Morze

Mój świat nigdy nie był specjalnie duży. Nie tęskniłem też za tym, żeby go nieustannie poszerzać.

20.04.2020

Czyta się kilka minut

Powiedziałbym wręcz, że polski klimat sprzyja pewnej powściągliwości. I krajobraz podobnie. Tu niczego nie jest za dużo – ani wód, ani gór, ani lasów. Owszem, co jakiś czas ten czy inny człowiek wstawi w ów oszczędny pejzaż coś, co ma na wieki wieków głosić jego chwałę. Ale nawet to też jakoś z czasem karleje, śniedzieje i przestaje denerwować. To nie jest ziemia chwały, to jest – wbrew pozorom – ziemia umiaru, a więc stanów średnich i średnich temperatur.

Co innego Ameryka Południowa! Tam jak rośnie, to od razu wielkie i bujne. „Mieszkamy w nadklimacie i wśród nadprzyrody!”, mówi bohater jednej z południowoamerykańskich powieści Michała Choromańskiego. „Rzeczy nadprzyrodzone są tutaj tym samym, co w Europie kromka chleba z masłem”. Do nas nadprzyrodzoność sama nie przyjdzie, trzeba ją wydrzeć siłą, a potem w jej imię manifestować, nie wystarczy nią żyć. Skłonność do demonstracji, do nad- ekspresji wyrasta na glebie umiarkowanie żyznej, podlewanej nieobficie, osłonecznionej tak, aby wydała owoce, ale nie zawsze dojrzałe.

Tak jest, dobrze myślicie: nie uważam Polaków za szczególnie namiętnych i skłonnych do porywów. Nie jesteśmy ani szczególnie odważni, ani szczególnie pyskaci, ani szczególnie lekkomyślni. Polakowi idea nadczłowieka nigdy nie przyszłaby do głowy. Krzyk tutejszy jest krzykiem kogoś, kto kryje się za plecami innych. Bunt tutejszy jest buntem ludzi, którzy przypadkowo zeszli się w jednym miejscu i za chwilę się rozejdą. Tutejszy autokrata zawsze będzie trochę schowany, jakby się wstydził. Tu ludzi osobiście niemiłych najchętniej oskarża się o pychę i pogardę, co oznacza, że w katalogu przewin pogarda i pycha ciągle umieszczane są wysoko. Nawet nierówności rosną u nas wolniej niż gdzie indziej.

Mój świat, w takim środowisku ukształtowany, zawsze dążył do pewnego samoograniczenia. Tylko nad morzem – w tych rzadkich chwilach, kiedy można było się w nie zapatrzeć – budziły się we mnie jakieś nieokreślone tęsknoty. Polak z natury swej nie lubi świata bez granic. Nasze sławne umiłowanie wolności, w które nie wierzę, lepiej czuje się w świecie uporządkowanym, domkniętym i kontrolowanym. Polska anarchia zawsze ma w domu schowany paszport, a w banku konto. Przetrwaliśmy, bo jesteśmy posłuszni; w czasie epidemii widać zresztą jak na dłoni, że posłuszeństwo naprawdę jest cnotą.

Morze kwestionuje te nasze upodobania. Morze mówi, że granice są płynne, a cokolwiek między sobą ustalimy, jutro może nie mieć znaczenia. Morze kusi nie tylko dalą, ale i głębią; to wieczność, której można dotknąć, ale tylko po wierzchu, czyli tak naprawdę wcale. Ciekawe, że podboje morskie nigdy się nam nie marzyły, nawet w czasach prosperity. Byli u nas ludzie, co kleili skrzydła i próbowali wznieść się ku słońcu, ale morzu wyzwanie rzucali nieliczni. I to też było jakoś rozsądne, bo przecież temu, kto roztrzaska się o ziemię, można wyprawić pogrzeb, a po tym, kto zatonie, ślad znika na zawsze.

Piszę to wszystko trochę po omacku, szukając. Chciałbym zgadnąć, jaka właściwie jest ta moja wspólnota. Z kim mam tutaj wspólnotę, a z kim nie. Wreszcie – jaki naprawdę jestem ja sam. Przeciwko czemu skłonny byłbym się zbuntować i kiedy?

Bardzo brakuje mi tego widoku. Choć nie jeżdżę nad morze zbyt często, to jednak raz do roku, raz na dwa lata lubię, stając przed nim, poczuć się nikim. Dzieje się wówczas coś paradoksalnego: czując się nikim, nagle jakbym odzyskiwał samego siebie. Morze jednak ma granice, a ja jestem jedną z nich. Świat rozszerza się i kurczy jak płuca zamknięte w klatce. Mogę spróbować przekroczyć morze, mogę też zostać na brzegu. Mogę wybrać świat mały albo duży; mogę małemu światu dać tyle istnienia – to znaczy tyle uwagi – ile zechcę, a przez to uczynić go światem bezkresnym i wiecznym.

A najlepsze, że mogę to wszystko osiągnąć niezachłannie i niczego nie niszcząc. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, publicysta, stały felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Jako poeta debiutował w 1995 tomem „Wybór większości”. Laureat m.in. nagrody głównej w konkursach poetyckich „Nowego Nurtu” (1995) oraz im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1995), a także Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 17-18/2020