Mój kolega Mohamed

Wciąż słyszę, że zryw narodu egipskiego to tylko preludium do nowego talibanu. Historia znajomości z jednym z egipskich dysydentów każe mi jednak myśleć o Egipcie w zupełnie inny sposób. Więcej: od siedmiu lat czekałem na tę rewolucję.

08.02.2011

Czyta się kilka minut

Mohameda poznałem w 2003 r. jako młodego psychiatrę, niezwykle oczytanego i oddanego idei dialogu międzyreligijnego. Był wówczas aktywnym działaczem Forum Abrahamicznego, które szukało porozumienia otwarcie myślących wyznawców chrześcijaństwa, islamu i judaizmu. W atmosferze pierwszych lat po 11 września budowanie mostów między tymi trzema wielkimi religiami było pomysłem odważnym i niepopularnym. Mohamed był też imamem w jednym z kairskich meczetów. W tym niewysokim i wątłym intelektualiście krył się charyzmatyczny mówca.

Rok później odwiedziłem go w Kairze. Sama podróż wiele mówiła o Egipcie pod rządami Mubaraka. Jechałem najtańszym nocnym autobusem znad Morza Czerwonego, wypełnionym wracającymi do domu pracownikami nadmorskich kurortów - biednymi ludźmi utrzymującymi całe rodziny z pracy w odgrodzonych od świata hotelach. Autobus jechał całą noc, co godzinę zatrzymując się na posterunkach. Uzbrojeni w pistolety maszynowe policjanci przeszukiwali podróżnych, potem opuszczali autobus. Raz wyprowadzili jedną z kobiet.

W Kairze spotkałem Mohameda i jego towarzyszy. Używam tego określenia, bo okazało się, że ludzie ci w niezwykły sposób wiążą religijność (rozumianą zdecydowanie nieortodoksyjnie) z bardzo lewicowym spojrzeniem na problemy Egiptu i świata. Zafascynowani Chomskym i Marksem, byli też oddani pojednaniu judaizmu z islamem. Właśnie wyrzucono ich z pracy w jednym z opiniotwórczych egipskich tygodników, gdzie część miała etat, inni publikowali od czasu do czasu. Redaktor naczelny podobno uległ naciskom władz. Brat Mohameda był już wtedy więziony gdzieś z dala od Kairu. Czasem odwiedzała go matka, choć wymagało to długiej podróży przez pustynię.

Mohamed niepokoił się, że podzieli ten los. - Mogą ze mnie zrobić agenta Mossadu albo zarzucić proizraelskość - powiedział. Było to o tyle zdumiewające, że Mubarak na arenie międzynarodowej uchodził za sojusznika Izraela. Okazywało się jednak, że polityka międzynarodowa egipskiego satrapy znacznie odbiega od wewnętrznej. W tej drugiej wykorzystywane są argumenty antysemickie, legitymizujące autorytarną władzę.

Znajomi Mohameda żyli też nadzieją na lepszą przyszłość. Przyczyna tej nadziei była jeszcze bardziej zdumiewająca. Gdy rozmowa zeszła na niedawną wojnę w Iraku, owi lewicowcy egipscy okazali się zachwyceni działaniami George’a W. Busha na Bliskim Wschodzie. Twierdzili, że teraz żaden świecki satrapa nie będzie się już czuł bezpieczny. Jakby życie w kraju policyjnym, represjonującym niepokornych dziennikarzy i działaczy społecznych, ustawiało zupełnie inną optykę na to, co mieści się w pojęciu lewicowości, a co nie. Tamta wojna była dla nich nadzieją, że wspierane dotąd przez USA świeckie despotie będą niedługo zastąpione przez nowy, nieco bardziej demokratyczny ład bliskowschodni.

Mogę się jednak założyć, że wtedy, w 2004 r., żaden z nich nie marzył jeszcze, iż przewrót ten dokona się bez amerykańskiej interwencji rękami narodów Magrebu.

Jakiś czas temu mój kontakt z Mohamedem się urwał. W międzynarodowych serwisach internetowych, do których zwykł pisywać, od lat nie widziałem jego nowych tekstów. Mam nadzieję, że jest wśród dwóch milionów demonstrantów na ulicach Kairu, przekonując ich, że z islamu płynie nauka o równości, sprawiedliwości społecznej i pokoju. Że trzeba zbudować demokratyczny kraj przyjazny Żydom i chrześcijanom.

Wierzę, że Mohamed i jego przyjaciele stworzą taki właśnie Egipt.

MICHAŁ BILEWICZ jest psychologiem społecznym, pracuje na Uniwersytecie Warszawskim. Wiceprezes Forum Dialogu Między Narodami.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 07/2011