Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Przy pomocy tak drastycznych środków wizualnych europejscy Żydzi chcą zwrócić uwagę propalestyńskiej raczej Europy Zachodniej na fakt, że od września 2000 r. na Bliskim Wschodzie giną nie tylko Palestyńczycy, ale też Izraelczycy. Właśnie w najbliższy poniedziałek Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości w Hadze zaczyna przesłuchania w sprawie izraelskiego “muru bezpieczeństwa" - mimo protestu Izraela, który obawia się instrumentalizacji Trybunału (zasiada w nim np. egipski sędzia, znany z antyizraelskich poglądów).
Decyzją ONZ z grudnia ubiegłego roku Trybunał został zobowiązany do wydania ekspertyzy, czy “mur" narusza prawo międzynarodowe. Chodzi o system zapór długości ponad 700 km, który zabezpieczyć ma obywateli Izraela przed infiltracją palestyńskich organizacji terrorystycznych. Budowa “muru" ma poparcie większości Izraelczyków i trudno się im dziwić, zważywszy na stan nieustannego zagrożenia, w jakim żyją od 3,5 roku. Innego zdania są Palestyńczycy, wspierani przez część krajów Unii Europejskiej, a także kilka izraelskich organizacji pozarządowych: uważają, że rząd Izraela antycypuje przebieg przyszłej granicy w sposób dla nich niekorzystny, gdyż “mur" biegnie przez tereny palestyńskie, co oznaczać może faktyczną aneksję części Zachodniego Brzegu.
Kto ma rację? Jedno jest pewne: postępowanie w Hadze nie przybliży rozwiązania konfliktu, gdyż kwestie formalne mają tu znaczenie drugorzędne. Demokratycznie wybrany rząd Izraela ma prawo bronić swych obywateli przed terrorystami, a przykład Strefy Gazy pokazuje, że “mur" może być skuteczny: ten niewielki obszar już dziś otoczony jest zaporami, co uniemożliwia przenikanie stamtąd “żywych bomb" do Izraela. Takie zapory są zresztą nie tylko w Gazie: podobne istnieją od lat w Irlandii Północnej. Zbudowane przez władze brytyjskie, przecinają najbardziej zapalne dzielnice Belfastu, rozdzielając katolików i protestantów.
Patrząc od strony praktycznej, izraelski “mur" zapewne spełni więc swe zadanie. Inna sprawa, że Izrael nie ma szans na wygranie propagandowej bitwy wokół “muru". Byłoby inaczej, gdyby pokrywał się on z granicą z 1967 r. Ale wtedy rząd Izraela musiałby ewakuować osiedla żydowskie z Zachodniego Brzegu. Tego zaś gabinet Szarona uczynić nie może, nawet gdyby chciał.