Małe jest piękne

Dalia Grybauskaite /fot. Komisja Europejska

13.09.2006

Czyta się kilka minut

MAREK ORZECHOWSKI: - Pani komisarz, pochodzi Pani z kraju, o którym w Brukseli w przeciwieństwie do Polski niewiele się mówi, tak jakby nie było z nim żadnych problemów. Czy podziela Pani to wrażenie?

DALIA GRYBAUSKAITE: - Pańskie wrażenie z pewnością jest słuszne, ale tylko częściowo. To prawda, w Brukseli zwyczajowo mówi się więcej o dużych krajach, one są na pierwszej stronie. Poza tym Polska to szczególny przypadek, jest największym krajem wśród nowych członków. Dla Brukseli jest ważne to, co dzieje się w Polsce; monitorujemy to, przyglądamy się, obserwujemy zdarzenia, szczególnie w polityce, gospodarce, finansach. To ważne choćby ze względu na wielkość Polski.

- Polska zasłoniła w Brukseli Litwę?

- Nie, ale nie ma co ukrywać, jesteśmy małym krajem. To, co u nas się dzieje, dzieje się w mniejszej skali. Choć są wyjątki, jak obecna debata na temat wprowadzenia wspólnej waluty. W tym przypadku Litwa jest w czołówce europejskiej debaty. Także zakup Możejek przez Orlen jest wydarzeniem, o którym w Brukseli się mówi. Polska nie zasłania Litwy, ale - to oczywiste - trudno porównać Litwę z Polską oraz zainteresowanie nimi w Brukseli, choćby ze strony urzędu, którego jestem reprezentantem: Komisji Europejskiej.

- Czy to, co dzieje się w Polsce politycznie, gospodarczo i pod innymi względami, ma wpływ na sytuację na Litwie?

- Nie sądzę, by miało to miejsce. Procesy w obu krajach przebiegają oddzielnie. Polityka polska nie ma bezpośredniego wpływu na sytuację na Litwie. Choć istnieje dużo powiązań między Litwą i Polską. Prowadzimy politykę sąsiedztwa, potrzebujemy silnej kooperacji w handlu, w polityce energetycznej. Nie mogę mówić w imieniu rządu litewskiego, ale jedno powiedzieć mogę: mieliśmy dobre stosunki z poprzednim rządem i mamy nadzieję, że przy obecnym też będą stabilne. Polska jest dla Litwy partnerem strategicznym.

- Litwa i Polska przyjęte zostały do Unii w 2004 r. Czy Pani, która bezpośrednio uczestniczyła w tym procesie, jest dziś usatysfakcjonowana z tą decyzją?

- Jako komisarz mogę odnieść się do pytania ogólnie, bo nie chcę wchodzić w kompetencje rządu. Mogę więc powiedzieć, że nie tylko dla Litwy, ale dla wszystkich nowych krajów członkostwo jest dobrym okresem. Decyzja o wstąpieniu miała i ma olbrzymi wpływ na nowe kraje. Weźmy choćby sprawę wsparcia finansowego z Brukseli. Ma ono wielki udział nie tylko we wzroście gospodarczym Litwy, ale i w procesie modernizacji kraju. Podobnie jak otwarcie rynków, także rynków pracy - mniej lub bardziej dostępnych w różnych starych państwach członkowskich. Członkostwo przekłada się konkretnie na wzrost stopy rozwoju - Litwa rozwija się szybciej niż państwa starej "Piętnastki". Z ekonomicznego punktu widzenia efekt członkostwa jest bardzo pozytywny. A z politycznego? Przy wszystkich znakach zapytania, członkostwo przyniosło nam swoiste bezpieczeństwo. Rachunek jest więc generalnie więcej niż dobry.

- Nic nie zakłóca tego poczucia satysfakcji?

- Pojawiają się od czasu do czasu nieporozumienia na linii Bruksela-narodowe stolice. Zwłaszcza tam, gdzie dochodzi do konfrontacji z polityką starej Unii, kiedy była ona mniejsza - np. podejście do pomocy państwa - i to kładzie się cieniem na naszych stosunkach. Problemem są także decyzje ekonomiczne niezgodne z unijną praktyką. Ale tego typu "wykroczenia" zdarzają się od czasu do czasu każdemu z państw, niezależnie od tego, czy jest starym, czy nowym członkiem Unii. Oczywiście, one występują częściej po naszej stronie, bo mamy mniej doświadczenia. Nie wiemy, jak dobrze korzystać z lobbingu, musimy nauczyć się też naszej obecności we wspólnocie i tego, jak podejmować decyzje, by nie naruszały litery prawa unijnego i celów wspólnoty. I musimy się nauczyć, jak nie nadwerężać balansu między interesami narodowymi i unijnymi.

Jeśli spojrzy się jednak na ostateczny rachunek, bilans jest pozytywny. Po dwóch latach od rozszerzenia robiliśmy przegląd i stwierdziliśmy, że wszystkim - starym i nowym - rozszerzenie przyniosło bardzo dobre rezultaty, szczególnie, podkreślam: szczególnie takim państwom jak Niemcy, Austria i Holandia. Zatem państwom, które, że tak się wyrażę, w sposób niewystarczający przyjmują to do wiadomości, a zwłaszcza ich rządy mają z tym problem. Wszystkie ekspertyzy pokazują, że w handlu, w zatrudnieniu, we wzroście gospodarczym efekt rozszerzenia jest pozytywny. Powtarzam: dobre prognozy i nadzieje potwierdziły się.

- Zatrzymajmy się przy najtrudniejszym bodaj temacie: rynku pracy i związanym z nim bezrobociu. Ponad milion Polaków wyjechało w poszukiwaniu pracy do starej Unii, migracja zarobkowa za chlebem także na Litwie przyjęła poważne rozmiary. Czy ma ona znaczenie dla rynku pracy, sytuacji demograficznej i rozwoju gospodarczego kraju?

- To problem dotyczący nie tylko naszych dwóch krajów, ale i kilku innych. Nawet jeżeli występują różnice między nimi, to główny powód emigracji jest w większości przypadków ten sam: przyczyny ekonomiczne, a nie polityczne. Nie tylko w ostatnich dwóch latach, ale i podczas 15 lat niepodległości Litwę opuściło ponad 3 proc. populacji. To głównie ludzie młodzi. Już sam ten fakt ma wpływ na bilans generacyjny. Jasne jest, że musiało to mieć wpływ na sytuację na rynku pracy. Bezrobocie radykalnie się zmniejszyło, wyjechało jednak wielu specjalistów - i dziś mamy odczuwalny już brak ludzi. Jesteśmy nawet zmuszeni importować ręce do pracy z Białorusi i Ukrainy.

Jeżeli spojrzymy na to zjawisko historycznie, zobaczymy, że podobna sytuacja miała miejsce w Hiszpanii, Portugalii, Grecji. Tendencja przeciwna - powroty do kraju - zaczęła występować po 15 latach członkostwa Hiszpanii we wspólnocie. Zmienił się poziom życia w kraju, ludzie zaczęli wracać.

- Zatem prędzej czy później możemy oczekiwać podobnego zjawiska na Litwie i w Polsce?

- To będzie przebiegać różnie w różnych krajach, jednej recepty nie ma. Dużo będzie zależeć od tego, jak poszczególne rządy powitają powracających: będą szansą czy balastem? Ważne też będą sytuacja gospodarcza i polityczna, czy kraj będzie stabilny, czy targany sporami. Ale to dopiero przed nami. Teraz jest ważne coś innego: działać tak, by młodzież zatrzymać. Od rządów wymaga to wysiłku i pracy, dynamicznego spojrzenia. Czego konkretnie? Trzeba podnosić szanse edukacyjne młodych ludzi, opracować podatkowe zachęty dla młodych specjalistów, by chcieli zostać, i trzeba zapewnić im miejsca pracy. Wreszcie, konieczna jest rozsądna pomoc tym, którzy wracają. To działania, do których zobligowany jest każdy rząd we własnym zakresie i sam musi o to zadbać.

- Spójrzmy teraz na mapę. Mała, chociaż piękna Litwa oddzielona jest od Unii na południu regionem kaliningradzkim.

- Litwa nie jest izolowana. Na szczęście. Możemy mówić o polityce Unii wobec Rosji, a nie tylko o polityce samej Litwy wobec Rosji. Jasne, że Rosja jest trudnym sąsiadem, jest największym sąsiadem, silnym. Zatem dla małych sąsiadów takiego kraju najlepszym wyjściem jest pragmatyzm. Tu nie ma miejsca na spekulacje. Myślę, że takie państwa jak Litwa, Polska, Finlandia nie mogą zamykać oczu na rzeczywistość. Zwłaszcza wtedy, kiedy to właśnie z Rosji czerpiemy większość potrzebnych źródeł energii. Powiem jako Litwinka: najlepszym sposobem jest życie w pokoju i bez konfrontacji. Z europejskiego punktu widzenia powiem, że Unia chciałaby mieć dobre stosunki z Rosją, bliskie stosunki i takie umowy, które gwarantują bezpieczną dostawę energii.

- W którą stronę Litwie bliżej: do krajów nordyckich czy zachodnioeuropejskich?

- Nie ma według mnie czegoś takiego, jak jedna wspólna historia państw nadbałtyckich. Reanimacja stosunków Litwy z państwami skandynawskimi po odzyskaniu niepodległości była ważna, ale historycznie decydujące było odbudowanie starych, tradycyjnych związków z Niemcami i Polską. W sektorze bankowym dominują u nas państwa nordyckie, to prawda, ale to Niemcy i Polacy są na rynku litewskim numerem jeden.

- Jak ocenia Pani szanse Litwy na wprowadzenie euro?

- To, kiedy Litwa przystąpi do strefy euro, rząd litewski niebawem ogłosi. Ale teraz rośnie inflacja, i to poważnie, tak że spodziewamy się poważnego poślizgu.

- Jest Pani komisarzem Unii. To logiczna konsekwencja pracy, jaką włożyła Pani w rozszerzenie.

- Poświęciłam integracji europejskiej sporą część życia i nie żałuję tego. Widzę mój kraj bezpieczny dzisiaj i w przyszłości - politycznie i gospodarczo.

Nie wierzę, żebyśmy mieli inną niż Unia alternatywę w obliczu tego, czego doświadczyliśmy w przeszłości.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 38/2006

Artykuł pochodzi z dodatku „Europa Środka - Litwa (38/2006)