Mistrz bujnej prostoty

Alvar Aalto, wielki architekt nowoczesnej Finlandii, nie czuł się artystą niepodzielnie władającym przestrzenią. Bez poczucia straty oddawał swe budynki na wyłączność anonimowemu odbiorcy - i naturze. Jako człowiek Północy wiedział, ze architektura nie jest wyłącznie beztroską rzeźbą, ale sposobem przetrwania. I to natura jest pierwszym twórcą wszelkiej nowoczesności.

13.04.2003

Czyta się kilka minut

W latach młodości Aalto (1898-1976) niepisane prawo „bujnej prostoty” objawiało się już nie tylko w spontanicznej, kształtowanej przez pokolenia architekturze fińskich osad wpisanych naturalnie w brzegi jezior. Symboliczne znaczenie miał fiński pawilon na paryskiej wystawie światowej w 1900 r. - wzniesiony tuż przed zdobyciem przez Finów niepodległości. W Helsinkach stał potężny, do dziś imponujący dworzec kolejowy (1906-14, dzieło Eliela Saarinena). Nad jeziorem Vitrask powstawała wspólna siedziba trzech architektów: Hermana Geselliusa, Armasa Lindgrenna i Saarinena.

Zatrzymać światło

Młody Aalto nie był więc w Finlandii jedynym poszukującym nowoczesności. Ale jego pierwszy indywidualny projekt - sanatorium przeciwgruźlicze w Paimio (1928-33) - i tak okazał się modernistyczną rewolucją humanizmu. W budynku, którego bryła przypomina kształtem żyrafę albo rzeźbę Arpa, wszystko podporządkowane jest potrzebom człowieka. W czystej, zredukowanej do tego, co najpotrzebniejsze formie, ukryte są całe układy umożliwiające jej funkcjonowanie, np. skomplikowane systemy nawiewów ciepłego powietrza i wentylacji albo ciągi przepływu wody. Niezauważalne, lecz sprawne jak w młodym, zdrowym organizmie.

Po raz pierwszy pojawiają się też w tym budynku miękkie, łagodne obłości, które później - odważniejsze i wyrazistsze - będą u wielkiego Fina stale powracać. Choćby w słynnym domu akademickim Baker House w Cambridge o charakterystycznej, falującej linii fasady, zdającej się wprawiać w ruch równe rzędy poziomych okien. We wnętrzu teatru w Essen - muzycznym jak zespolone w jednorodną całość fale fińskich jezior i pofałdowania brzegów. Albo we włoskim kościele w Rioli, w którym ostre kąty roztapiają się w łagodnych łukach, by otworzyć budynek na obłoki. Ale już w najwcześniejszym samodzielnym dziele Aalto obłości bryły mają wymiar ludzkiej niemal cielesności - spokojnej, skupionej, rozsądnej, ale bynajmniej nie ascetycznej.

Modernistyczny biologizm sanatorium nieoczekiwanie znajduje prostą metaforę w pnących się ku górze rytmach półokrągłych tarasów. W tym najbardziej nasłonecznionym miejscu mieli wypoczywać chorzy. Nieustanne poszukiwanie naturalnego światła - najbardziej jednoznacznego w tych szerokościach geograficznych - stanie się zaś sensem całej twórczości Aalto.

Nic w tym zaskakującego. Jak inni Finowie przez całe życie doświadczał przecież nieznanej gdzie indziej metafizyki północnego słońca, prześwietlającego każdy skrawek przestrzeni; znał zjawisko białych nocy oraz smutek następujących po nich coraz wcześniejszych zmierzchów i coraz późniejszych poranków. Światło jest w Finlandii największym darem natury, a jednocześnie największym brakiem. Dlatego trzeba je łapać i zatrzymywać jak najdłużej.

Nad jeziorem

Właśnie poprzez niezbędne do życia światło natura wkracza do cywilizacji. Widać to wyraźnie w realizacjach, które pozostawił Aalto w swoim ukochanym Jyvaskyla. Do tego położonego w środkowej Finlandii miasta, schodzącego tarasami ku jezioru Pajianne, przyszły architekt przeprowadził się z rodzicami jako siedmiolatek. Miał tu - twórczo - wracać przez całe życie.

Pierwszy powrót nastąpił w latach 50. Jego efektem był zespół zabudowań tutejszego Uniwersytetu Pedagogicznego - reprezentacyjny, a jednocześnie kameralny, respektujący niską zabudowę starego miasta. Rozmach tej architektury jest dyskretnie schowany w holach, bibliotekach, salach wykładowych - na zewnątrz niczym nie wyróżniających się z otoczenia. Ujawnia się on dopiero poprzez najróżniejsze okna, świetliki, wąskie szczeliny lub szerokie przeszklenia - wszystko, co może być drogą dla światła.

Nie w pełni jeszcze dojrzałe przedsięwzięcie było dopiero zapowiedzią tego, co zdarzyło się tu wiele lat później. Aalto dołączył bowiem do tych, którzy w XX w. zapragnęli być budowniczymi miast. Od innych, podporządkowanych najczęściej najrozmaitszym ideologiom postępu, różniła go jednak pokora - dająca pełnię wolności, bo wynikająca z logiki myślenia naturą.

Projekt zabudowy Jyvaskyla kontynuowany był pod kierunkiem drugiej żony Aalto, Elissy, przez wiele lat po jego śmierci. Dziś miasto żyje w układzie przestrzennym stworzonym przez swojego niegdysiejszego mieszkańca, a codzienność wyznaczają zaprojektowane przez niego gmachy centrum administracyjnego, a wśród nich Prezydium Policji (1970) (1965-72) oraz teatr miejski (1965-82). Trudno byłoby więc znaleźć lepsze miejsce dla muzeum fińskiej architektury niż to miasto nad jeziorem. Aalto powołał je do życia w 1971 roku.

Organiczność miasta

Ale najważniejsze budowle architekta powstały daleko od Jyvaskyla. Daleko na Północy, w Rovaniemi, mieście świętego Mikołaja Aalto zbudował w latach 70. bibliotekę, ratusz i budynek „Lappia” („Laponia”), w którym znalazły pomieszczenie teatr i rozgłośnia radiowa.

O campusie politechniki w Otaniemi (1960-75), satelitarnej dzielnicy Helsinek, myślał już Aalto inaczej niż o projekcie Uniwersytetu Pedagogicznego. Oto wpisany w przestrzeń lasu, samowystarczalny zespół niskich budynków zbudowanych z użyciem cegły (stąd ten okres jego działalności nazywany jest „czerwonym”), a także miedzi. Wśród nich wyróżnia się audytorium, które swą przypominającą wachlarz ścianą stwarza wrażenie starogreckiego amfiteatru. I tym razem doskonały detal nie jest pustym ornamentem, ale koniecznym dopełnieniem. Sprytne skrytki w pracowniach inżynierów przygotowano tak, by można w nich było schować niezbędne, ale nieporęczne rulony papieru.

Aalto zamierzał zresztą unowocześnić całe centrum stolicy. Śladem tego zamierzenia jest jego najsłynniejsze dzieło - wielofunkcyjna Finlandia Talo (Finlandia Hall, 1965-75), górująca nad ruchliwą ulicą Mannerhe-ima wizytówka miasta. Karraryjskie, południowe marmury stworzyły budynek jakby z lodu, zza Koła Podbiegunowego. Piony i poziomy płycin, rytmy | okien, pnące się ku | górze załamania ściany zdają się „ piętrzyć, nakładać na siebie, ścierać - zachowując przy tym dynamiczną nieruchomość śnieżnego pejzażu.

Ta budowla to znak rozpoznawczy „okresu białego” w twórczości Aalto. Całego kompleksu, na który miał się jeszcze złożyć przynajmniej gmach opery i ciągi piesze prowadzące na stadion olimpijski, nigdy nie ukończono. Okazało się bowiem, że trzeba ochronić pobliski park Hesperian i jezioro Toolo. Ta rezygnacja z potencjalnie szkodliwej ingerencji to zresztą kwintesencja myślenia Aalto.

Twórczy standard

Organiczność tej otwartej zarówno na technikę, jak i na przyrodę architektury ma swoją mikroskalę. Bo Aalto potrafił przenieść myślenie o wielkiej przestrzeni na przedmiot codziennego użytku. Już w 1935 r., wraz ze swoją pierwszą żoną Aino otworzył firmę ARTEK zajmującą się projektowaniem mebli i wystroju wnętrz.Forma wazonu Savoy, z jej nieregularnymi brzegami, przypominającymi trochę mikroskopowy obraz jakiejś ruchliwej komórki, jest dziś znana niemal każdemu. Osiągnęła taką popularność, że dawno już zatraciła charakter awangardowego unikatu. A kupując komuś w prezencie wazon, nie pamiętamy, że jest miniaturą budynku. Pomysłem tego samego człowieka, który budował miasta.

A fotel ze sklejki - równie prosty, co ergonomiczny? W latach 20. miał stanowić wyposażenie sanatorium w Paimio. Dziś, kupiony w IKEI za niewielkie pieniądze, znajduje się w niemal każdym polskim domu.

Alvar Aalto przyczynił się bowiem nie tylko do rozwoju całego skandynawskiego budownictwa - dziś już osobnej szkoły, ale i do nowego myślenia o wzornictwie przemysłowym, które choć kojarzy się nam ze Szwecją, jedno ze swych najważniejszych źródeł ma także w Finlandii. Bo architekt, dla którego najważniejsza była chęć stworzenia przestrzeni przyjaznej człowiekowi,nie widział nic złego w szerokim upowszechnianiu indywidualnych wzorów. Standaryzacja oznaczała dlań nie tyle masową uniformizację, ile podniesienie średniego standardu.

Dziedziczyć nowoczesność

Być może dlatego w Skandynawii, gdzie architektura jest służbą społeczną, Aalto znalazł tylu twórczych kontynuatorów swojej myśli. Nawet jeśli występują przeciwko niej, muszą się z nią liczyć. Matti Sanaksenaho wspominał w wywiadzie dla „L' archi-tecture d'aujourd'hui”: „Nie jest dobrze uczyć się za dużo od mistrza. Tak czy inaczej, architektura szkoły była dziełem Aalto. Studenci przemieszczali się wewnątrz jego projektu i odbierali go bezpośrednio. Według mnie to najlepszy sposób, by postrzegać i zrozumieć”.

Twórczość tego młodego architekta, zawieszona między rzeźbą a architekturą, sztuką czystą a inżynierią, zdaje się stanowić antytezę myślenia starego mistrza. Ale kiedy patrzy się na model zaprojektowanej przez Sanaksenaho w 1996 r. świątyni ekumenicznej w Turku, trudno oprzeć się wrażeniu, że coś ich jednak łączy. Oto niewielka budowla - drewniana rzeźba, nawiązująca kształtem do ryby albo odwróconej łodzi rybackiej. Symboliczna, wyraźnie oddzielona, ale zarazem tak prosta i mocno wpisana w przyrodę, że stanowiąca jej integralną część.

Myślenie według Aalto rozprzestrzenia się po świecie. Widać to w mieście, które w latach 90. najbardziej chłonęło architekturę - w Berlinie. Państwa skandynawskie uznały, że chcą, by ich ambasady, zlokalizowane na obrzeżu Tiergarten, stworzyły czytelną całość. Każdy budynek zaprojektowany został przez innego „narodowego” architekta. Konkurs fiński wygrali... studenci - Rauno Lehtixien, Pekka Maki i Toni Peltola. Kształt ambasady przypomina ludowy instrument muzyczny, drewniane pudło rezonansowe ze strunami, zwane kantele. Prostą, szklaną bryłę podzielono modrzewiowymi żaluzjami, które - otwierane bądź zamykane - daj ą wrażenie ruchu. Przy końcu wysokiego, wewnętrznego dziedzińca rośnie podświetlona jarzębina - drzewko najbardziej znaczące w mitologii Finlandii. I doprawdy trudno zauważyć, że tę łagodną prostotę uzyskano za pomocą skomplikowanych technologii.

Wszystkie placówki dyplomatyczne zamknięte zostały płynnym, bardzo „aaltowskim” ogrodzeniem - oddzielającym cały zespół od ulicy, a jednocześnie przejrzystym, otwartym. To funkcjonalna, zielono-srebrzysta metafora gór, lodowców, jezior i pól, stanowiących o skandynawskim krajobrazie.

Ten sposób odczuwania przestrzeni - przepracowany na nowo - powraca do Finlandii z najdalszych miejsc, nawet z Nowego Jorku. Zaprojektowane przez Stevena Holla Muzeum Sztuki Współczesnej w Helsinkach otrzymało w 1993 r. Medal Alvara Aalto. Dziś Kiasma (to nawiązanie do greckiego chi, oznaczającego złożone dłonie lub związek wnętrza z zewnętrzem) dopełnia przestrzeń, w której znajdują się już budynki Parlamentu (Siren, 1930) i Muzeum Narodowego (Gesellius, Lingren, Saarinen, 1910) oraz Aaltowska Finlandia Hall.

W 1998 r., kilkanaście miesięcy po otwarciu Kiasmy, Ewa Porębska pisała na łamach „Architektury” o betonowej realizacji Holla: „Nie czerpał on z fińskiej architektury wprost - raczej stworzył jej własną interpretację. Tajemnicze światło we wnętrzach, niezwykłe, jakby kamienne krajobrazy. Gra jasności i ciemności; czerni, szarości i bieli; krzywizn i linii prostych -wszystko ukryte w zimnej, na pozór prostej formie; jakby wykute w płynącej w kierunku Zatoki Toolo architektonicznej bryle lodu”.

Bo Finlandia to przecież kraj, w którym przez naturę dziedziczy się nowoczesność. 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, historyk i krytyk sztuki. Autorka książki „Sztetl. Śladami żydowskich miasteczek” (2005).

Artykuł pochodzi z numeru TP 15/2003