Mały estoński jeż kontra rosyjski niedźwiedź

Zagrożenie z Rosji Estończycy znają aż nadto dobrze. Ukrainę wspierają mocniej niż Niemcy, a swego kraju strzegą, opierając się na idei „obrony totalnej”.

25.04.2022

Czyta się kilka minut

Ćwiczenia jednej z organizacji obronnych w Padise. Estonia, 20 marca 2022 r. / INTS KALNINS / REUTERS / FORUM
Ćwiczenia jednej z organizacji obronnych w Padise. Estonia, 20 marca 2022 r. / INTS KALNINS / REUTERS / FORUM

Wszyscy musimy zrobić więcej. Nie zrobiliśmy dość, dopóki Ukraina nie wygrała” – tak premier Estonii Kaja Kallas skomentowała na Twitterze dane na temat pomocy dla Ukrainy, które opublikował Instytut Światowej Gospodarki z Kilonii (IfW Kiel).

Według niemieckiego instytutu najbardziej szczodry jest rząd USA (ok. 7,6 mld euro w ciągu tylko pierwszego miesiąca wojny; dane te nie uwzględniają pomocy pozarządowej). Jeśli jednak wziąć pod uwagę potencjał gospodarczy liczony wielkością produktu krajowego brutto, na pierwsze miejsce wysuwa się właśnie mała Estonia. Pomoc humanitarna i wojskowa, jaką od 24 lutego do końca marca jej rząd przekazał Ukrainie, sięgnęła równowartości 0,8 proc. estońskiego PKB. Druga w kolejności jest Polska – z pomocą o wartości niemal 0,2 proc. PKB.

Przede wszystkim broń

Jeśli chodzi o wartość dostaw wojskowych, pod koniec marca Estonia była w czołówce również tej listy – na drugim miejscu po USA, a tuż przed Wielką Brytanią, choć przecież potencjał militarny Estonii i Zjednoczonego Królestwa trudno nawet porównywać (dziś, gdy wiele krajów – w tym Polska – dostarcza Ukrainie ciężką broń, kolejność na tej liście może być już inna).

Estonia jest także orędowniczką kolejnego pakietu sankcji wobec Rosji. Wprowadziła również w życie zakaz zawijania do portów rosyjskich statków (o zakazie zadecydowała cała UE, ale jak dotąd jedynie kilka krajów go stosuje). Rząd w Tallinnie przeznaczył też dodatkowe pieniądze na wsparcie uchodźców, wzmocnienie granicy i dążenie do niezależności energetycznej. Gdy chodzi o Rosję, Estonia nie ma złudzeń i nie zostawia niczego przypadkowi.

Prof. Kari Alenius, wykładowca uniwersytetu w Oulu (Finlandia) specjalizujący się w historii regionu bałtyckiego, jako źródło tej zdecydowanej postawy wskazuje na doświadczenia z przeszłości i kilkadziesiąt lat sowieckiej okupacji.

– Estończycy stali się obywatelami drugiej kategorii na własnym terytorium. Prowadzono kolonizację kraju, liczba rosyjskojęzycznych mieszkańców przekroczyła 30 proc. pod koniec zimnej wojny. Estończycy czuli się zagrożeni – mówi prof. Alenius w rozmowie z „Tygodnikiem”. – Sytuacja Ukrainy przypomina im o ich własnej historii, gdy byli ofiarami rosyjskiej agresji.

Po pierwsze armia

O tym, że będą potrzebować sojuszników, Estończycy dobrze wiedzieli już w chwili, gdy w 1991 r. odzyskali niepodległość. – Mieli świadomość, że muszą zrobić wszystko, co w ich mocy, by już jej nie stracić. Nie chcieli znów być osamotnieni w walce z Rosją. Było całkowicie jasne, że muszą sprzymierzyć się z silniejszymi sąsiadami, a to oznaczało NATO. Tylko Sojusz mógł im zapewnić ochronę – podkreśla prof. Alenius. – Pamiętam z lat 90., że wszyscy Estończycy, z którymi rozmawiałem, byli tego samego zdania: potrzebują sojuszników, by ochronić kraj przed możliwą rosyjską agresją w przyszłości.

Do NATO Estonia weszła w 2004 r. i odtąd robi wszystko, aby być wiarygodnym, odpowiedzialnym członkiem Sojuszu – nawet w czasach kryzysu gospodarczego jej wydatki na siły zbrojne nie spadły wiele poniżej progu 2 proc. PKB. Jak mawiał pierwszy prezydent niepodległej Estonii Lennart Meri: „Bezpieczeństwo jest drogim towarem, ale cena braku bezpieczeństwa jest jeszcze wyższa”.

Początki były jednak trudne, bo kraj musiał zbudować siły zbrojne od zera. Po Związku Sowieckim nie odziedziczył ani struktury, ani sprzętu. Odbudowę rozpoczęto od Ligi Obrony, czyli ochotniczej organizacji obrony terytorialnej (istniała ona w okresie międzywojennym; została rozwiązana po wejściu Sowietów w 1940 r.). Na tej bazie tworzono regularne jednostki wojskowe.

Jak wielu Finów, prof. Alenius zaangażował się w estoński proces odbudowy. – Tworzenie sił zbrojnych to był naprawdę powolny proces – wspomina. – Najpierw byli to cywilni ochotnicy, wspierani przez policjantów i strażników granicznych. W 1990 r. odtworzono Ligę Obrony, do której zgłosiło się kilka tysięcy ochotników. Młode państwo było jednak dość bezbronne, miało problemy z zakupem nowoczesnego sprzętu, nadal też, aż do 1994 r., stacjonowały tam oddziały rosyjskie.

W tych trudnych początkach Estonię wspierała właśnie Finlandia, a także Szwecja. – Finlandia była jednak najważniejszym z parterów, którzy pomogli stworzyć Estonii nowoczesną armię – podkreśla Kari Alenius. Teraz Estonia może wesprzeć Ukrainę.

Strategia jeża

Siły zbrojne Estonii – kraju liczącego zaledwie 1,3 mln mieszkańców – opierają się na kilkutysięcznej armii zawodowej, grupie rezerwistów (Estonia utrzymała powszechny pobór) i kilkakrotnie większej Lidze Obrony, tzw. Kaitseliit (w jej szeregach służą też kobiety).

Mając świadomość rosyjskiego zagrożenia (zwłaszcza po wojnie w Gruzji i własnych doświadczeniach z wielkim cyberatakiem w 2007 r.), a także swoich ograniczonych możliwości, Estonia przyjęła w 2008 r. nordycką strategię obrony totalnej czy też bezpieczeństwa całościowego. – Dla małego kraju z małą populacją to najlepsza opcja. Każdy obywatel musi wziąć udział w jego obronie. Każdy jest potrzebny, każdy się przyda – mówi Kari Alenius.

Ta koncepcja, stosowana też przez Finlandię, opiera się – prócz zasobów militarnych – także na wsparciu cywilnym dla sił zbrojnych czy obronie psychologicznej. W opublikowanym w 2020 r. przez Ośrodek Studiów Wschodnich raporcie „Nowe pomysły na obronę totalną. Bezpieczeństwo całościowe w Finlandii i Estonii” jego autor Piotr Szymański pisze, że w 2014 r., po aneksji Krymu i na początku wojny w Donbasie, do estońskiego słownika wprowadzono nowe słowo: „kerksus”. Powstało ono jako odpowiednik używanego w natowskim żargonie angielskiego słowa resilience („odporność”).

„Kerksus” – definiowane jako „zdolność społeczeństwa do odbudowy (przywrócenia siły, elastyczności i sukcesu) po wystąpieniu negatywnego zjawiska” – na dobre weszło do obiegu urzędowego i publicznej debaty, co świadczy o wadze niemilitarnych aspektów estońskiej strategii, takich jak ogólny stan społeczeństwa i jego odporność psychiczna.

Skoro o języku mowa, Szymański zwraca też uwagę na stosowany przez Estończyków kryptonim cyklu ćwiczeń symulujących kompleksową operację obronną z zaangażowaniem sił zbrojnych, Ligi Obrony, służb mundurowych i samorządów. Brzmi on „Siil”, czyli „Jeż”.

„Symbolika i komunikat strategiczny są tutaj jasne – mały estoński jeż nie jest w stanie zatrzymać rosyjskiego niedźwiedzia, ale po przyjęciu pozycji obronnej może mocno poranić jego łapę kolcami” – pisał Szymański.

Pod skrzydłami NATO

Estoński jeż nie zatrzyma więc niedźwiedzia, ale może go spowolnić na tyle, aby z odsieczą zdążyli sojusznicy. Tallinn polega na NATO, zwłaszcza że Estonia nie ma własnych samolotów bojowych i nadzór jej przestrzeni powietrznej prowadzony jest przez Sojusz.

W bazie w Tapa stacjonuje też natowska wielonarodowa batalionowa grupa bojowa dowodzona przez Brytyjczyków. Jest częścią tzw. Wysuniętej Obecności NATO (ang. Forward Presence) – podobne grupy bojowe istnieją od kilku lat w Polsce, w Litwie i Łotwie, aby zapewniać bezpieczeństwo wschodniej flance Sojuszu.

Coraz bardziej prawdopodobne członkostwo Finlandii i Szwecji w Sojuszu – otwarcie zapowiadane dziś przez oba rządy – może pozycję Estonii wzmocnić, ułatwiając współpracę przy obronie wybrzeża i działania w Zatoce Fińskiej. Jednocześnie jednak, zdaniem eksperta ds. bezpieczeństwa Meelisa Oidsalu, trzeba przygotować się na możliwe eskalowanie napięcia w regionie przez Rosję, w tym sabotaż czy cyberataki. Choć więc lato roku 2022 może być trudne, to bilans przyszłego fińskiego i szwedzkiego członkostwa w NATO dla Estonii i tak będzie pozytywny.

Cyberpoligon

Polegając na ochronie Sojuszu, Estonia nie chce być jedynie „biorcą” bezpieczeństwa. Chce pokazać, że wnosi swój wkład w kolektywną ochronę – i tu znalazła swoją niszę, w której się specjalizuje: cyberbezpieczeństwo.

Pod koniec kwietnia Estończycy zorganizowali kolejne już natowskie manewry cyberobrony „Locked Shields”. W Tallinnie swoją siedzibę ma ośrodek Sojuszu – Centrum Doskonalenia Cyber- obrony (CCDCOE). W marcu 2022 r. do CCDCOE jako tzw. contributing participant została przyjęta Ukraina (według nieoficjalnych informacji wcześniej jej kandydaturę jako członka miały blokować Węgry).

Jeśli chodzi o bezpieczeństwo cyfrowe, Estonia jest w światowej czołówce po USA, Wielkiej Brytanii i Arabii Saudyjskiej. W jej siłach zbrojnych istnieje osobne dowództwo cybernetyczne, a w Lidze Obrony jednostka do walki w sieci.

Nie zawsze tak było – niemal dokładnie przed 15 laty, w kwietniu 2007 r., Estonia padła ofiarą pierwszego wielkiego ­cyberataku obejmującego całe państwo. Sparaliżowane zostały strony internetowe parlamentu, ministerstw, partii, policji, szkół i banków. Choć nie udało się dowieść, że za atakami stała Rosja, to jednak Estonia i całe NATO natychmiast wyciągnęły wnioski. Teraz to procentuje.

Patrząc na Ukrainę

W tym roku wojskowy budżet Estonii zaplanowano na poziomie 2,3 proc. PKB, ale rozważane są dodatkowe inwestycje. W styczniu rząd przeznaczył na zwiększenie możliwości obronnych dodatkowe 380 mln euro (będą to też inwestycje w straż graniczną, obronę cywilną czy bezpieczne kanały komunikacyjne).

W kwestii ochrony granic jednym z nadchodzących wyzwań mogą okazać się uchodźcy. Nie chodzi jednak o Ukraińców (tych przybyło do Estonii dotąd 32 tys.), lecz o Rosjan. Mogą oni przekraczać estońską granicę pod koniec roku, gdy bardziej odczuwalne staną się skutki sankcji nałożonych na Rosję. Estonia z Rosją nie tylko graniczy, ale ma też dużą mniejszość rosyjskojęzyczną. W przygranicznej Narwie po rosyjsku mówi ok. 90 proc. mieszkańców.

Ilu przybyszów z Rosji, w znacznej części zapewne imigrantów ekonomicznych, można się spodziewać? Czy będzie to dziesięć czy sto tysięcy? – To zależy, jak zła będzie sytuacja [w Rosji] w przyszłości – mówił estońskiej prasie Jonatan Vseviov z MSZ, przyznając, że napływ Rosjan jest prawdopodobny.

Estończycy obserwują wojnę w Ukrainie i dostosowują swoje plany do zmieniającej się sytuacji. W połowie marca ministerstwo obrony przygotowało pakiet rekomendacji na kolejne dwa lata, częściowo opierając się już na pierwszych wnioskach wyciąganych z rosyjskiego ataku na Ukrainę. Poza inwestycjami w sprzęt wojskowy poprawione mają być też struktura obrony terytorialnej i możliwości włączenia w obronę kraju ochotników.

To przyszłość. Teraz Estonia nadal wspiera Ukrainę i to nie tylko wojskowo – w połowie kwietnia przed rosyjską ambasadą w Tallinnie zorganizowano przejmujący protest przeciwko gwałtom na Ukrainkach, jakich dopuszczają się rosyjscy żołnierze. Zaś 21 kwietnia estoński parlament, jako jeden z pierwszych, przyjął oświadczenie uznające, że rosyjskie siły zbrojne dopuszczają się w Ukrainie ludobójstwa. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka działu Świat, specjalizuje się też w tekstach o historii XX wieku. Pracowała przy wielu projektach historii mówionej (m.in. w Muzeum Powstania Warszawskiego)  i filmach dokumentalnych (np. „Zdobyć miasto” o Powstaniu Warszawskim). Autorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 18-19/2022

W druku ukazał się pod tytułem: Jeż i niedźwiedź