utylitarystyczne. Stanowisko, które instrumentalizuje człowieka nie tylko w stosunkach z innymi, ale także w stosunkach z samym sobą. To właśnie popularność i atrakcyjność tej postawy wywołuje tak gwałtowny sprzeciw na propozycje etyczne Kościoła i Jana Pawła II, szczególnie w dziedzinie etyki seksualnej. I nie chodzi tu o narzekanie na "dzisiejszą młodzież", ale o zjawisko, którego skutkiem jest i będzie krzywda, jaką wyrządzają sobie ludzie w ciągłym poszukiwaniu użyteczności i korzyści. To nie kwestia abstrakcyjnych rozważań, ale problem zdolności do realnego opisu i konkretnego doświadczenia rzeczywistości.

Dlatego Wojtyła swoje prace oddawał nie tylko do oceny recenzentom naukowym, ale także maturzystom. Bez przełamania egoistycznego paradygmatu papieskie odpowiedzi nie będą przyjmowane. Wezwanie do panowania nad sobą i swoją biologiczną naturą oznacza dostępną każdemu zdolność do przekraczania siebie - dostrzeganie czegoś więcej niż tylko "korzyść". Jest też przypomnieniem i wzmocnieniem duchowego wymiaru człowieka, bo materialny ma się dzisiaj całkiem dobrze. Owocem duchowej siły były rozkwitające kultury. A bez tej siły rodzi się smutek, cywilizacje karłowacieją i upadają nawet wtedy, gdy towarzyszy im technologiczny postęp.

Dziś jednak wciąż trudno nam uwierzyć, że zaproponowana przez Wojtyłę etyka na miarę człowieka jest dostępna dla wszystkich, tak jak trudno nam było kiedyś zrozumieć, że każdy człowiek jest wolny.

Piotr Dardziński jest dyrektorem Centrum Myśli Jana Pawła II w Warszawie: centrumjp2.pl, politologiem, adiunktem w Instytucie Nauk Politycznych i Stosunków Międzynarodowych UJ.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 18/2011