Miękka siła pieniądza

Rządowa filantropia, jak świat długi i szeroki, niewiele ma wspólnego z rzeczywistymi potrzebami krajów biednych. Cele pomocy zagranicznej są ściśle powiązane z interesami donatorów. Także w Polsce: głównym beneficjentem naszej pomocy są... Chiny.

23.06.2009

Czyta się kilka minut

Demokracja jest w niebezpieczeństwie: taki wniosek płynie z raportu opublikowanego w czerwcu przez amerykański Freedom House i Radio Wolna Europa pt. "Podważanie demokracji" ("Undermining Democracy"). Zagrażają jej, oczywiście, państwa autorytarne. Nie chodzi jednak o ich rosnącą potęgę militarną, lecz o "miękką siłę", która przejawia się rosnącymi wydatkami na pomoc dla krajów rozwijających się. Motywy tej filantropii są złowrogie: budowa stref wpływów, wspieranie zaprzyjaźnionych reżimów, własne korzyści ekonomiczne...

I tak, Wenezuela pod rządami lewicowego populisty Hugo Chaveza wydała już na ten cel 17 mld dolarów, głównie na darmową ropę dla Kuby i transfery pieniężne dla Boliwii. Iran podarował miliard dolarów libańskim szyitom na odbudowę zniszczeń po wojnie z Izraelem. Gdy Rosja zaoferowała Kirgistanowi pomoc w wysokości 2 mld dolarów, ten wyrzucił bazę USA.

Atrakcyjny model chiński

Lecz zarzut podważania demokracji jest wymierzony głównie w Chiny, dla których pomoc zagraniczna stała się jednym z filarów polityki. Pekin daje Afryce 2 mld dolarów rocznie - więcej niż Bank Światowy. Na początku tego roku prezydent Hu Jintao przywiózł Afryce wór prezentów: Senegal dostał pożyczki i darowizny na sumę 90 mln dolarów; Mali - pałac prezydencki, szpital i "most przyjaźni"; Mauritius - pieniądze na nowe lotnisko; Tanzania - nowoczesny stadion i 22 mln dolarów.

Co ciekawe, żaden z tych krajów nie ma na sprzedaż ropy ani cennych minerałów. Owszem, miła atmosfera sprzyja przyznawaniu Chińczykom kontraktów na budowę tam np. sieci telefonicznych. Ale Pekinowi chodzi bardziej o promocję wizerunku "dobrych Chin". Model chiński - rozumiany jako hybryda wolnego rynku, centralnego sterowania i monopolu politycznego - staje się atrakcyjnym wzorem, konkurencyjnym wobec liberalnej demokracji. Chińczycy propagują go w Azji, Afryce, Ameryce Południowej, Oceanii. Nie mówią przy tym o eksporcie ideologii, tylko o zacieśnianiu stosunków ekonomicznych i niesieniu pomocy biedniejszym partnerom. Nie pytają o prawa człowieka ani legitymację do sprawowania władzy.

Grozę Zachodu budzi to, że Pekin konkuruje z międzynarodowymi instytucjami, które od beneficjentów wymagają reform politycznych i gospodarczych. W 2004 r. Angola negocjowała pożyczkę z Międzynarodowym Funduszem Walutowym. MFW chciał, by rząd Angoli wprowadził mechanizmy antykorupcyjne i zwiększył dyscyplinę budżetową. Nagle Angola zerwała negocjacje - 2 mld dolarów na minimalny procent pożyczył jej chiński Exim Bank. W zamian firmy chińskie dostały 70 proc. kontraktów budowlanych. Realizują je chińscy robotnicy i inżynierowie, napędzając wzrost gospodarczy w Chinach, nie w Afryce.

Kto na czym korzysta

Straszne, prawda? Tyle tylko że identyczne praktyki stosuje Zachód. I to na nieporównywalnie większą skalę. Cała pomoc zagraniczna udzielana przez autokracje to jakieś 10 mld dolarów rocznie - gdy rządy zachodnie wydają dziesięciokrotnie więcej.

Powie ktoś - jest różnica, bo Zachód promuje demokrację. Pewnie dlatego w pierwszej piątce odbiorców amerykańskiej pomocy jest autokratyczny Egipt... Może więc chodzi o promowanie wolnego rynku? Owszem, zalecane przez Bank Światowy i MFW programy wymuszają otwarcie rynków krajów-biorców. Ale u siebie donatorzy hołdują protekcjonizmowi, czego przykładem polityka rolna Unii Europejskiej. - Zapewnienie rolnikom w krajach rozwijających się ochrony przed dumpingiem z Europy zrobiłoby więcej dobrego niż niejeden program pomocy rozwojowej - uważa Marcin Wojtalik z Instytutu Globalnej Odpowiedzialności.

Plagą jest tzw. pomoc wiązana, czyli wymóg, aby obdarowani wydawali otrzymane środki na zakup usług lub towarów od swych dobroczyńców. Ten proceder, jak wykazały badania, podnosi koszty o 15 do 40 proc. W praktyce oznacza to, że do potrzebujących dociera co roku 5-7 mld dolarów mniej. Ponadto, gdy pożyczki rozwojowe się kończą, obdarowani często nie mają wyjścia, jak dalej kupować towary (np. części zamienne) w krajach-dawcach, ale już za gotówkę. Jeden z raportów USAID - agencji pomocowej rządu USA - stwierdza: "Głównym beneficjentem amerykańskiej pomocy zagranicznej zawsze były Stany Zjednoczone".

Pomoc zagraniczna była jednym z oręży podczas "zimnej wojny". Także dziś powszechne jest jej podporządkowanie interesom strategicznym i ekonomicznym donatorów. Państwa zachodnie najchętniej pomagają swym byłym koloniom, Japonia krajom Azji, a na liście priorytetowej polskiego MSZ stałe miejsce mają kraje byłego ZSRR: Białoruś, Ukraina, Gruzja i Mołdawia. Jest też Afganistan, a do 2007 r. był Irak. Pomoc krajom, w których stacjonują wojska donatora, jest powszechną praktyką.

W efekcie kraje średnio rozwinięte dostają więcej niż te najbardziej potrzebujące. Np. Irak otrzymuje 68 razy więcej pomocy per capita niż Bangladesz i 19 razy więcej niż Etiopia.

Druga strona medalu

Także w Polsce pomoc krajom biednym to kwiatek do kożucha. Dwa lata temu na listę priorytetów MSZ wpisało Tanzanię, ale zaraz zlikwidowało ambasadę w tym kraju. W 2007 r. (to najnowsze oficjalne dane) na rzecz krajów Afryki Subsaharyjskiej poszło niecałe 3 proc. polskiej pomocy dwustronnej (11,5 mln zł). Kilkanaście razy więcej (188 mln) dostały... Chiny - de facto był to kredyt dla polskich eksporterów, mający zmniejszyć ujemny bilans w handlu z tym krajem. Na drugim miejscu polskich beneficjentów widnieje Nikaragua, ale tylko dlatego, że polski rząd umorzył temu krajowi 84 mln zł starego długu.

Jeśli w tym miejscu ktoś zakrzyknie: "A cóż to za pomoc?!", to nie będzie osamotniony. Organizacje pozarządowe postulują, by nie wliczać oddłużenia, pomocy wiązanej i stypendiów dla zagranicznych studentów do oficjalnej pomocy rozwojowej. Takie kuglowanie statystykami (nie tylko w Polsce) ukrywa smutną prawdę, że pomagamy mniej, niż myślimy, że pomagamy.

W tym roku z kwoty, jaką Polska wyda na pomoc dwustronną, tylko 130 mln zł (ok. 15 proc.) trafi do faktycznie potrzebujących. A i podział tej puli jest problematyczny. Np. na rozwój Afganistanu MSZ przyznało wojsku 30 mln zł, a organizacjom pozarządowym - 1,3 mln. Te ostatnie są zwykle przeciwne realizacji projektów cywilnych przez żołnierzy, m.in. dlatego, że wojsko ma słabsze wyczucie sytuacji. Polscy żołnierze chwalą się np., że rozdali Afgańczykom łopaty i kilofy; druga strona medalu jest taka, że w ten sposób mogli odebrać lokalnej ludności możliwość utrzymania się z wyrobu i sprzedaży takich narzędzi. Tymczasem jedną z zasad pomocy jest wspieranie rozwoju kraju-beneficjenta. Poza tym rozmywanie granic między pomocą humanitarną a działaniami militarnymi naraża pracowników organizacji pomocowych na porwania, a obdarowanych na zemstę za "kolaborację".

***

W tej sytuacji trudno się dziwić, że intencje Chińczyków wydają się mieszkańcom biednych krajów bardziej szczere niż motywacje Europejczyków. Zambijska ekonomistka Dambisa Moyo w bestsellerze "Martwa Pomoc" ("Dead Aid") pisze, że pomoc rozwojowa tylko wzmaga ubóstwo, korupcję i uzależnienie od krajów-dawców. Przez ostatnie pół wieku kraje bogate wypłaciły krajom biednym 2 biliony dolarów, a mimo to Afryka jest coraz biedniejsza. Moyo prowokuje, wzywając Zachód, by w ciągu pięciu lat przestał pomagać Afryce. A rządy afrykańskie - aby przestały zabiegać o współpracę gospodarczą z Europą, która nie chce otwierać swych rynków dla afrykańskich produktów, i zamiast tego zacieśniły współpracę z Chinami.

Taką irytację na Zachód w krajach (wciąż) ubogich słychać coraz wyraźniej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 26/2009