My, wielodzietni

W ustach profesora katolickiego uniwersytetu dziwnie brzmią słowa o "fundowaniu sobie dzieci.

22.09.2007

Czyta się kilka minut

Rys. MIROSŁAW OWCZAREK /
Rys. MIROSŁAW OWCZAREK /

Szanowna Pani Premier,

piszemy ten list z pewnym opóźnieniem, czekaliśmy bowiem na informację o sprostowaniu albo na słowa przeprosin związanych z wypowiedzią Pani Premier dotyczącą tzw. prorodzinnej ulgi podatkowej. Informacja taka się nie ukazała, mamy więc prawo sądzić, że cytowane w mediach Pani słowa, iż "z ulgi podatkowej na dzieci skorzysta nieliczna grupa bogaczy, którzy zafundowali sobie wiele dzieci", są prawdziwe. Co więcej, nie padły w emocjach, ale precyzyjnie odzwierciedlają Pani stanowisko.

Niechęć do "bogaczy" nie dziwi w świetle ostatnich wypowiedzi publicznych niektórych polityków. Proste obliczenie, kto faktycznie skorzysta z ulgi, wskazuje jednak, że do grona "bogaczy" zaliczyła Pani rodziny, w których pracują oboje rodzice, a każde z nich zarabia kwotę w okolicy średniej płacy; czasami wystarczy nawet zarabiać niewiele powyżej określonej ustawowo płacy minimalnej. I to już dziwi. Dziwi też - zwłaszcza w ustach profesora katolickiego uniwersytetu - język, jakim określa Pani rodziny wielodzietne. To coś więcej niż kwestia smaku. Owo "zafundowali sobie wiele dzieci" jednoznacznie ilustruje stosunek do problemu. Mówiąc najłagodniej: brak szacunku.

Trudno podejmować tu szczegółową polemikę dotyczącą kosztów uchwalonego przez Sejm rozwiązania, choć wiele podawanych przy tej okazji informacji wzbudza wątpliwości. Jeśli bowiem, jak Pani twierdzi, z ulgi dwukrotnie wyższej, niż proponował rząd, skorzysta "nieliczna grupa", to koszty tego rozwiązania nie mogą być dwa razy wyższe.

Samo mówienie o kosztach jest zresztą pewnym (modne słowo) nadużyciem semantycznym. Zmniejszają się przychody budżetu państwa z podatku PIT, ale zwiększają się nieco z podatku VAT, bo "zaoszczędzone" pieniądze trafiają przecież na rynek. Warto też zauważyć, że ulgi, nawet jeśli nie będą w pełni wykorzystane, zwiększą dochody w grupie rodzin najuboższych, co ograniczy wydatki na różnego rodzaju zasiłki. Zmniejszy się więc, a to przecież korzystne, skala redystrybucji. Nieuczciwe jest też twierdzenie, że to właśnie "ulga prorodzinna" stanowi dramatyczne zagrożenie dla budżetu, skoro rząd tak łatwo podjął inne decyzje niosące wielokrotnie większy wzrost wydatków budżetowych, jak choćby wcześniejsze emerytury czy wypłaty dla górników. By nie wspomnieć o utrwalaniu systemu KRUS.

W przemówieniu posła PiS zachwalającego dokonania rządu znalazło się niedawno następujące zdanie: "Znad głów Polaków zdejmujemy niski sufit, który nie pozwalał im dotąd stanąć na prostych nogach we własnym kraju". Otóż "niski sufit" dotyczy w szczególności sytuacji rodzin posiadających dzieci. Zmiana systemu podatkowego wprowadzająca ulgę związaną z wychowywaniem dzieci (równie dobrze mogłaby to być odpowiednio wysoka kwota wolna od podatku) nieco podnosi ów sufit i zachęca do tego, by samodzielnie (to ważne!) stawać na prostych nogach. Zachęca do aktywności.

Obecny system pomocy dla rodzin (z wyjątkiem powszechnego "becikowego") opiera się na zasadzie, że państwo pomaga biednym i tylko biednym. To oczywiście słuszne, gorzej jednak, że system ten zachęca do tego, by biednym pozostać. Jeśli dochody w licznej rodzinie są małe, może ona liczyć na różne formy pomocy: na mundurek i podręczniki, dożywianie w szkole, dodatek mieszkaniowy, zasiłek rodzinny itd. Nie są to kwoty duże, ale są. Prawo do korzystania z tej pomocy wiąże się z precyzyjnie wyliczoną średnią dochodu na osobę w rodzinie. Jeśli zarobki rodziców wzrosną - będą oni stopniowo tracić prawo do kolejnych form pomocy. Zarobisz sto złotych więcej własnym wysiłkiem - stracisz prawo do stu złotych otrzymywanych "za darmo". Tak właśnie - oczywiście w pewnym uproszczeniu - wygląda system obecny.

System, który budzi taki sprzeciw Pani Premier, stanowi pierwszy, istotny krok do zmiany sposobu myślenia. Jeśli masz szansę sam zarobić, państwo nie będzie ci zabierać podatku, aby następnie wypłacić ci zasiłek. Państwo, nie ponosząc kosztów związanych z redystrybucją, zostawi pieniądze w twojej kieszeni. Warto zwrócić uwagę, że dzięki temu, iż więcej pieniędzy trafi wprost do pracowników, zmniejszy się też presja na podnoszenie płac.

Na koniec kilka zdań dotyczących "bogaczy", którzy z niewiadomych powodów "zafundowali sobie" dzieci. Konsekwencją urodzin dziecka jest - w wymiarze ekonomicznym - ogromna liczba wydatków obciążających budżet rodzinny przez ponad dwadzieścia lat: od zakupu wózka po wynajęcie stancji dla studenta. Te koszty, co oczywiste, obciążają budżet rodziny. Ponieważ - znów jest to chyba oczywiste - społecznie korzystne jest, gdy rodzina potrafi zapewnić normalne warunki rozwoju dzieciom, także warunki ekonomiczne, system podatkowy powinien łagodzić skalę obciążeń finansowych związanych z posiadaniem rodziny. Nie jest sytuacją normalną, gdy w rodzinie o dochodach powyżej średniej konieczny jest wybór: albo trzecie dziecko, albo wspólny wyjazd na wakacje. A czwarte dziecko to już niejednokrotnie katastrofa finansowa dla rodziny i konieczność starania się o zasiłek z opieki społecznej.

Tymczasem nie chodzi o zasiłki czy przywileje, ani o "rozdawanie pieniędzy", jak napisał jeden z ekspertów. Chodzi o "nieodbieranie pieniędzy". Zmniejszenie obciążeń podatkowych wskazuje kierunek prawidłowy, bo pozwala nadal "stać na prostych nogach". Samodzielnie. Przedstawianie dramatycznego obrazu budżetu, upadającego pod ciężarem nadmiaru dzieci w rodzinach bogaczy, nie służy poważnej rozmowie o polityce państwa wobec rodziny.

Dr BARBARA BRAUN jest psychologiem, pracownikiem Akademii Świętokrzyskiej w Kielcach, JULIUSZ BRAUN - dyrektorem Związku Stowarzyszeń Rada Reklamy i byłym przewodniczącym Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Rodzice pięciorga dzieci.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 38/2007