Reklama

Ładowanie...

Mnich z Tyńca

Mnich z Tyńca

29.12.2020
Czyta się kilka minut
28 grudnia zmarł w szpitalu benedyktyn o. Włodzimierz Zatorski, kaznodzieja, autor kilkudziesięciu książek na temat Biblii i modlitwy.
FOT. Robert Krawczyk / Opactwo Benedyktynów w Tyńcu / FACEBOOK
9

9 grudnia dostał duszności i trafił do szpitala. Koronawirus spowodował u niego ostre zapalenie płuc, o. Zatorski leżał podłączony do respiratora na oddziale intensywnej terapii. Jeszcze przed świętami lekarze określali jego stan jako ciężki, ale stabilny. Zmarł 28 grudnia przed godziną 17. Miał 67 lat.

Podczas studiów zaangażował się w działalność opozycji, za próbę przemytu literatury emigracyjnej został w 1976 r. skazany na pół roku więzienia. Ukończył fizykę na Uniwersytecie Jagiellońskim, a wkrótce po uzyskaniu dyplomu pojechał do dominikańskiego nowicjatu w Poznaniu. Nie spodobało mu się jednak, jak wspominał, że wszyscy zakonnicy, z nowicjuszami włącznie, byli wciąż zabiegani. Dominikanin Marek Pieńkowski, z którym podzielił się tą obserwacją, poradził mu wtedy: „Idź do Tyńca”. W taki sposób o. Zatorski trafił w 1980 r. do opactwa benedyktynów w Tyńcu pod Krakowem – i tutaj mieszkał do końca życia (benedyktyni zgodnie z regułą ślubują „stałość miejsca” i nie zmieniają klasztorów). 

Był założycielem tynieckiego wydawnictwa, w klasztorze pełnił też wiele innych funkcji – m.in. przeora, prefekta oblatów (świeckich związanych z klasztorem) czy szafarza (odpowiedzialnego za finanse). W ostatnim roku życia był asystentem duchowym Fundacji Opcja Benedykta, która tworzy na Mazurach wspólnotę świeckich ceniących wartości płynące z reguły św. Benedykta.

O. Zatorski zasłynął przede wszystkim jako kaznodzieja i autor książek. Słuchanie jego kazań i konferencji wymagało pewnej cierpliwości i skupienia: charakterystyczny ton głosu mnicha mógł sprawiać wrażenie, jakby mówca był sam znużony tym, co opowiada. Był to jednak pozór: o. Zatorski głosił Słowo Boże z pasją, a jednocześnie precyzją – czemu z pewnością dobrze się przysłużyło ścisłe wykształcenie. 

W nauczaniu często wracał do kilku ulubionych wątków. Mówił o „walce duchowej”, która toczy się przez całe ludzkie życie. Nie chodziło jednak o prosty obraz sił dobra w starciu ze złem. Wychodząc od pism św. Pawła o. Zatorski wskazywał na dychotomię ciało-duch, jednak nie w ujęciu manichejskim. „Ciało” wyjaśniał jako dynamizm kierujący zainteresowanie człowieka ku sprawom doczesnym, ziemskim. „Duch” z kolei kierował ku Bogu, niebu, sprawom związanym ze zbawieniem wiecznym. Walka duchowa polegała na wysiłku, by w życiu przeważał ten drugi dynamizm. Jest to o tyle sensowne, że śmierć – to też często powtarzał – ogołoci nas przecież z wszystkiego, co zdołamy na ziemi zgromadzić. 

O. Zatorski nie straszył jednak śmiercią ani potępieniem. Przypominał, że już jesteśmy zbawieni męką i zmartwychwstaniem Chrystusa. Jeśli czegoś musimy w życiu dokonać, to odpowiedzieć „tak” na Boże zaproszenie do zbawienia. Tę decyzję – tłumaczył benedyktyn – człowiek kształtuje w sercu (rozumianym biblijnie, nie jako centrum uczuć) w ciągu całego swego życia. Interpretując Psalm 103 w książce „Psalmy – szkoła mądrości” podkreślał: „Bóg pozostaje łaskawy w stosunku do nas mimo naszych grzechów. Jego łaska jest większa, niż sobie to wyobrażamy. Ona jest na Jego miarę, a nie na naszą, ani na miarę naszej wyobraźni”. Jeśli gdzieś leży problem, to w tym, czy „prawdziwie chcemy Jego przebaczenia, czy przypadkiem nie jest to jedynie liczenie na Bożą pobłażliwość bez zamiaru odejścia od grzechu”.

Kazania i publikacje o. Zatorskiego były zawsze oparte na twardym biblijnym fundamencie. Charakterystyczna jest uwaga, jaką zawarł we wstępie do książki „Boże miłosierdzie”: „Opieram się tylko na tekstach Pisma Świętego, bez odwoływania się do wizji św. Faustyny czy tekstów Jana Pawła II na temat miłosierdzia. Teksty biblijne odsłaniają tajemnicę Bożego miłosierdzia tak, jak ukazuje się ona w historii zbawienia”. 

Nie lubił epatowania cudownościami. W wywiadzie wielkanocnym dla „TP” z 2019 r. mówił: „Niestety my, ludzie, mamy skłonność do fascynowania się nadzwyczajnościami. A one zazwyczaj nie prowadzą do niczego poza sensacją. Spójrzmy na tych wszystkich ludzi, którym Pan Jezus przywrócił wzrok czy uwolnił od złego ducha. Symboliczna jest opowieść o dziesięciu uzdrowionych trędowatych, z których tylko jeden przychodzi Chrystusowi podziękować. Często słyszę: gdybyśmy mogli zobaczyć, dotknąć, doświadczyć cudu, to łatwiej byłoby wierzyć. Guzik prawda”.

Autor artykułu

Dziennikarz działu „Wiara”, zajmujący się również tematami historycznymi oraz dotyczącymi zdrowia. Z  „Tygodnikiem Powszechnym” związany od 2007 roku. Studiował historię na Uniwersytecie...

Napisz do nas

Chcesz podzielić się przemyśleniami, do których zainspirował Cię artykuł, zainteresować nas ważną sprawą lub opowiedzieć swoją historię? Napisz do redakcji na adres redakcja@tygodnikpowszechny.pl . Wiele listów publikujemy na łamach papierowego wydania oraz w serwisie internetowym, a dzięki niejednemu sygnałowi od Czytelników powstały ważne tematy dziennikarskie.

Obserwuj nasze profile społecznościowe i angażuj się w dyskusje: na Facebooku, Twitterze, Instagramie, YouTube. Zapraszamy!

Newsletter

© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]