Miasto otwarte

Stolica jako teren rywalizacji między „prawdziwymi warszawiakami” a „słoikami” to obrazek chwytliwy medialnie, ale nieprawdziwy.

30.11.2015

Czyta się kilka minut

 / Fot. Karolina Misztal / REPORTER
/ Fot. Karolina Misztal / REPORTER

Przyjechał do Warszawy, bo miał do niej najbliżej: najczęściej z Mazowsza, w dalszej kolejności z Lubelszczyzny albo województwa łódzkiego. Podążył za lepiej płatną pracą. Jeśli trafił tu jeszcze w latach 90., motywowała go głównie chęć zrealizowania się zawodowo. Ten, który zdecydował się na przeprowadzkę po 2004 r., już po wstąpieniu Polski do UE, oprócz powodów pragmatycznych kierował się też sympatią do miasta (to nowość). Niezależnie od przyczyn, dla których tu się znalazł, i długości pobytu, uważa, że jest stąd. Mówi o sobie: „warszawiak”. I nie odmawia prawa do takiej samej identyfikacji innym.

Sercem Warszawy jest dla niego Stare Miasto. Niekwestionowanym symbolem – Pałac Kultury. Miejską tożsamość definiuje przez związek z najbliższym otoczeniem – najczęściej osiedlem lub dzielnicą. Warszawa kojarzy mu się głównie z historią – wśród wydarzeń historycznych, które najsilniej charakteryzują obecny obraz miasta, wskazuje na powstanie warszawskie, a potem na II wojnę światową. Wspomina też dwudziestolecie międzywojenne. Za najważniejsze postaci uważa Józefa Piłsudskiego i Stefana Starzyńskiego.

Współczesny warszawiak, portret statystyczny. Na podstawie najnowszych badań, powstałych we współpracy Muzeum Warszawy i Biura Marketingu m. st. Warszawy.

Estetyczna i energetyczna

Mapa Polski, na niej kilka niebieskich plam odpowiadających najmniej lubianym rejonom kraju – i tylko dwie pojedyncze, niebieskie kropki. To Warszawa i Łódź. Tak wyglądał efekt prac przedstawicieli ośmiu województw (z wyjątkiem Mazowsza), poproszonych przez prof. Marię Lewicką z Wydziału Psychologii UW, zajmującą się psychologią środowiskową, o zaznaczenie odrębnymi kolorami obszarów, w których nie chcieliby mieszkać. Badaczka przyznaje, że wynik utkwił jej w pamięci, zwłaszcza że mniej więcej w tym samym czasie mieszkańcy Ukrainy – zarówno wschodniej, jak zachodniej – biorący udział w takim samym badaniu, zgodnie sięgali po czerwony kolor, by wyrazić pozytywny stosunek do Kijowa. Było to ponad 10 lat temu.

Dziś dane potwierdzają to, co diagnozowaliśmy na łamach „TP” na podstawie obserwacji – związek z Warszawą nie jest czymś, czego można się wstydzić. Przeciwnie, niezależnie od tego, czy urodził się w Warszawie, czy trafił tu niedawno, mieszkający w stolicy nie kryje przywiązania do miasta. Tutaj chciałby żyć – mówi. Zgodni pod tym względem są zarówno mieszkańcy Białołęki, peryferyjnej i kiepsko skomunikowanej z centrum dzielnicy uchodzącej za sypialnię dla nowo przybyłych, których nie stać na lokum w lepszej lokalizacji; jak i ci z Woli, małej ojczyzny pierwszej fali migrantów, przybyłych do stolicy w latach 50. XX w., i postrzeganej jako bardziej zasiedziała, choć z robotniczej przeobraża się z wolna w dzielnicę nowego przemysłu.

– Celowo zapytaliśmy o stosunek do miasta przedstawicieli właśnie tych dwóch dzielnic, niezależnie od ogólnego badania na zróżnicowanej próbie warszawiaków, bo ciekawiło nas, czy przy takim podejściu ujawnią się różnice między tubylcami a przyjezdnymi – mówi prof. Lewicka. – Nie ujawniły się.

Obraz miasta, które dobrze się kojarzy, to nie jedyny zaskakujący wynik zakończonego właśnie badania tożsamości Warszawy i warszawiaków – a przy okazji pierwszego badania pod tym kątem grupy określanej jako przyjezdni lub migranci (badanie jakościowe i ogólnowarszawskie wykonała firma Millward Brown, a w dzielnicach – 4P Research Mix).

– Owszem, mniej więcej od 10 lat widać rosnące zainteresowanie Warszawą, zapanowała nawet swoista tendencja do identyfikowania się z miastem, więc przypuszczaliśmy, że statystyki mogą to zjawisko potwierdzić. Skala pozytywnych odpowiedzi jednak nas zdziwiła – przyznaje Przemysław Piechocki z biura marketingu miasta, współautor badania.
Który krakus, przyzwyczajony do narzekania na Warszawę, przypuszczałby np., że można myśleć o stolicy jako o mieście ładnym? A tymczasem taka kategoria też pojawia się w badaniach – na Warszawę jako miasto estetyczne wskazują zarówno kobiety, jak i mężczyźni, choć to warszawianki używają tego argumentu częściej. Uznają ją też za miasto, które zachęca do działania. 79 proc. mieszkańców odpowiedziało, że w Warszawie „każdy może znaleźć sobie dobre miejsce do życia”. Prawie tyle samo zgodziło się ze stwierdzeniem, że właśnie tu ma szansę „zrealizować swoje zainteresowania i pasje”. Ponad dwie trzecie wymieniło stolicę na pierwszym miejscu wśród preferowanych miejsc zamieszkania: wygrała nie tylko z innymi polskimi miastami, jak Gdańsk, Wrocław czy Kraków, ale nawet z Paryżem, Londynem czy Rzymem. Jawi się więc jako miasto otwarte, dynamiczne, aktywizujące. Na takie cechy zwracają uwagę sami mieszkańcy, proszeni o wskazanie charakterystycznych cech swojej populacji. W ich opinii warszawiak jest przede wszystkim zaradny (tak uważa 81 proc.), zabiegany (81 proc.), przedsiębiorczy (80 proc.).

– Widać, że pozytywna relacja z Warszawą przekłada się na pozytywny stosunek do innych warszawiaków, bez dzielenia ich na „swoich” i „obcych” – zauważa prof. Lewicka.

Stąd kolejne wyniki, łamiące stereotypy dotyczące stosunku do przyjezdnych. Prawie trzy piąte badanych zgodziło się ze stwierdzeniem, że dobrze wpływają oni na rozwój Warszawy. Co więcej, takiego zdania jest 55 proc. warszawiaków urodzonych w tym mieście. Tylko 5 proc. ogółu mieszkańców nie widzi nic pozytywnego w napływie kolejnych migrantów.

Hasło „słoik” można więc odstawić do lamusa. Prof. Lewicka: – Ten stereotyp pojawia się podczas rozmów z pojedynczymi osobami, ale gdy spojrzeć na sprawę z perspektywy ogółu, widać go jedynie jako drobny ślad.

Sentymentalne centrum

Jeszcze ciekawiej robi się, gdy przyjrzeć się szczegółowym wynikom. Wtedy wychodzi np. na jaw, że Warszawa, jedyne miasto w Polsce, któremu – jak mówi prof. Lewicka – przerwano DNA, odtwarza tylko niektóre jego elementy, inne pomijając. Tak dzieje się z historią żydowską. Powstanie w getcie wymieniane jest przez mieszkańców, proszonych o wskazanie najistotniejszych dla stolicy wydarzeń, na jednym z dalszych miejsc. Getto – co pokazały inne badania pod kierunkiem prof. Lewickiej i dr. Michała Bilewicza – trwale funkcjonuje tylko w świadomości ludzi zamieszkujących „miejsce-po-getcie”, czyli osiedle Muranów. Gdy mowa o odwiedzanych instytucjach kultury, Muzeum POLIN – rozpoznawalne na całym świecie jako architektoniczna ikona – przegrywa z Muzeum Powstania Warszawskiego.

– Być może jest tak, że warszawiacy nie uznają żydowskiej historii i tożsamości miasta w pełni za „swoją” – mówi prof. Lewicka. I przypomina, że taka postawa ujawniła się już w badaniu realizowanym dla Muzeum POLIN wśród 700 mieszkańców Warszawy. Respondenci, proszeni o przydział wirtualnych kwot obu muzeom i mając do wyboru rozdysponowanie dużej sumy pod warunkiem, że nieco więcej przypadnie muzeum żydowskiemu, oraz niewielkiej, lecz z przewagą na rzecz Muzeum Powstania Warszawskiego, działali nieracjonalnie, w większości wybierając drugą opcję. Taki wynik uświadamia potrzebę przebadania mieszkańców jeszcze pod innym kątem – nie otwartości na przyjezdnych jako takich, ale żyjących w Warszawie przedstawicieli innych kultur, choćby wietnamskiej, oraz w odniesieniu do wielokulturowej przeszłości miasta.

Skoro już mowa o historii: Warszawę odróżnia od innych miast połączenie zainteresowania przeszłością z otwarciem się na przyszłość. – W innych ośrodkach taki związek nie zaistniał; przeciwnie, silna identyfikacja z historią i przywiązanie do miejsca szły w parze z tendencjami nacjonalistycznymi, zamykaniem się na obcych – mówi prof. Lewicka.

Warszawiacy opowiadają o swoich doświadczeniach z miastem przede wszystkim przez pryzmat relacji z najbliższym otoczeniem, jak osiedle czy dzielnica. Podobną zależność obserwuje się w większości metropolii, gdzie możliwości poznawcze mieszkańców siłą rzeczy skazują ich na poruszanie się na co dzień w obrębie kilku dzielnic. Niewykluczone więc, że pozytywny odbiór okolicy, którą po przeprowadzce do Warszawy wybrało się jako miejsce do życia, zmiękcza perspektywę spojrzenia na miasto jako całość.

Zaskakiwać może natomiast fakt, że nowi warszawiacy niemal jak jeden mąż utożsamili z sercem Warszawy Starówkę, zwłaszcza gdy przyjąć za pewnik, że stolica jest miastem pozbawionym centrum, a Stare Miasto, wzniesione niemal od zera po wojnie, czyli niemające wiele wspólnego z historyczną substancją, pełni rolę makiety dla turystów. – Podobne wnioski przyniosło inne badanie sprzed prawie 15 lat, które realizowałam ze studentami, prosząc mieszkańców o wskazanie na mapie ulubionych miejsc – mówi prof. Lewicka. – Większość mówiła o najbliższym otoczeniu i właśnie Starym Mieście. Można dopatrywać się w tym potrzeby ciągłości – Starówka, mimo że tak naprawdę nowa, służy za gwarant miejskiej tradycji. Nawet jeśli rzadko się na niej bywa.

Uczestnicy badań jakościowych wskazywali trzy różne centra: funkcjonalne (Śródmieście), społeczno-rozrywkowe (Pałac Kultury i Nauki oraz „patelnia” – plac przed wejściem do stacji metra Centrum) oraz symboliczne. Stare Miasto pełni właśnie rolę centrum symbolicznego (w tej kategorii nowością jest też nadwiślańska plaża Poniatówka). Wyniki badań ilościowych są tu zbieżne. Gdy zaś mowa o miejscach uchodzących za bezpieczne i niebezpieczne, wciąż żywa jest czarna legenda Pragi, niezależnie od zachodzących w tej dzielnicy zmian. Wśród lokalizacji, w których warszawiacy nie chcieliby mieszkać, dominuje Praga Północ – często ze szczegółowym wskazaniem na owiane historyczną złą sławą Szmulki – oraz Praga Południe.

Gdy zaś mowa o warszawskich symbolach, wszystkie bije na głowę Pałac Kultury i Nauki. Warszawiacy zżyli się z prezentem od Stalina i zapewne protestowaliby, gdyby komuś dzierżącemu władzę zamarzyło się go wyburzyć. To też efekt wrośnięcia budynku w indywidualne historie mieszkańców miasta, które stopniowo przykrywają inne, bardziej ogólne znaczenia, jak utożsamianie Pałacu z sowiecką dominacją. Przybyłym Pałac służy z początku jako główny punkt orientacyjny, na jego tle zaginęła Syrenka; kolejne miejsca na liście symboli zajęło znów Stare Miasto i Zamek Królewski.

Biuro marketingu miasta zapowiada, że wykorzysta wyniki badań (będą zaprezentowane przez autorów w najbliższy piątek, w Muzeum Warszawskiej Pragi, podczas konferencji „Skąd się wzięli warszawiacy?”) w pracy nad tworzoną właśnie marką Warszawa. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarka i dziennikarka. Absolwentka religioznawstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim i europeistyki na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie. Autorka ośmiu książek, w tym m.in. reportaży „Stacja Muranów” i „Betonia" (za którą była nominowana do Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 49/2015